piątek, 7 lipca 2017

Witajcie

Przepraszam was moi wierni fani, ale blog zostaje bezterminowo zawieszony. Nie chcę go usuwać, bo chciałabym kiedyś do niego wrócić i mam nadzieję, że będzie to niedługo, jednak jak na razie nie mam pomysłów na kolejne opowiadanie. Pozostawię tego bloga w tej otwartej formie, być może po którymś kolejnym filmie znów przyjdzie do mnie wena i będę mogła go kontynuować. 
Obecnie wkręciłam się w serial Doctor Who i jeśli wypali pomysł, zacznę pisać na wattpadzie opka z tego uniwersum, wtedy pojawi się tu link ;)
Tym czasem, nie mówię wam żegnajcie, ale do zobaczenia (albo raczej do przeczytania) 
Anka

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Przepraszam

Prace nad rozdziałem trwają, ale niestety zbliża mi się sesja i mam mnóstwo zaliczeń, dlatego nowy rozdział ukaże się prawdopodobnie dopiero w połowie lutego. Z góry przepraszam, mam nadzieję, że się nie odrazicie. 

Anka

PS. A to mój rysunek (sprzed jakiegoś czasu). Mam nadzieję, że wam się spodoba i umili czekanie na rozdział.

poniedziałek, 9 stycznia 2017

Początek czy koniec?



Hej :) Oto kolejny, już trzeci, one shot. Ten jest już typowym wprowadzeniem do normalnej historii. 
Jak wydarzenia z Civil War wpłynęły na każdego z bohaterów? Sami możecie przeczytać. Ostrzegam, że jest to dość depresyjny rozdział.  
 A, jeszcze zanim zaczniecie czytać chciałabym podziękować mojej sister, bez której nie powstałaby ostatnia część tego opka. Dzięki za pomoc :D
Zapraszam do czytania, mam nadzieję, że wam się spodoba ;)


