niedziela, 23 marca 2014

Rozdział V



Hej! Sorki, że dopiero teraz dodaję notkę, ale tak wyszło. W tym rozdziale postaram się umieścić więcej opisów, bo zauważyłam, że moje opowiadanie bardziej przypomina streszczenie (za mało formy J) Piszcie w komentarzach, co uważacie ;)


Pepper wróciła nad ranem. Była w służbowych sprawach w Waszyngtonie.
Było jeszcze ciemno, gdy jej limuzyna – Tony nie kazał jaj jeździć taksówkami - zatrzymała się pod StarkTower. Dziewczyna wysiadła, a kierowca zabrał jej bagaże.
- Zanieś je do salonu – powiedziała, kierowca skinął głową – Dziękuję.
Pepper weszła do wieży. Ruszyła do sypialni. Łóżko było zasłane, wszystko wyglądało tak jak przed jej wyjazdem.
„Tony pewnie znowu spędził całą noc w laboratorium” pomyślała i poszła to sprawdzić.
Zastała go tam, śpiącego na siedząco z głową na stole. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Obudź się – szepnęła łagodnie – W łóżku będzie ci wygodniej.
Tony uchylił powieki, mrugnął kilka razy, po czym podniósł się i przeciągnął, ziewając.
- Cześć kochanie – odwrócił się i ją pocałował – Już wróciłaś?
- Przed chwilą – uśmiechnęła się rudowłosa. – Gdy nie zastałam cię w sypialni, wiedziałam, że będziesz tutaj – wzrok Pepper padła na części rozłożone na stole. – A co to jest?
 - Nie ważne – odpowiedział Stark, wstając. Stanął za nią i objął w pasie. – Stęskniłem się – szepnął jej do ucha.
- Przecież nie było mnie tylko pół dnia – obróciła się w jego ramionach i spojrzała mu w oczy.
- I całą noc – uśmiechnął się do niej.
- Te akurat spędziłeś tutaj – Pepper pochyliła się ku niemu.
Ich usta dzielił zaledwie centymetr, gdy zabrzęczał komunikator w kieszeni Starka. Rudowłosa odsunęła się. Tony ze złością wyjął urządzenie. Miał ochotę roztrzaskać je o ścianę. Ale tego nie zrobił. Urządzenie nadal wydawało irytujący dźwięk.
- No odbierz – powiedziała Pepper. W jej głosie nie było gniewu. – Może to coś ważnego.
Chyba miała rację, bo gdy Stark w końcu odebrał, na ekranie wyświetlił się napis PILNE!
- Włamanie do instytutu robotyki na Manhattanie, sir – oznajmił J.A.R.V.I.S.
Tony opuścił rękę z komunikatorem. Rudowłosa do niego podeszła.
- No leć – pocałowała go w policzek i wyszła z laboratorium.
Stark westchnął i staną na środku pracowni.
- J.A.R.V.I.S. zbroja.
Części pancerza zaczęły latać po całym pomieszczeniu. Chwilę później Iron Man już leciał nad rozświetlonym miastem.
Kiedy dotarł do zaatakowanego instytutu, zawisł na chwilę nad budynkami. Akurat tu musiało być zupełnie ciemno.
- Włącz noktowizor – zwrócił się do komputera.
- Tak jest, sir. – po chwili Tony widział jak w dzień.
Rozejrzał się po okolicy. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Trzy budynki ustawione w podkowę na około małego placu. Żadnych oznak włamania. Nagle główne drzwi środkowego budynku wyleciały z hukiem ze ściany i wylądowały na środku placyku. Z wnętrza wyszedł prawie trzymetrowy robot, zamiast ramion miał dwa duże miecze, a jego głową był mały dysk ze świecącymi na czerwono oczami. Za nim wybiegło kilka mniejszych, żółtych botów. Tony wylądował kilkanaście metrów od nich.
- Co tu się dzieje? – zapytał.
Zamiast odpowiedzi otrzymał grad pocisków. Szybko poderwał się do lotu i włączył osłonę. Lasery Żółtych odbijały się od niewidzialnej tarczy, a robot bezskutecznie wymachiwał w powietrzu ostrzami próbując dosięgnąć Iron Mana. Ten otworzył ogień. Jego repulsory nie robiły wrażenia na maszynie, więc przeniósł ostrzał na Żółtych. Słabsze strzały odbijał się od nich nie pozostawiając najmniejszych uszkodzeń.
- Odpal repulsor piersiowy – krzyknął Stark do komputera.
 Duża dawka energii trafiła w jednego z przeciwników, który rozpadł się na kawałki. Wskaźniki na wyświetlaczu w hełmie Tony’ego zaczęły mrugać.
- Sir, zbroja nie ma dość energii, aby utrzymać funkcję osłony, lotu i kontynuować ostrzał. – oznajmił J.A.R.V.I.S. – Poziom mocy poniżej 50%.
