środa, 8 lipca 2015

Rozdział X



Witajcie. Zacznę od przeprosin za to że musieliście tak długo czekać na nowy rozdział. Pisanie szło mi jak krew z nosa, ale wreszcie udało mi się skończyć. Muszę was też uprzedzić, że kolejne rozdziały będą pojawiały się nieregularnie, bo nie wiem jak uda mi się je pisać :( Jeśli ktoś chce być informowany o pojawieniu się rozdziału niech wyśle mi swojego maila albo gg (w komentarzu, lub na anniewamp@gmail.pl) A teraz już nie przedłużając zapraszam do czytania :)

Tony położył się około trzeciej, przedtem dostosował swoją zbroję, oraz kostiumy Wdowy, Kapitana i Sokoła do niskich temperatur, popracował też przy jecie.
Obudził się około siódmej. Świadomość, że było jeszcze coś do zrobienia, nie pozwoliła mu znów zasnąć. Zwlókł się z łóżka i opuścił sypialnie najciszej jak potrafił, aby nie obudzić Pepper. Udał się prosto do pracowni.
- J.A.R.V.I.S. sprawdź warunki pogodowe na K2. – polecił, a sam jeszcze raz sprawdził broń.
- Obecne warunki utrudnią dostanie się do portalu. – oznajmił komputer.
- Oblicz szanse. – Tony spojrzał na ekran, na którym wyświetlały się kolejne dane.
- Szanse na powodzenie wynoszą 50% - oznajmił po chwili J.AR.V.I.S.
- Świetnie. – mruknął Stark. – Mniejsza o to, może jeszcze się zmienią. Musimy zaczynać. Wezwij wszystkich do salonu. – opuścił laboratorium i udał się na miejsce spotkania.