Rok 2016 właśnie dobiegał końca. Tony Stark stał na tarasie swojej wieży i w myślach odliczał sekundy do północy, popijając whiskey.
Był sam. Sam w tej cholernej, ogromnej wieży, rozmyślając jak wszystko mogło się tak spieprzyć.
Stracił Pepper, przyjaciół. Pod jego stopami świeciło idiotycznie wielkie „A”, które już nic nie znaczyło. Kolejny rok dobiegł końca i należało zrobić jakieś podsumowanie.
Avengers przestali istnieć. Ci, którzy uciekli z więzienia byli poszukiwani, ale Ross nigdy ich nie znajdzie – i dobrze.
Wdowa też gdzieś zniknęła. Tony nie miał z nią kontaktu od ich ostatniej, dość nieprzyjemnej rozmowy w nowej bazie.
T-Chala nie ruszał się z Wakandy, miał tam dosyć na głowie, w końcu był królem.
Rhodey wycofał się z całego tego biznesu, mimo że dzięki egzoszkieletowi od Tony’ego odzyskał pełną sprawność – ich relacja także stała się dość… dziwna, bo Stark cały czas obwiniał się o to, co spotkało przyjaciela.
Vision po tym wszystkim wyzbył się jakichkolwiek ludzkich uczuć – wyłączył wszystkie protokoły, które upodabniały go do człowieka – stał się robotem na usługach ONZ.
Chyba tylko Spider-Man się nie zmienił – ale to jeszcze dzieciak, a cała ta walka nie dotyczyła go osobiście. Tony też chciałby, żeby jego największymi problemami było nieodrobione zadanie domowe i wracanie do domu przed dwudziestą drugą.
Tymczasem było zupełnie inaczej.
Oczywiście nadal działał jako Iron Man. Nie pozostało mu już nic innego. Światu nie zagrażało żadne większe niebezpieczeństwo, więc Stark ograniczał się do patrolowania miasta i walki z jakimiś złodziejaszkami… i pił coraz więcej. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale prawie nigdy nie był zupełnie trzeźwy…
Północ. Niebo rozświetliły fajerwerki.
- Twoje zdrowie, Steve. – powiedział, kierując szklankę w stronę wiszącej w salonie tarczy, doskonale widocznej przez jedno z okien.
Nie widział go, ani Clinta, ani Wandy od pół roku…
- Kur**! – krzyknął i cisnął szklanką o ścianę.
Szkło rozprysnęło się na milion drobniutkich odłamków, zaścielając podłogę przed drzwiami prowadzącymi do środka.
Byli drużyną. Razem ratowali świat, a teraz świat się na nich wypiął. Nikt nie potrzebował nieprzewidywalnych dziwadeł, które tyle razy ratowały im tyłki. Woleli wziąć ich na smycz, a teraz nawet to im nie wystarczało. Mieli nowe, tresowane zabawki od S.H.I.E.L.D., jak im tam było? – Inhumans.
A tak, właśnie S.H.I.E.L.D. wróciło do życia. I wiecie kto jeszcze? Tak, ten sam agent, „prawa ręka” Fury’ego, którego śmierć zjednoczyła ich na początku. Proszę, jak te losy się plotą: Coulson ginie – rodzi się Avengers, Avengers ginie – Coulson się odradza. Pięknie, nieprawdaż?!
Tony poczuł nieodpartą chęć sięgnięcia po bursztynowy trunek. Wrócił do salonu.
- Szczęśliwego Nowego Roku, panie Stark. – odezwała się Friday.
Stark zacisnął szczęki. Chyba lubił się torturować. Jakiś czas temu zmienił głos A.I. Teraz był to głos Pepper…
Pepper. Zostawiła go, odeszła. Nie mogła patrzeć jak Tony się stacza, nie potrafiła, nie miała już siły, żeby mu pomóc…
- Jaki czas? – zapytał Stark, nalewając whiskey do kolejnej szklanki.
- Trzy miesiące, dwa tygodnie, cztery dni, trzy godzin i dwadzieścia trzy minuty, sir. – odparł chłodny elektroniczny głos Pepper.
Tak, to właśnie wtedy spakowała wszystkie swoje rzeczy i oddała mu klucze.
„Nie mogę tego dłużej znieść, Tony” jej głos drżał. „Już w ogóle nie przypominasz siebie, nie przypominasz nawet człowieka.”
„A czy kiedykolwiek było inaczej?” tego wieczora był pijany (wtedy jeszcze nie tak często, ale i tak zbyt często, sięgał po butelkę).
„Nie było” odwróciła się szybko, aby nie zobaczył łez, które spłynęły jej po policzkach. „Oczywiście zrzeknę się posady dyrektora w twojej firmie” dodała, kierując się w stronę drzwi.
Gdy wytrzeźwiał, próbował ją przekonać, ale już zbyt wiele razy słyszała, że on się zmieni. Już w to nie wierzyła. Jedyne na co się zgodziła, to na pozostanie w firmie, przynajmniej dopóki nie znajdzie kogoś na swoje miejsce, ale tylko pod warunkiem, że nie będzie musiała widywać Tony’ego. I tak się stało.
Miesiąc temu oficjalnie przekazała stanowisko i całkowicie zniknęła z życia Starka.
Tony opadł ciężko na kanapę. W jednej ręce trzymał szklankę z whiskey, w drugiej – całą butelkę.