Tony wylądował i to był błąd. Robot błyskawicznie – poruszał się bardzo szybko jak na swój rozmiar – zaatakował. Uderzył Starka z taką siłą, że ten wyleciał w powietrze i uderzył w ziemię kilkanaście metrów dalej. Tony szybko poderwał się do lotu. Gdy był już poza zasięgiem maszyny, odpalił mini rakiety. Wszystkie trafiły w robota, ale nie wiele zdziałały, na pancerzu powstało tylko nie duże pęknięcie. Żółci nie poddawali się chociaż ich broń była nieskuteczna wobec pola siłowego Starka. Iron Man po raz kolejny wystrzelił z repulsora piersiowego i zniszczył jednego z nich.
- Osłona wyłączona, sir – oznajmił komputer – Rezerwa mocy na wyczerpaniu, poniżej 35%.
Tony szybko przeanalizował sytuację. Było źle z tendencją do fatalnie. Tamci mieli przewagę liczebną i jeszcze ten robot, jego tarcza nie działała, a mocy było coraz mniej. W tym momencie oberwał pierwszym pociskiem. Odrzuciło go do tyłu, na zbroi pojawiły się rysy. Udało mu się wyrównać lot tuż prze ponownym spotkaniem z ziemią. Wzniósł się wyżej. W tym czasie jeden z Żółtych wystrzelił samonaprowadzającą rakietę.
„Po mnie” pomyślał Tony, robiąc unik. Zaczynało świtać. Stark co chwilę robił uniki, ale uparty pocisk wciąż koło niego krążył.
„Rakieta ma czujnik ciepła” przemknęło mu przez głowę.
- J.A.R.V.I.S. schłodź zbroję do temperatury otoczenia – krzyknął, uchylając się w ostatniej chwili.
- Zadanie wykonane, sir – oznajmił komputer. – Poziom mocy poniżej 20%.
Pocisk nie mógł namierzyć Starka, więc wybrał nowy cel. Niestety był to pobliski wieżowiec. Tony ruszył w pościg, rakieta nie mogła trafić w budynek, miałoby to katastrofalne skutki. Iron Man nie miał szans na dogonienie pocisku, był zbyt daleko. Nagle stało się coś dziwnego, tuż przed osiągnięciem celu, rakieta zmieniła trajektorię i wybuchła w powietrzu. (J.A.R.V.I.S. wyłączył schładzanie zbroi). Po chwili Stark dostrzegł co było tego przyczyną. Na dachu nie wysokiego budynku, w pobliżu wieżowca, stał Hawkeye. To jego strzała zmieniła tor lotu pocisku. Po chwili pojawił się czarny jet, który zgarnął Clinta.
Tony był tak zdziwiony tym co się stało, że nawet nie zauważył kiedy Żółci wystrzelili kolejną rakietę. Tej nie zdołał uniknąć. Siła eksplozji pchnęła go z ogromnym impetem na dach jednej z części instytutu, cudem było to, że nie zrobił w nim dziury.
- Uszkodzenia pancerza 60% - odezwał się J.A.R.V.I.S. – Poziom mocy poniżej 15%.
To zabolało. Stark podniósł się z trudem. Jego zbroja była w wielu miejscach popękana i powyginana. Podszedł na skraj dachu i spojrzał w dół.
Żółci byli w odwrocie, Wdowa i Hawkeye zasypywali ich gradem pocisków. Kapitan i – co najbardziej zdziwiło Tony’ego – Banner walczyli z robotem. Zielony atakował z dużą siłą, ale maszyna była zbyt szubka, unikała większości jego ciosów. Stark szybko do nich dołączył.
- Dobrze was widzieć! – krzyknął, oceniając sytuację.
Żółci pokonani, zostały tylko iskrzące szczątki, ale z robotem nie było tak łatwo. W prawdzie nie miał dział, ale był siny, bardzo szybki i wytrzymały, a jego ostrza mogły nieźle poranić.
„Trzeba opracować jakiś plan” pomyślał Tony.
- Dobra – krzyknął Stark – Hawkeye, strzała z liną!
Clint dobrze wiedział co ma robić. Wycelował i strzelił. Lina oplotła nogi robota i ten zwalił się z hukiem na ziemię.
- Wdowa, Hawkeye unieruchomcie ramiona! Kapitanie, Bruce – wy nogi!
Tony wycelował w jednostkę centralą i odpalił maksymalną moc repulsora. Robot znieruchomiał.
- Poziom mocy poniżej 5% - oznajmił J.A.R.V.I.S. – Funkcja lotu wyłączona.
Stark spadł na ziemię, ale udało mu się wylądować na własnych nogach. Zbroja znów nadawała się do naprawy.
- Dobra robota – powiedział do reszty. – Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co – odpowiedział Hawkeye – To co wracamy? – wszyscy ruszyli do jeta.
Kapitan złapał Tony’ego za ramię.
- Nadal uważasz, że nie powinniśmy reaktywować drużyny? – zapytał.
- Może to nie jest zły pomysł… – zaczął Stark.
- Tony, ty nadajesz się na przywódcę – przerwał mu Steve – Dzisiaj to udowodniłeś.

