Sorki, że dopiero tera, ale mam nadzieję, że wam się
spodoba. Miłego czytanie J
Jet wyciągał 3,5 Macha*, więc
Sam szybo dotarł na miejsce. Wylądował koło jakiegoś zwykłego domu w małym
miasteczku. Współrzędne się zgadzały, ale trudno mu było uwierzyć, że nordycki
bóg piorunów mieszka w takim miejscu.
Gdy wysiadł z jeta, drzwi
domu otworzyły się i wyszedł z niego postawny, muskularny mężczyzna o długich,
blond włosach. Trzymał w ręce młot.
- Kim jesteś? – zagrzmiał.
Sokół bez problemu go
rozpoznał, mimo że Thor nie przypominał już wikinga.
- Nazywam się Sam Wilson –
powiedział – Przysłał mnie Kapitan Ameryka…
Resztę jego słów zagłuszył
świst śmigieł. Gromowładny w ostatniej chwili odepchnął go na bok, bo
helikoptery, z żółtą czaszką na drzwiach, otworzyły ogień.
W drzwiach pojawiła się jakaś
kobieta.
- Co tu się dzieje? –
zapytała.
- Ukryj się, Jane – Thor
odwrócił się do niej i… to był błąd.
Rozległ się huk. Bóg piorunów
oberwał jakimś pociskiem. Odrzuciło go kilkanaście metrów w tył.
Sokół, w tym czasie, zdążył
odnaleźć w jecie swój pistolet (sam pojazd był nieuzbrojony). Sam zaczął
strzelać do wroga. Thor podniósł się z ziemi. Wokół jego młota zaczęły zbierać
się pioruny. Zakręcił nim kilkakrotnie i posłał grom w stronę śmigłowców. Jedna
z maszyn zajęła się ogniem. Silniki przestały działać i helikopter zwalił się z
potwornym hałasem na ziemię. Drugi śmigłowiec skierował całą siłę ognia w
stronę Azgardczyka. Pocisków i rakiet było zbyt wiele. Thor nie mógł
zaatakować. Falcon wycelował i wystrzelił. Trafił w sam środek szyby
helikoptera, która momentalnie pokryła się siateczką pęknięć. Żołnierze Hydry
stracili widoczność, przerwali na chwilę ostrzał. To wystarczyło. Gromowładny
znów przywołał pioruny. Drugi śmigłowiec rozbił się. Wraków szybko zaczęli
uciekać ludzie. Chwilę potem obie maszyny wybuchły.
- Nie warzcie się tu wracać.
– krzyknął, do uciekających, Thor.
Po czym odwrócił się i wbiegł
do domu.
- Jane! – zawołał.
Dziewczyna wyszła z sypialni
i rzuciła mu się na szyję.
- Co się stało? Co to było? –
płakała.
- Spokojnie – Thor ją objął –
Już po wszystkim.
Zaprowadził ją do salonu.
Sokół wszedł do domu. Zajrzał
do pokoju.
- Wejdź – zaprosił go Thor.
Sokół usiadł na fotelu obok
nich. Dopiero teraz zauważył, że kobieta jest w ciąży.
- Gratuluję powiększenia
rodziny – powiedział.
- Dziękujemy – odezwała się
Jane, nadal obejmowała gromowładnego, ale oczy miała już suche.
- Co cię tu sprowadza, przyjacielu Kapitana? –
zapytał Thor.
- T.A.R.C.Z.A upadła i … -
zaczął Sam.
- Jak to? – przerwał mu bóg
piorunów.
Falcon opowiedział mu, co się
wydarzyło.
- Kapitan chciałby, abyś
wrócił do drużyny i pomógł nam walczyć z Hydrą.
- Przyjacielu, teraz nie
mogę, muszę zaopiekować się rodziną. – spojrzał na Jane.
- Thor, twoja rodzina nie
będzie bezpieczna dopóki nie pokonamy Hydry. – powiedział Sokół. – Widziałeś co
się dzisiaj stało.
- Masz słuszność – zamilkł.
Jane spojrzała na niego.
- Leć ocalić świat –
uśmiechnęła się i pocałowała go.
***
Wdowa właśnie weszła do jeta.
Był tam komputer z programem do rozpoznawania twarzy. Natasha wgrała zdjęcie
Hawkeye’a do bazy. Zaczęło się przeszukiwanie. Program miał dostęp do wszelkich
nagrań z monitoringu w całych Stanach. Porównywał zdjęcie z ujęciami i wykrywał
pasujące.
Wdowa poszła przebrać się w
swój kostium. Właśnie sprawdzała, czy ma pełne magazynki w pistoletach, gdy
komputer zapiszczał. Na ekranie pojawiły się kadry z nagrań i lokalizacja.
Clint był w Chicago.