***

 Wdowa także patrzyła na fajerwerki, tyle, że jakieś sześć godzin wcześniej niż Stark. Sylwestra spędzała w Polsce, akurat trafiła do Wrocławia.
Wkrótce ruszała dalej.
Odkąd „zdradziła” Iron Mana i złamała rozkaz Rossa, nigdzie nie przebywała zbyt długo. Ukrywała się przed ewentualnym pościgiem, ale nie tylko. Nie zamierzała znów żyć z dnia na dzień, uciekać jak zaszczute zwierzę. Wiedziała, że musi znaleźć sprzymierzeńców, kogoś, kto uniemożliwi jej aresztowanie. A jedyną taką osobą był Nicholas Fury.
Sądziła, że po akcji w Sokovii, były dyrektor znów zaczął działać, tyle, że w jeszcze większej konspiracji. Prawdopodobnie pracował nad odbudową S.H.I.E.L.D. jeszcze wcześniej. Wdowa do tej pory go nie szukała. Miała sporo na głowie: szkolenie młodych, misje Avengers… a gdyby Fury chciał, to wiedział gdzie ją znaleźć. Jednak teraz, gdy wszystko szlag trafił, to ona potrzebowała jego.
Tak zaczęły się jej poszukiwania. Przy ich rozstaniu, tuż po upadku S.H.I.E.L.D., dyrektor wspominał o Europie, dlatego kobieta zaczęła właśnie tam. Skontaktowała się z „byłymi znajomymi” z agencji, upewniając się, że na pewno należeli do tej dobrej. Zbierała tropy i poszlaki i tak trafiła tu. Była już naprawdę blisko odnalezienia, jak przypuszczała, nowej S.H.I.E.L.D.
A’propos S.H.I.E.L.D.. Było to jakiś miesiąc temu. Wdowa siedziała w małym pubie gdzieś w Niemczech. W telewizji akurat leciały wiadomości. Natasha jako były rosyjski szpieg znała wiele języków najbliższych sąsiadów „jej” państwa – większość słowiańskich, do tego niemiecki i kilka innych. To podstawa aby wtopić się w tło. Tak więc kobieta nie miała problemów ze zrozumieniem, co mówi prezenterka.
Okazało się, że S.H.I.E.L.D. się odrodziło i w dodatku z jakimś całkowicie randomowym facetem na czele. O akcji z Inhumans wiedziała już dawno, jednak nie stanowili oni na tyle dużego zagrożenia, żeby Avengers musieli się w to mieszać, dlatego pozostawili tę sprawę rządowi, a właściwie, jak się okazało – S.H.I.E.L.D. Jednak powrót agencji nie zdziwił Wdowy tak bardzo, jak to co zobaczyła kilka dni później w Berlinie.
Szła właśnie na spotkanie z informatorem, gdy jej uwagę przykuły telewizory na wystawie sklepu elektronicznego. Właściwie nie same urządzenia, a to co było na nich wyświetlane. Jakaś większa rozróba w Stanach w LA (nie wiele było napisane, a dźwięk był niesłyszalny przez szybę). Pokazano kilka ujęć z akcji nowej S.H.I.E.L.D., jeden z agentów wydał się kobiecie dziwnie znajomy. Był to nie kto inny jak Phil Coulson. Jak na martwego od czterech lat, wyglądał wyjątkowo żywo.
Natasha nie wiedziała czy jest bardziej zła, że Fury nic jej nie powiedział, czy pod wrażeniem, że Coulsonowi udało się urywać przez te wszystkie lata.
Ale cóż, obie informacje nie miały dla niej większego znaczenia. Nie miała zamiaru dołączać do nowej S.H.I.E.L.D. – nie ufała rządowym pieskom. A jeśli chodzi o Coulsona? Fury wielokrotnie nie wtajemniczał jej w swoje plany, z resztą były dyrektor naprawdę robił gorsze rzeczy, aby osiągnąć swój cel, niż upozorowanie śmierci jednego z agentów…
- Hej, masz papierosa? – z zamyślenia wyrwał ją męski głos.
Wdowa była na rynku, miała się tu spotkać z kolejnym informatorem, ale do tego zostało jeszcze trochę czasu. Stała tuż przy kamienicach otaczających plac, wolała nie zagłębiać się w tłum. Obok niej pojawiła się grupka, wyraźnie już podpitych, studentów. Dwie dziewczyny, trzech chłopaków. Pewnie przyszli popatrzeć na fajerwerki.