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział IV



Ten rozdział dodaję w niedzielę, bo miałam małą blokadę. Na początku tygodnia dobrze mi się pisało i pomyślałam, że skończę wcześniej albo będzie dłuższy. Ale w piątek okazało się, że nie wiem jak zakończyć rozdział i wreszcie skończyłam go, kosztowało mnie to trochę wysiłku, z soboty na niedzielę w nocy.
A teraz zapraszam do czytania i komentowania.



Tony wszedł do salonu. Bruce zajmował całą kanapę, Kapitan siedział w fotelu, a Wdowa na barze. Tony usiadł na drugim fotelu. Właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy na tarasie pojawił się jakiś kształt. Do pomieszczenia wszedł Hawkeye.
- Mam nadzieję, że się nie spóźniłem – powiedział, siadając koło Wdowy.
- Nie spóźniłeś? Ale na co? – zapytała.
- Na odprawę – odpowiedział zdziwiony. – Przecież wznawiamy drużynę.
- Skąd wziąłeś taki pomysł – zapytał Stark, odwracając się do niego.
- A co? Nie reaktywujemy drużyny?
- Nie – odpowiedział Tony.
- A właściwie, dlaczego nie? – Kapitan wstał – Ktoś zaatakował Wdowę i podłożył bombę w twoim laboratorium, Tony – spojrzał na niego. – Trzeba to wyjaśnić.
- Najwyraźniej ktoś ma coś do nas – wtrąciła Natasha – Musimy ustalić kto, zanim zaatakuje resztę…
Bruce milczał, Nie chciał mieszać się w tę rozmowę, chciał wrócić do laboratorium i rozpocząć badania. Było mu obojętne czy drużyna znów zacznie działać, ale reszcie tak zależało…
 - Jaką bombę? – zapytał Hawkeye.
Tony opowiedział kolejny raz co się stało. Miał już dosyć powtarzania tego samego w kółko.
- I dlatego powinniśmy reaktywować drużynę – wtrącił Steve na końcu wypowiedzi Starka.
- Kapitan ma rację – przytakną Clint.
Wdowa także pokiwała głową. Banner nadal milczał.
- To nie jest dobry pomysł – oznajmił Stark. Wolał pracować sam, tak było lepiej.
Bruce wstał. Podszedł do drzwi. Tam, jakby zmieni zdanie, odwrócił się i skinął na Tony’ego.
- Zaraz wracamy – oświadczył tamten, wychodząc.