***

Wkrótce do salonu weszli pozostali Avengers oraz Sif, która nocowała w wieży, w jednym z pokoi gościnnych.
- Która godzina? – zapytał, ziewając, Bruce, który pomagał Tony’emu do drugiej w nocy.
- Koło ósmej. – odparł Stark.
- Co się stało? – odezwał się Steve. On jako jedyny wyglądał na rozbudzonego. Tony podejrzewał, że Kapitan był na nogach od świtu.
- Wczoraj mieliśmy niespodziewanego gościa. – wyjaśnił Tony.
Wszyscy jednocześnie na niego spojrzeli.
- Jakiego gościa. – zapytał Steve.
Tony na chwilę się zawahał. Wiedział jak Thor zareaguje na TO imię, więc wolał go nie wypowiadać, ale szybko zdecydował, że mniejsza o to, bo liczy się czas.
- Lokiego. – powiedział.
- Jak śmiał! – zagrzmiał Gromowładny. – Ten podły szczur!
- Thor uspokój się – rzucił Stark. – To jeszcze nie wszystko. No więc ON – Tony specjalnie pominął imię; poco niepotrzebnie denerwować Gromowładnego? – zostawił nam współrzędne. Sprawdziłem je – kontynuował, zanim ktokolwiek zdążył mu przerwać. – Wskazują szczelinę międzywymiarową.
Gdy tylko wypowiedział te słowa, Thor znalazł się tuż przy nim.
- Gdzie ona jest?! – krzyknął, łapiąc Tony’ego za koszulkę. – Gdzie przejście do Asgardu?!
Kapitan położył dłoń na ramieniu Gromowładnego.
- Puść go, Thor. – powiedział spokojnie, ale dobitnie.
Bóg piorunów rozluźnił uścisk, a po chwili odsunął się od Starka.
- Po pierwsze… - zaczął Tony, poprawiając bluzkę. – czy gniecenie mi koszuli to jakiś narodowy sport w Asgardzie? – zanim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, kontynuował. – Po drugie, Thor, nie mam pewności, czy przejście rzeczywiście prowadzi do Asgardu. – Gromowładny rzucił mu pytające spojrzenie ponad ramieniem Steve’a, który stał pomiędzy nimi i pilnował aby bóg piorunów znów nie rzucił się na geniusza. – Mówiłeś, że istnieje dziewięć światów, a ja mam tylko ogólne informacje o tym przejściu. Może ono prowadzić do Asgardu, ale równie dobrze do którejkolwiek innej krainy. Przekonamy się o tym, dopiero gdy przez nie przejdziemy.
- Czyli – odezwała się, stojąca obok windy, Natasha. – możemy skończyć na jakimś skutym lodem księżycu?
- Mniej więcej. – odparł Stark. – Istnieje też ryzyku, że to pułapka.
- Nie przekonamy się, póki nie sprawdzimy. – stwierdził Kapitan. – A stawka jest zbyt wysoka, żebyśmy mogli zrezygnować. Minęły już cztery dni…
- W takim razie za pięć minut na dachu. – zarządził Stark. Wszyscy skinęli głowami. – Natasha, Steve, Sam… - zwrócił się do przyjaciół. – wasze kostiumy są w pracowni na górze.
Avengers ruszyli w stronę windy.
- A twój? - Sokół odwrócił się do Starka, który najwyraźniej nie miał zamiaru wychodzić z salonu.
Jak na zawołanie, po pokoju zaczęły latać fragmenty zbroi Iron Mana. W ciągu kilku sekund pokryły ciało Tony’ego.
- Pośpieszcie się. – rzucił geniusz, gdy pancerz był już gotowy.
Kiedy pozostali zaczęli wchodzić do windy, która właśnie przyjechała, Stark położył dłoń na ramieniu Bannera, zatrzymując go w pół kroku.
- Zaczekaj. – powiedział na tyle cicho, żeby tylko doktor mógł go usłyszeć.
Reszta opuściła salon. W pomieszczeniu zostali tylko naukowcy. Bruce odwrócił się do Tony’ego.
- Nie lecę? – bardziej oznajmił niż zapytał.
- Co? – to stwierdzenie zbiło Starka z tropu. Skąd Banner wiedział, że właśnie o to mu chodziło?
- Hulk w Asgardzie to nie najlepszy pomysł. – kontynuował doktor. – To chciałeś mi powiedzieć?
- Mniej więcej. – Tony skinął głową.
- Zgadzam się z tobą. – oznajmił Bruce. – Z NIEGO byłoby więcej kłopotu niż pożytku, zwłaszcza gdyby wyrwał się spod kontroli. Więc zostanę w wieży.
- Dobry pomysł. – Stark uśmiechnął się pod maską, czego Banner oczywiście nie mógł zobaczyć.
Zanim doktor zdążył coś jeszcze powiedzieć, Iron Man opuścił pokój, wylatując przez otwarte drzwi na taras. Kilka sekund później wylądował na dachu obok jeta, którym mieli lecieć na misję. Byli tam już Sif i Thor.
- Gdzie reszta? – zapytał Tony, rozglądając się po dachu.
- Już idziemy. – odezwała się Wdowa, wychodząc z windy.
Za nią szli Kapitan i Sokół. Cała trójka miała na sobie swoje ulepszone kostiumy.
- A tak właściwie, to dokąd lecimy? – zapytał Sam.
- To dobre pytanie. – przyznał Steve. – Tony? – zwrócił się do geniusza.
- W Himalaje. – odparł ten.
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.
- Tam właśnie jest przejście. – kontynuował Stark. – Dokładniej na północnym zboczu K2. Ale nie ma czasu na wchodzenie w szczegóły. Ruszajmy.
- Bez Bannera? – zdziwiła się Natasha.
- On zostaje tu. – odparł Iron Man. – Wyjaśnię wam po drodze.
Avengers wsiedli do jeta.