- Czeskie mocne. – Wdowa wyjęła paczkę z kieszeni.
- Wolę niemieckie. – odparł postawny brunet, który zaczepił Natashę. – Ale daj.
Kobieta uśmiechnęła się i rzuciła mu paczkę. W tym momencie jeden z jego kolegów zachęcająco wyciągnął w jej stronę butelkę piwa.
- Napijesz się? – Natasha obrzuciła go szybkim spojrzeniem. – Rosyjski lager.
- Dzisiaj nie pogardzę. – odparła i sięgnęła po alkohol.
Student otworzył paczkę z papierosami i wyjął z niej jednego, resztę schował do kieszeni. Wdowa przyłożyła butelkę do ust, udając że pije. Poczuła, że coś oprócz piwa dotknęło jej warg.
- Zrywamy się do klubu. – odezwała się jedna z dziewczyn. – Idziesz z nami?
- Sorki, mam randkę. – odparła.
- Jak tam chcesz. – powiedział student z papierosem. – Zwijamy się. Do zobaczenia.
- Jak najszybciej. – gdy tylko zniknęli jej z oczu, niezauważalnie wylała piwo.
Z butelki wypadła mała plastikowa kapsułka. Wdowa się uśmiechnęła. Już się doczekała swojego informatora. Dobra przykrywka. Żaden postronny obserwator nie domyśliłby się, że właśnie doszło do wymiany informacji.
Wdowo zniknęła z rynku. Gdy tylko znalazła się po za zasięgiem wzroku przypadkowych ludzi, przełamała kapsułkę. W środku była karta SIM. Kobieta szybko wpięła ją do telefonu i niemal natychmiast po uruchomieniu, urządzenie zaczęło dzwonić. Wdowa upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu i odebrała.
- Podaj personalia – usłyszała mechaniczny kobiecy głos.
Ta, paranoja na temat bezpieczeństwa, skąd ona to znała? Nawet jeśli dzwonią do ciebie i tak musisz się przedstawić.
- Natasha Alianova Romanoff, aka Czarna Wdowa, agentka poziomu siódmego. – powiedziała po angielsku z silnym rosyjskim akcentem, taką próbkę głosu podała w starym S.H.I.E.L.D. jako swój identyfikator.
Usłyszała kliknięcie, a potem jakiś szum.
-Witaj, Natasha. – w słuchawce zadźwięczał znajomy głos. – Myślałem, że szybciej mnie znajdziesz. Albo ja stałem się lepszy w zacieraniu śladów, albo ty wyszłaś z wprawy siedząc w kurortach Starka.
- Jeszcze nie znalazłam. – odparła. – Gdzie jesteś?
- Naprawdę wyszłaś z wprawy, trzeba będzie coś z tym zrobić. – tym razem głos nie dobiegał z telefonu, ale zza jej pleców.
Natasha odwróciła się, odruchowo sięgając po pistolet ukryty pod kurtką. Jednak okazało się to niepotrzebne. Przed nią naprawdę stał Nicholas Joseph Fury dyrektor starej S.H.I.E.L.D., jej S.H.I.E.L.D.
- Tak dać się podejść? – odezwał się ponownie mężczyzna. – To do ciebie nie podobne.
- Chyba się starzeję. – kobieta uśmiechnęła się, chowając broń.
Naprawdę cieszyła się z tego spotkania.
- Powiedz mi Romanoff, co się z wami, do cholery, stało? – zapytał poważnie były dyrektor.
- Chyba nie chcesz rozmawiać o tym na ulicy? – Wdowa zmierzyła go wzrokiem.
Fury odwrócił się i ruszył przed siebie, Natasha zaraz za nim.
Mężczyzna całą drogę milczał, ona także nie zadawała pytań. Zatrzymali się po kilkunastu minutach przed jakimś starym zaniedbanym budynkiem, na pierwszy rzut oka przypominał trochę bunkier. Były dyrektor upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu i wszedł do środka.
Wdowa spodziewała się technologicznie zaawansowanej bazy, a tym czasem jej oczom ukazała się zwykła ruina. Budynek był tak samo obskurny na zewnątrz jak i w środku.
-  Nie mów, że to twoja nowa siedziba – odezwała się, mierząc wnętrze krytycznym wzrokiem.
- A co? Nie podoba ci się? – mruknął Fury.