Szli korytarzem.
- O co chodzi? – zapytał Stark.
- O moje laboratorium – powiedział.
- Nie sądzę, żeby nadawało się do użytku. Wymaga poważnych napraw. A żadne inne nie jest przystosowane do twoich badań.
- Rozumiem – Banner zamyślił się na chwilę. – Dlaczego nie chcesz wznowienia…
- Drużyny? – przerwał mu Tony, przystając. Bruce zatrzymał się obok niego. – My nawet nie byliśmy drużyną. Zorganizowaliśmy się na chwilę, bo była inwazja. To, że ją opanowaliśmy niczego nie zmienia…
- Właśnie, że zmienia. – Banner mówił spokojnie. - Sprawdziliśmy się w sytuacji zagrożenia, poradziliśmy sobie z nim. Chcesz tego, czy nie, byliśmy wtedy drużyną.
- Ale nie ma już inwazji. Koniec.
- Stark nie zachowuj się jak dziecko! – Bruce złapał go za ramiona. – Przestań używać wymówek. Zastanów się, dlaczego naprawdę nie chcesz żebyśmy znów byli Avengers. Bo argument „bo nie” nie wystarczy – opuścił ręce.
- A tobie dlaczego tak zależy na reaktywacji drużyny? – zapytał Tony. – Przecież wolisz spokojne życie w laboratorium.
- Tu nie chodzi o mnie – powiedział Banner – Tylko o nich. – spojrzał w kierunku, z którego przyszli. – Kapitan jest żołnierzem, nudzi się jeśli nie pomaga ludziom. Hawkeye przyszedł tu, bo myślał, że znów będziemy działać. A Wdowa, gdy ją zaatakowali, przyleciała po pomoc do nas, a nie do T.A.R.C.Z.A.
Stark odwrócił się.
- Oni może tego chcą… - odszedł korytarzem.
Bruce wrócił do salonu.