 ***

Po kilkunastu minutach ich oczom ukazała się Korona Świata. Widok zapierał dech w piersiach, ale oni nie po to tam byli.
Jet szybko zniżył lot, nurkując między skaliste zbocza. Na szczęście pogoda nie była zła, trochę wiało, ale przynajmniej nie padał śnieg. To jednak, mogło się zmienić w każdej chwili.
- J.A.R.V.I.S. skieruj jet na szczelinę międzywymiarową. – Tony zwrócił się do komputera.
- Sir, przejście jest zbyt małe aby maszyna mogła przez nie przelecieć. – oznajmił elektroniczny głos.
- W takim razie plan B. – mruknął Stark. Pozostali siedzieli z tyłu i przysłuchiwali się tej rozmowie. – Zbliż się jak najbardziej możesz do przejścia.
- Lądowanie niemożliwe. - odparł J.A.R.V.I.S.
- Wiem. – Tony był zniecierpliwiony. – Po prostu nie ląduj.
Po chwili jet zawisł w powietrzu na wysokości szczeliny międzywymiarowej. Był niemal nieruchomy, czasem tylko wstrząsany niewielkimi turbulencjami. Stark odwrócił się do pozostałych.
- Jesteśmy na miejscu. – oznajmił.
To podziałało na Thora, jak płachta na byka. Gdyby Tony szybko nie zareagował i nie otworzył rampy jeta, bóg piorunów prawdopodobnie zrobiłby własne wyjście. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, Gromowładny opuścił maszynę.
- Ruszamy za nim. – zarządził Kapitan.
Wszyscy skierowali się w stronę rampy. Wszyscy oprócz Tony’ego, który nadal stał obok fotela pierwszego pilota.
- Kapitanie, Wdowo – gdy przyjaciele się odwrócili, Stark wskazał głową plandekę, która przykrywała coś w tyle jeta.
- Co to? – Zapytała Natasha, podchodząc do płachty i delikatnie ją unosząc.
W tym czasie Sokół i Sif opuścili maszynę, nie zwracając uwagi na dziwne zachowanie Starka.
- Sprawdź. – geniusz uśmiechnął się zachęcająco. Maskę zbroi zdjął, gdy tylko weszli do jeta, tak więc kobieta mogła dostrzec wyraz jego twarzy.
Wdowa przewróciła oczami i sprawnym ruchem szarpnęła plandekę.
- Co to ma być? – powtórzyła pytanie, patrząc na dwa motocykle: jeden czarny z czerwoną klepsydrą z przodu, a drugi czerwono-biało-niebieski z gwiazdą.
- Wasz nowy transport. – odparł Tony. – Motoloty z napędem łukowym. Steruje się nimi tak jak zwykłymi motocyklami. Ale nie traćmy już czasu. Odpalajcie i ruszamy.
Steve i Natasha wsiedli na swoje maszyny i opuścili jeta. Tasha od razu opanowała sterowanie, Kapitan początkowo nie mógł odnaleźć środka równowagi dla maszyny, co chwilę zmieniał pułap, ale w końcu i jemu się udało.
- Paliwa nie starczy, żebyś na nas czekał. – Iron Man zwrócił się do J.A.R.V.I.S.a. – Znajdź miejsce do lądowania. Potem cię wezwę.
Gdy tylko Tony opuścił jet, maszyna odleciała.
- Thor gdzieś zniknął. – oznajmił Sokół, podlatując do Starka.
- A gdzie Sif? – zapytał geniusz.
- Tam. – Sam wskazał na skalną półkę, na której stała wojowniczka.
Iron Man skinął głową.
- Przejście jest tam. – powiedział. – Za mną.
Wszyscy ruszyli za Starkiem. Kapitan podleciał do Sif, tak aby wojowniczka mogła wsiąść na jego motor.
Po chwili cała piątka przekroczyła portal.

Thor jako pierwszy przeszedł przez portal, nie zwracając uwagi na pozostałych. Chciał… musiał jak najszybciej odnaleźć swoją córeczkę.
Znalazł się w ciemnej jaskini, w której śmierdziało… siarką. Thor niemal natychmiast zorientował się, że nie jest w Asgardzie.  Jednak zanim zdążył podjąć jakąkolwiek decyzję, dostrzegł jakiś ruch. Z cienia wychynęła jakaś dziwna postać – mglista kobieta. Wyciągnęła rękę do Gromowładnego.
- Chodź ze mną. – powiedziała. – jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swoją córkę.
Na te słowa w Thorze zawrzał gniew. Zamachnął się swym młotem na kreaturę, ta jednak zdążyła uniknąć ciosu. Zniknęła i pojawiła się kilka metrów dalej.
- Nie rób tego więcej. – syknęła. – dla dobra swojej córki.
Gromowładny opuścił młot. Nie mógł ryzykować życia Katriny.
- Tak lepiej. – odezwała się kobieta, znów podając mu rękę. – A teraz chodź ze mną.
Thor złapał wyciągniętą w jego stronę dłoń. Gdy tylko się dotknęli, zniknęli.