Dotknął ściany po swojej prawej, wprowadził jakiś kod na panelu, który się pojawił i nagle Wdowie usunęła się ziemia po nogami. Kobieta musiała przykucnąć, aby się nie przewrócić. Okazało się, że stali na platformie windy, która właśnie ruszyła w dół.
- Nieźle. – agentka uśmiechnęła się, wstając.
Chwilę później znaleźli się w długim białym korytarzu, oświetlonym zimnym blaskiem jarzeniówek. Wdowę przeszył nieprzyjemny dreszcz – dawne wspomnienia. Spojrzała na byłego dyrektora. Mężczyzna ruszył wzdłuż rzędów jednakowych drzwi.
Po chwili weszli do pokoju znajdującego się dokładnie naprzeciwko windy, po drugiej stronie korytarza.
Okazało się, że był to gabinet. Wdowa nigdy nie posądziłaby Fury’ego o sentymentalizm, ale najwidoczniej się myliła. Ten gabinet wyglądał niemal identycznie, jak ten w Triskelionie. Jedyną różnicą był ekran imitujący okno.
Mężczyzna usiadł za biurkiem i wskazał Natashy krzesło naprzeciwko.
- Myślę, że teraz możesz odpowiedzieć na moje pytanie. – przypomniał.
- Jestem pewna, że sam znasz odpowiedź.- odparła, rozsiadając się na krześle. – Stark i Rogers pokłócili się o Akta.
- To wiem. – Fury pochylił się nad biurkiem. – I szczerze, gówno mnie to obchodzi. Oni kłócą się, odkąd się poznali, ale jakoś do tej pory zespół się przez to nie rozpadł.
- Dobrze wiesz, że to było bardziej skomplikowane. – Wdowa wyprostowała się i założyła nogę na nogę. – Ross, Zemo, atak na ONZ. Steve nadal jest za bardzo związany z Zimowym Żołnierzem.
- I jeszcze ta sytuacja z rodzicami Starka. – mruknął mężczyzna.
- Co? – Natasha zmarszczyła brwi. – Jaka sytuacja?
- Ty nic nie wiesz? – zdziwił się Fury. – W sumie to wyniknęło po twoim zniknięciu. Barns zamordował rodziców Starka na polecenie Hydry.
- Jak bardzo źle? – zapytała tylko.
- Prawie się pozabijali. – były dyrektor wstał z fotela.
 - Chwileczkę. – Natasha również wstała. – Skoro wiesz o wszystkim lepiej niż ja, to po cholerę, to twoje głupie pytanie?
Stanęła naprzeciwko mężczyzny.
- To nie było moje pytanie. – odparł poważnie. – Nie chodziło mi o Avengers, ale o ciebie i Bartona. Do tej pory zawsze jakoś ogarnialiście tę bandę świrów. Po to zostaliście do nich przydzieleni. A teraz co? Stajecie po przeciwnych stronach? Dopuszczacie do tych idiotycznych walk?
Tego było już za wiele. Wdowa mogła to załatwić na spokojnie, tak aby Fury nie poznał jak bardzo jest teraz na niego wściekła, ale po co? Niech się dowie, niech wie, że nie warto drażnić pająków, bo mogą ukąsić.
- Że co?! – krzyknęła. – A co niby mogliśmy zrobić?! Próbowałam przekonać Rogersa, ale to jak grochem o ścianę. A Clinta nie chciała w ogóle w to mieszać. Dosyć już zrobił, zasłużył na normalne życie – „on przynajmniej je miał” pomyślała z goryczą. – A może wolałbyś, żebym przekonywała Starka?! Żebyśmy ramię w ramię stanęli przeciwko ONZ?! O nie, to nie była ani moja, ani jego wina. Tylko TWOJA. Gdzie byłeś?! Wolałeś siedzieć z założonymi rękami, niż ruszyć tyłek i ogarnąć cały ten burdel. Stworzyć drużynę jest łatwo, ale gdy pojawiają się jakieś kłopoty to TY  się wycofujesz. A teraz szukasz kozła ofiarnego. Ja nim NIE BĘDĘ.
Dyrektor milczał. Kobieta miała rację. Podjął złą decyzję. Hill kilkukrotnie prosiła go, aby zareagował, ale on myślał, że Avengers jakoś się dogadają, jak zawsze. Jednak tym razem się pomylił. A cena za jego pomyłkę była zbyt wysoka.
Odwrócił się od Wdowy i spojrzał na biurko, na którym leżała teczka z aktami nieszczęsnej sprawy.
- Przepraszam – powiedział.