Natasha wystartowała.
Włączyła autopilota. Wkrótce dotarła na miejsce. Włączyła maskowanie i
wylądowała na dachu starej opuszczonej fabryki. Wysiadła, postanowiła zostawić
maskowanie aktywne, aby nikt nie zobaczył jeta.
"Hawkeye jest gdzieś w
tym budynku" pomyślała, rozglądając się do koła.
Na dachu nie było żadnych drzwi.
Postanowiła wejść przez okno. Spuściła się po linie. Niestety, zamiast szyby
były deski. Odbiła się od nich i rozhuśtała. Uderzała nogami w zabezpieczenie
coraz mocniej. W końcu puściło, a ona wpadła do środka. Odpięła linę. Usłyszała
jakiś szmer. Gdy się odwróciła, zobaczyła Hawkeye'a stojącego w drzwiach.
Trzymał napięty łuk wycelowany w nią. Natychmiast go opuścił.
- A, to ty - powiedział - Co
cię tu sprowadza?
- Upadek T.A.R.C.Z.A. -
kobieta rozglądała się po pomieszczeniu.
Było obskurne, ze ścian
odpadał tynk, a podłogę przeżarły korniki.
- Chodź na dół. - Clint
wyszedł z pokoju i zniknął w korytarzu.
Wdowa ruszyła za nim. Po
chwili znaleźli się na parterze. Ten pokój miał pomalowane ściany, na podłodze
kafelki... Oprócz porozrzucanych rzeczy był całkiem ładny.
Hawkeye usiadł na kanapie,
koło telewizora. Natasha wybrała krzesło.
- No więc mów - odezwał się
Barton.
- Kapitan reaktywuje
drużynę.- oznajmiła kobieta.
- OK. Ale co się dokładnie
stało? - zapytał - W telewizji okrzyknęli T.A.R.C.Z.A. organizacją
terrorystyczną...
Wdowa opowiedziała mu o
wszystkim, co się wydarzyło.
- Oczywiście, że dołączę. -
powiedział Clint, gdy skończyła.
- W takim razie lećmy - Wdowa
wstała.
- Muszę najpierw
"posprzątać" kryjówkę - oznajmił - Daj mi namiary na miejsce
spotkania niedługo dołączę.
- Pod StarkTower - Natasha
wyszła z pokoju.
Wdowa wracała do Nowego
Jorku. Gdy przelatywała nad jakimś lasem, na niebie pojawiły się trzy czarne
punkty. Powiększały się z dużą szybkością. Po chwili Natasha była już w stanie
je rozpoznać. Wrogie samoloty. Włączyła kamuflaż, ale był, już za późno, aby
ukryć białego orła na skrzydle. Tamci wystrzelili rakiety na podczerwień. Wdowa
zrobiła, błyskawiczny zwrot. Ledwo udało jej się uniknąć trafienia. Wystrzeliła
z działka laserowego. Samoloty nie były tak zwinne jak jet. Natasha uszkodziła
silnik jednego z nich. Jednak maszyna nie spadła. Pozostałe odpaliły pociski.
Kobieta próbowała zrobić unik, ale się nie udało. Rakiety zniszczyły dwa
silniki jeta. Maszyna zaczęła spadać. Wdowa zdążyła jeszcze posłać w stronę
samolotów duży pocisk, zanim jet uderzył w ziemię. Przerył kilkanaście metrów,
tworząc głęboki rów i wyrywając drzewa, znieruchomiał...
**********************************************************************
*Mach – jednostka prędkości, 1Mach = prędkość dźwięku
boskie i cudne za jednym razem jaka akcja z Wdową naprawdę bardzo ciekawe ale miałaś dodać dwa na drugie liczę jutro plooooooooose
OdpowiedzUsuńAjajajajaj! Ulubione paringi (czy jak to tam nazywają) to Thor z Jane i Hawkeye z Wdową, opowiadanie jest ciekawe, no poprostu miód, malina, wczoraj napisałam też fanficka i weź przeczytaj czy będzie okey, nikt narazie nie wszedł (oprócz mnie 25 razy xD) polish-avengers.blogspot.com
OdpowiedzUsuńGromowładny - kojarzy mi się to tylko ze Skyrimem, był wspopniany u nie na blogu. Hmm... Nazwałabym go w jego stroju nie jak wiking, tylko w zbroi, wikingowie to zupełnie inna bajka. "Nie wyglądał jak wiking", ja bym powiedziała "wyglądał jak normalny człowiek (z tej planety)". Hm!
OdpowiedzUsuńThor pochodzi z mitologii nordyckiej (jest jednym z bóstw wyznawanych przez wikingów) i jest określany jako Gromowładny (nie jestem pewna czy w filmie pojawia się to określenie).
Usuń