***

Gdy Tony wszedł do pracowni, na ekranie komputera widniał napis WYSZUKIWANIE ZAKOŃCZONE.
- Znalazłeś go? – zapytał Stark, zamykając za sobą drzwi.
- Nie - oznajmił J.A.R.V.I.S. – Znalazłem zakłócenia w działaniu kamer w laboratorium wczoraj o 23:59.
- Odtwórz.
Na ekranie pojawiło się laboratorium numer 3, było zupełnie puste. Po chwili obraz się zamazał i zniknął zupełnie. Pół minuty ekran był zupełnie czarny, a potem znów ukazało się pomieszczenie. Wyglądało tak jak wcześniej.
- Co z kamerami II, III i IV?
Komputer odtworzył kolejne nagrania. Schemat powtarzał się na wszystkich filmach. Ekran robił się czarny na pół minuty, a potem wszystko wracało do normy.
- A pozostałe alarmy? – zapytał Tony.
- Zostały wyłączone, sir – oznajmił J.A.R.V.I.S.
- Wszystkie naraz? W jaki sposób? – Stark chodził w tę i z powrotem po pracowni.
- Ktoś wprowadził wirusa do systemu.
Tony zatrzymał się gwałtownie, jednak już po chwili znów krążył po laboratorium.
„Niewielu ludzi potrafiłoby skonstruować takiego wirusa, który złamałby moje zapory – pomyślał Stark – Chyba, ze…”
- Znał zabezpieczenia – dokończył na głos. – Musiał wiedzieć gdzie są kamery i jakie są pozostałe zabezpieczenia oraz jak je unieszkodliwić.
- To bez sensu – dodał po chwili. – Tylko Pepper i ja znamy te systemy. Nawet szef ochrony nie wie o wszystkich.
- J.A.R.V.I.S. – powiedział, jakby właśnie sobie przypomniał o istnieniu komputera. – przeanalizuj tego wirusa.
- Nie mogę wykonać polecenia, sir.
- Dlaczego? –Tony podszedł do ekranu.
- Wirus uległ całkowitej autodestrukcji – oznajmił komputer. - Oprócz tego, że był, nie ma żadnych innych danych.
- Niech to… – przerwał w pół zdania – A co z dronem?
- Analiza zakończona sukcesem. – odpowiedział J.A.R.V.I.S. – Jest to wysokiej klasy dron bojowy nieznanego pochodzenia i modelu. Uzyskałem dostęp do oprogramowania i pamięci maszyny. Celem ataku nie była Czarna Wdowa, sir.
- A kto? – zdziwił się Stark.
- Pan. Dron miał odnaleźć i zniszczyć Iron Mana, sir.
Tony usiał na najbliższym krześle.
- To dlaczego zaatakował Natashę?
- Pozostali Avengersi byli drugorzędnym celem. - oznajmił komputer – Także mieli zostać zlikwidowani.
- Mogłem się domyślić – westchnął Tony. – Ustaliłeś coś jeszcze?
- Nie, sir. Żadnych danych o twórcy ani miejscu pochodzenia drona.
- Skoro zdalnie się nie da, będę musiał zrobić to ręcznie. Dobrze, że Pepper wraca dopiero jutro, bo to pewnie zajmie całą noc.
Stark wstał, wziął resztki drona i położył na stole. Usiadł i zaczął go rozkładać część po części. Każdą z nich dokładnie analizował. W końcu zasnął na siedząco z głową opartą o stół.

sobota, 8 marca 2014

Rozdział III



A oto i trzeci rozdział. Jakoś go w końcu napisałam, choć nie zawsze chciał współpracować :). Miłego czytania. I zachęcam do komentowania.



„T.A.R.C.Z.A.. Oni mają świetne wyczucie czasu” pomyślał ironicznie Stark i opuścił maskę.
Ale coś było nie tak. Za samolotem ciągnęła się smuga dymu. Maszyna spadała…
Bruce momentalnie wyskoczył w górę i złapał samolot. Sprowadził go bezpiecznie na ziemię. Ze środka wyskoczyła Czarna Wdowa.
- Dobrze, że was znalazłam – powiedziała, gdy stanęła na ziemi.
- Co ty tutaj… - Tony był zbity z tropu.
Podszedł do maszyny. Wyglądało na to, że ktoś przestrzelił jeden z silników.
- Nie czas na wyjaśnienia… A tak w ogóle, dzięki Hulk.
- Bruce – poprawił ją tamten.
- Co? – Wdowa uniosła brwi.
- Nie czas na wyjaśnienia – powtórzył Stark – Mów, co się dzieje.
- Zestrzelili mnie. Zaraz tu będą…
- Kto? – zapytał Banner.
- Nie wiem – powiedziała – Wracałam z misji do bazy, gdy mnie zaatakowali. Na…
Nie dokończyła. Koło ucha świsnął jej laser, odcinając kosmyk włosów. Momentalnie się odwróciła. Na horyzoncie pojawiły się drony bojowe. Przypominały stado ptaków. Były bardzo szybkie. Otoczyły ich ze wszystkich stron.
- Nie dobrze – powiedział Tony – Wdowa kryj się!
Kobieta w ostatniej chwili wsunęła się do wnętrza samolotu. Drony zaczęły strzelać. Lasery były wszędzie. Na Bannerze nie robiły wrażenia, ale zbroja długo by tak nie wytrzymała.
- J.A.R.V.I.S. osłona! – krzyknął Stark.
Lasery odbijały się od niewidocznej tarczy. Iron Man otworzył ogień. Zniszczył dwa drony pierwszym strzałem. Wdowa atakowała z ukrycia. Walka rozgorzała na dobre. Tony szybko się rozejrzał. Banner się nie ruszał, nic nie robił.
- Co się dzieje! – krzyknął Iron Man, nie przerywając walki.
- Hulk miażdżyć – ryknął tamten i rzucił się na przeciwników.
Niszczył jednego po drugim. Wszędzie latały szczątki. Tony nie zostawał w tyle, podobnie Wdowa. Ale dronów było za dużo. Nacierały chmarami ze wszystkich stron. Nie mieli szans.