***

Steve wrócił do środka. Nie miał ochoty oglądać fajerwerków. Za bardzo kojarzyły mu się z jego, kiedyś, ulubionym świętem. Za dużo się wydarzyło.
Nie mógł być już dłużej Kapitanem Ameryką. Nie dlatego, że nie miał tarczy. Nie było też tak, że nie chciał. Chciał i to bardzo. Ale był poszukiwany. Świat uznał go za przestępcę, a przestępca nie może być symbolem.
Nadal uważał, że podjął właściwą decyzje: nie wszystkie, ale tę najważniejszą. Jednak świat uważał inaczej. Prawie cały świat.
Po walce na Syberii (tego starcia żałował i podejrzewał, że nie tylko on), Black Panther zaoferował mu i Bucky’emu pomoc. Odstawił Zemo, którego udało mu się pojmać, do siedziby CIA, a potem wszyscy udali się do Wakandy. Jednak Steve nie mógł tam długo zostać. Musiał uwolnić przyjaciół, którzy mu zaufali. Bucky zdecydował się zostać w Wakandzie…
T’Chala znów pomógł. Dzięki niemu Rogers miał szansę niepostrzeżenie dostać się do więzienia. Król pozostał w swoim królestwie, a Kapitan ruszył na misję.
Udało mu się uwolnić przyjaciół. Nie mogli jednak ponownie stworzyć drużyny, wszyscy byli zbiegami i musieli znaleźć bezpieczne kryjówki.
Barton wrócił do swojej rodziny. Nikt, za wyjątkiem Avengers i Fury’ego, nie wiedział gdzie jest jego dom, a Clint, mimo wszystko, nie wierzył, że Stark mógłby zdradzić Rossowi gdzie to jest. Zabrał ze sobą też Wandę. Uznał, że dziewczyna zasłużyła na odrobinę normalne życia i na rodzinę. Był to winien jej bratu. W końcu gdyby nie on, nigdy nie zobaczyłby swojego najmłodszego syna.
Do Scotta pomocną dłoń znów wyciągnął Hank. W prawdzie Ross wiedział o powiązaniach Ant-Mana z Pymem, ale nie wiedział wszystkiego o naukowcu, np. o kilku jego kryjówkach jeszcze z czasów gdy sam był superbohaterem. W jednej z nich zamieszkał Lang. Hank odbudował dla niego skafander – starego niestety nie udało się odzyskać, na szczęście Scott zdążył się pozbyć serum, zanim kostium wpadł w łapy wojska. Lang jednak nie wrócił do bycia bohaterem, nie bardzo miał taką możliwość. Skafander był mu potrzeby, aby móc odwiedzać córeczkę. Bardzo za nią tęsknił, a w obecnej sytuacji nie było możliwości na normalne wizyty. Ani jego była, ani jej nowy partner nie mogli go zobaczyć. Sporo ryzykował przychodząc do Cassie, ale wolał z powrotem trafić do więzienia, niż zrezygnować z tych odwiedzin.
Sam postanowił zostać ze Steve’em. Nie miał żadnej bliższej rodziny, a jego najlepszym przyjacielem był właśnie Rogers. Udało im się skontaktować z agentką Carter, a ona pomogła im stworzyć nowe tożsamości i się ukryć. Gdyby jej szef się o tym dowiedział, mogłoby się to dla niej źle skończyć.
Steve i Sam zamieszkali w Manchesterze. Oboje musieli zmienić wygląd. Rogers przefarbował włosy i zapuścił zarost, zaczął się też inaczej ubierać, Willson natomiast się ogolił, zaczął nosić okulary (zerówki) i także zmienił styl ubioru. Tak więc Steve Rogers przestał istnieć, a zamiast niego pojawił się John Dugan, nauczyciel plastyki w jednej z miejscowych szkół. Natomiast zamiast Sama Willsona, po ulicach chodził teraz Chris Nixon, bibliotekarz.
Steve’owi coraz bardziej ciążyło to, że nie mógł już pomagać ludziom. Chciał znów stać się superbohaterem. Coraz częściej zastanawiał się, czy nie założyć znów maski. W prawdzie Kapitanem Ameryką nie mógł już być, ale przyjąć jakąś inną tożsamość…
Za oknem ucichły ostatnie fajerwerki, noc spowił mrok, a przyjaciel udali się na spoczynek.

czwartek, 29 grudnia 2016

Raport z Misji Marii Hill


Drugi i jak na razie ostatni One-Shot, mam nadzieję, że wam się spodoba. Wkrótce postaram się ruszyć z normalnym opowiadaniem, trzymajcie kciuki :) A teraz zapraszam do czytania ;)



SZKIC RAPORTU: MISJA „AVENGE”
DATA WPISU: 1 MAJ 2015
AGENT PROWADZĄCY: MARIA HILL
CEL MISJI: OBSERWACJA I NADZÓR GRUPY AVENGERS
CEL POBOCZNY: ODNALEZIENIE BERŁA LOKIEGO

Dobra mam dosyć tego oficjalnego żargonu! I tak nie ma już S.H.I.E.L.D.!