Kiedy Avengers znaleźli się w tej samej jaskini, Thora już tam nie było. Wszyscy rozglądali się po tym dziwnym miejscu.
- Musimy znaleźć Thora. – odezwał się Kapitan, zsiadając z motolotu.
Sif także zsiadła i zaczęła przyglądać się otoczeniu.
- Co tak śmierdzi? – zapytała Wdowa, zatrzymując się obok Iron Mana i Steve’a.
- Siarka. – odparł Stark.
- Tam jest wyjście – odezwał się Sokół, wskazując w stronę pomarańczowego światła w końcu jaskini.
- Założę się, że tam właśnie poszedł Thor. – odezwał się Tony.
Avengers ruszyli w stronę blasku.
Sif została w tyle. Coś jej się nie zgadzało. Nigdy tu nie była, a Asgard znała lepiej niż własny miecz. Nagle uświadomiła sobie o co chodzi.
- Stójcie, to nie Asgard! – krzyknęła za bohaterami, ale było już za późno.
Avengers zostali otoczeni przez ogniste postaci. Wojowniczka od razu rozpoznała Gigantów Ognia. Byli w Muspelheim.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że nie wzięli Hulka. To by była niezła jadka, jakbym miotał Lokim :D ( scena z Avengers bombowa i nie do zapomnienia) No i pułapka. Giganty Ognia? No i się muszą bić. Czy znajdą jeszcze inne szczeliny, co zaprowadzą do Asgardu? Ciekawe było to, jak Thor się piekli, bo jego córeczka jest ważna i musi ją znaleźć żywą. Cap i Wdowa mają nowe pojazdy. Świetnie. Czy zaskoczysz nas czymś jeszcze. Fajna notka. Czekam na Lokiego i duuuży rozpierdol :D Pozdrawiamy :)
    Jutro nn
    iron-adventures.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. O! Nareszcie. Nie masz pojęcia, jak wyczekiwałam nowego rozdziału! I JEST!!!

    Tym razem sytuacja jest dużo bardziej napięta.
    Ale pierwszym, co mnie zdziwiło to to, że nie było rozmowy między Wdową a Stevem. Wydawało mi się, że Kapitan będzie bardziej kategoryczny, no ale w sumie z drugiej strony to sprawy SHIELD i tak są takim małym miki w porównaniu z tym, co się generalnie dzieje w Asgardzie.

    Thor to prawdziwy wulkan :D Ta zemsta tak go napędza, że zrobiłby dziurę w jecie, co zwykle jest specjalnością Hulka. I może faktycznie dobrze, że zostawili Bruce' a w wieży, chociaż jego obecność na pewno by pomogła drużynie. W końcu co to dla bogów pokonać kilku śmiertelników? Thor zawsze uważał go za godnego przeciwnika. No ale nie czepiam się :)

    Uuuu, nowe motocykle, co? ;) Fajnie mają.

    Mam nadzieję, że Sif pomoże Avengers i wspólnie uda im się trafić do Asgardu oraz ocalić Thora przed Lokim, bo mam wrażenie, że właśnie taki był plan Rogatego.
    Och, no i czekać - no właśnie, nawet nie wiem do kiedy - na następny rozdział i odpowiedzi na pytania.
    Generalnie po tak długiej przerwie to rozdział nawet fajny, choć wydaje mi się, że kiedy piszesz regularnie, to nic ci nie ucieka i jakby no, trzymasz klimat.

    Pozdrawiam, no i życzę weny, żeby pisanie szło szybciej, łatwiej i przyjemniej ;)

    OdpowiedzUsuń