***

Steve Rogers był akurat w StarkTower, bo musiał o coś zapytać Tony’ego, gdy jego komunikator zaczął dzwonić. Wyjął go i odpowiedział na wezwanie. Na ekranie pojawiła się Czarna Wdowa.
- Sytuacja krytyczna, potrzebujemy pomocy! – krzyczała. W tle było słychać wystrzały i jakieś huki.
- Gdzie jesteście – zapytał Kapitan.
- Wysłałam współrzędne. Tylko się pośpiesz – rozłączyła się.
Kapitan ruszył do pracowni Starka. Nie zastał go tam.
- J.A.R.V.I.S., gdzie jest Tony? – zapytał, wchodząc do środka.
- Pan Stark opuścił wieżę kilka godzin temu. – odpowiedział komputer. – Wyświetlam ostatnie współrzędne – na ekranie pojawiły się dane.
Kapitan porównał je z tymi, które przesłała mu Wdowa. Były takie same, a więc i Tony tam był.
- Przygotuj samolot – powiedział.
Musiał im jak najszybciej pomóc.
- Weryfikacja głosu - Kapitan Ameryka. Wprowadź cel podróży.
- Ostatnie współrzędne – oznajmił Steve.
- Samolot gotowy do startu.
Kapitan opuścił laboratorium i ruszył na dach.
Chwilę później wystartował.

***

W TYM SAMYM CZASIE

Było bardzo źle. Maszyny były wszędzie. A na dodatek zbroja Iron Mana zaczęła tracić moc.
„Teraz, albo nigdy” pomyślał Stark.
- J.A.R.V.I.S. kod omega – powiedział – Zakryjcie oczy! – krzyknął.
Od zbroi rozeszła się fala oślepiającego światła. Po chwili znikła. Wszystkie drony leżały na ziemi. I nie tylko one...
- Tony – Wdowa podbiegła do niego.
- Nic mi nie jest – ledwo było go słychać. – Zbroja się wyłączyła.
- A to światło? – zapytała.
- Rozbłysk elektromagnetyczny – wyjaśnił Tony. – Wyłączył drony i moją zbroję, niestety, też. Muszę się dostać do laboratorium, żeby ją naprawić.
- Zaraz powinna dotrzeć pomoc – powiedziała – Bruce, pomożesz ustawić Starka do pionu – zwróciła się do zielonego olbrzyma.
W odpowiedzi usłyszała tylko ryk. Banner był odwrócony do niej plecami. Cisza, która nastała chwilę później niemal kuła w uszy.
- Straciłem kontrolę – powiedział Bruce – Ale teraz jest już dobrze… Kiedy będzie ta twoja pomoc? – zapytał.
- Już jest – uśmiechnęła się Wdowa, wskazując nadlatujący samolot.
Banner oparł Tony’ego o wrak.
Gdy maszyna wylądowała, wysiadł z niej Kapitan.
- I gdzie ta „sytuacja krytyczna”? – zapytał.
- Spóźniłeś się – odpowiedziała Wdowa. – Już opanowana.
Steve rozejrzał się po pobojowisku.
- Co tu się stało?
- To długa historia – odezwał się Stark. – Opowiem ci po drodze.