Jestem Maria Hill, agentka… była agentka S.H.I.E.L.D. Agencja rozpadła się, gdy wyszło na jaw, że była na wskroś przesiąknięta Hydrą.
Gdy było już po wszystkim, Fury wyjechał do Europy (nie zostałam wtajemniczona po co, ale prawdopodobnie chciał odbudować agencję), natomiast mnie kazał pilnować najbardziej nieprzewidywalnych ludzi na Ziemi, a jednocześnie jej największych obrońców – Avengers.
S.H.I.E.L.D. już nie było, a ktoś musiał dopilnować, żeby byli gotowi kiedy nadejdzie zagrożenie.
Więc skończyłam jako osobista niańka dla zadufanego w sobie miliardera i naukowca, który w każdej chwili mógł się zmienić w potwora. Najęłam się jako asystentka Starka, w ten sposób najłatwiej było kontrolować miejsce pobytu wszystkich bohaterów. Oczywiście miało to też sporo minusów, jak: wynoszenie śmieci, robienie prania, jednym słowem – to co robiła Pepper, zanim została dyrektorem firmy. Nie wiem, jak ona to wytrzymywała.
Oprócz Avengers miałam też na oku Coulsona i tę jego nową S.H.I.E.L.D. Cała ta sprawa Inhumans - musiałam mieć rękę na pulsie i pilnować, czy to wszystko nie wymknie się spod kontroli. A w razie potrzeby zaangażować w to Avengers.
Jednak jak na razie nie było takiej potrzeby. A nawet to Coulson pomógł mnie.
Po rozpadzie S.H.I.E.L.D., jeszcze zanim Fury opuścił kraj, dokładnie analizowaliśmy jakie tajne technologie i pozaziemskie artefakty mogły wpaść w ręce wroga. Było tego aż za wiele, jednak najbardziej niebezpieczne wydawało się Berło Lokiego, które skonfiskowaliśmy po bitwie o Nowy Jork. Było ukryte w jednym z najpilniej strzeżonych magazynów agencji, ale po ty przewrocie mogło być wszędzie. Trzeba było je odnaleźć. A to było moje zadanie – nie łatwe, nadmieńmy.
Oczywiście przeszukiwałam różne bazy danych, a Romanoff zgodziła się mi pomóc podczas misji w terenie (była jedynym agentem ze starej S.H.I.E.L.D. – nie tej Coulsona – z którym miałam kontakt. Barton gdzieś zniknął bez śladu, chociaż byłam pewna, że Wdowa wiedziała, jak go znaleźć, mimo że temu zaprzeczała.)  ale nasze działania na niewiele się zdały. Włócznia zapadła się pod ziemię. Aż do dnia, w którym Coulson zadzwonił z informacją, że znalazł ją w Sokovii. Pozostało tylko wezwać Avengers.
Z Kapitanem nie było problemu, chwilowo przebywał w AvengersTower, a nawet gdyby nie, to pozostawał w Nowym Jorku i oczywiście czynnie działał jako superbohater. Starkowi ostatnio nie chciało się zakładać zbroi (ale wiedziałam, że już dawno zdążył jakąś zbudować i starał się to ukryć przed Pepper), ale gdy tylko pomachałam mu przed nosem porządną misją od razu wskoczył w garniturek. Z Bannerem ostatnio nieźle zaczęła się dogadywać Wdowa i bez problemu udało jej się go przekonać do powrotu. Bartona też ona sprowadziła (miałam rację!). Pozostał jeszcze Thor, wiedziałam, że od jakiegoś czasu mieszka ze swoją dziewczyną w Londynie. Wystarczył jeden telefon i już był z powrotem w wieży.
Na początek wysłałam ich na kilka misji treningowych, nie współpracowali prawie od trzech lat, musieli się znowu zgrać.
Już wkrótce najważniejsza misja. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie gładko.


UPDATE
DATA WPISU: 1 GRUDZIEŃ 2015

Nieźle się namotało. Roboty chcące zawładnąć światem, latające miasto… O wszystkim można poczytać w gazetach lub zobaczyć w wiadomościach, więc nie będę się rozpisywała.
Grunt, że odzyskaliśmy Helicarrier (dzięki Phil) i mogliśmy posprzątać choć część bałaganu jaka się narobiła.
Po akcji w Sokovii ulotniłam się razem z Furym. Okazało się, że zorganizował sobie bazę w jednym z państw Europy Środkowo-Wschodniej i odbudowywał agencję. Jednak całkowicie zmienił jej profil. Mieliśmy się nie wtrącać, póki to nie będzie całkowicie konieczne. Obserwacja i nic więcej. Ewentualnie lekkie pokierowanie Avengers.   
A właśnie Avengers. Zorganizowali sobie nową bazę i zaczęli działać całkowicie niezależnie. Właściwie ze starego składu zostali tylko Kapitan i Wdowa. Thor wrócił do Asgardu, Hulk ulotnił się w niewyjaśnionych okolicznościach, Hawkeye też gdzieś zniknął, a Stark postanowił trochę pożyć normalnym życiem. Ale Steve i Natasha nie mogli narzekać na braki kadrowe, do Avengers dołączyli nowi bohaterowie: Falkon (po akcji w Sokovii zdecydował się znów działać u boku Kapitana jako bohater), Scarlett Witch (narobiła trochę zamieszania, ale w końcu okazała się stać po dobrej stronie), Vision (android stworzony przez Ultrona, Starka, Bannera i Thora – co ta za mieszanka?!) oraz War Machine (kumpel Tony’ego, który kilka lat temu gwizdnął mu zbroję). Drużyna dobrze sobie radziła. Wkrótce wrócił do niej Stark – w końcu był Iron Manem, ego nie pozwalało mu na długo odwiesić garniturka (zwłaszcza teraz, gdy między nim, a Pepper coś się psuło – Stark chował się do swojej skorupy).
Skąd to wiem? Fury pozostawił mi misję obserwacji Avengers, przydzielił nawet kilku ludzi, więc wiedziałam o wszystkim.


UPDATE
DATA WPISU: 30 MAJ 2016

No i zmieniam misję. Avengers już nie istnieje i nie wiem, czy drużyna kiedykolwiek poskłada się na nowo. A wszystko przez kilka głupich kartek.
Gdy ONZ zdecydowało się wprowadzić Sokovia Acords, posypała się lawina nieszczęść. Avengers podzielili się na dwa wrogie obozy i … a z resztą każdy o tym wie, bo trąbiły o tym chyba wszystkie media.
Na domiar złego pojawił się ten cały Zemo co ostatecznie doprowadziło do końca drużyny.
Gdy to wszystko się zaczęło, prosiłam Fury’ego, żeby interweniował, ale nie, oczywiście, on wszystko zrobi po swojemu. Nie chciał się wtrącać w całą tę sytuację, orzekł że Avengers są dorośli i powinni to załatwić sami. Ta, dobre mi sobie.
Ta zbieranina niezrównoważonych charakterów, nic nie załatwi między sobą.
Fury upierał się, że zjednoczą się przeciwko wspólnemu wrogowi, dlatego nie robiliśmy nic z Zemo. Na początku dyrektor miał rację, Stark zignorował rozkazy, żeby pomóc Rogersowi. Ale pozwolenie Zemo działać było najgorszym pomysłem w historii. O mały włos, a doszłoby do tragedii.
Teraz jest już po wszystkim… A raczej jeszcze wiele przed nami. Połowa drużyny była zamknięta w więzieniu – „była” to odpowiednie słowo, bo niedawno zdołali uciec. Gdzie teraz są i co robią – nie mam pojęcia i w sumie nie chcę wiedzieć.
Gdyby Fury zareagował na czas nie doszłoby do tego wszystkiego, a teraz - co? Ziemia została bez porządnej TARCZY (Colson coś tam jeszcze kombinował, ale Akta także jemu związały ręce), bez Avengers, bez jakiejkolwiek obrony… Co zrobimy gdy ktoś zaatakuje?
Dzięki „dyrektorze” – zniszyłeś Ziemię.

KONIEC WPISU.

NOTATKA DO SIEBIE: Pod żadnym pozorem nie wysyłać tego Fury’emu!!!!!