***

Lot nie trwał długo, ale Tony zdążył im wszystko opowiedzieć.
W końcu znalazł się w laboratorium i uwolnił ze zbroi. Naprawa trwała godzinę, ale pancerz był znów sprawny. W tym czasie reszta czekała w salonie.
- Trzeba to jakoś dopracować J.A.R.V.I.S. – oznajmił. – Ale teraz zajmiemy się tym – dodał, kładąc resztki jednego z dronów na skanerze. – A raczej ty się zajmiesz, bo ja mam coś innego do zrobienia.
Wyszedł z laboratorium.
„Kto to zbudował i dlaczego nasłał na Wdowę…” zastanawiał się idąc korytarzem.
Odpowiedzi na jego pytania miały nadejść szybciej niż myślał.

sobota, 1 marca 2014

Rozdział II



Stark zerwał się na równe nogi i zaraz tego pożałował. Jego pierś przeszył ostry ból. Nadal był w laboratorium. Minęło zaledwie kilka sekund. Wokół było wielu ludzi, ale…
- Gdzie jest Hulk? - Tony rozejrzał się z niepokojem.
- Wybił dziurę w ścianie i uciekł - powiedział ktoś.
Stark oparł się plecami o ścianę na wprost ekranu pokazującego korytarz.
- Nie dobrze… Pepper nie wchodź tu!!! - krzykną mężczyzna.
Kobieta gwałtownie odsunęła się od drzwi.
- Co?... Dlaczego? - wyjąkała. Jej głos był dziwnie zniekształcony przez mikrofon.
- Wysokie promieniowanie γ. Zaczekaj na zewnątrz - odpowiedział mimochodem, ponieważ był zajęty czymś na podłodze. - Oczyśćcie pomieszczenie z promieniowania, żeby dało się tu normalnie wejść - zwrócił się do pracowników, wychodząc.

***


Pepper nadal czekała na korytarzu, gdy kilka minut później pojawił się Tony.
- Jesteś cały we krwi - rudowłosa była wyraźnie przerażona.
- Co?... - spojrzał w dół, gdzie wskazywała kobieta.
Dotychczas biała koszulka stała się czerwona. Materiał był mokry i przykleił się do skóry.
- No, nie dopierze się - zażartował.
- Tony nie wygłupiaj się – fuknęła Pepper. – Musisz iść na piętro szpitalne. – nie wyglądała dobrze, była bardzo blada. – Straciłeś dużo krwi.
- Ale to ty wyglądasz jak duch. – uśmiechną się i pocałował ją, ale na widok wyrazu twarzy kobiety posłusznie ruszył do szpitala.

***

Okazało się, że szwy po operacji pękły i rana się otworzyła. Tony został zszyty i opatrzony. Wrócił do laboratorium numer 3. Jeden z pracowników właśnie opuszczał pomieszczenie.
- Może już pan wejść. Promieniowanie zostało usunięte. - oznajmił.
Gdy tylko Stark przekroczył próg laboratorium, reszta pracowników wyszła na zewnątrz. Tony podszedł do dziwnego urządzenia leżącego na podłodze, które zauważył wcześniej. Podniósł je i obejrzał. Postanowił to przeanalizować w swojej pracowni. Niczego innego, czego nie powinno tu być, nie znalazł. Choć w takim bałaganie i przy takich zniszczeniach nie trudno było coś przegapić.

***

- To jest zapalnik bomby - oznajmił J.A.R.V.I.S. - Zdalnie uruchamiał mechanizm.
- Wiem do czego służy zapalnik - warknął Tony - Jakim cudem ktoś to podłożył? – był wkurzony. Ktoś podłożył bombę w JEGO domu, a on nic o tym nie wiedział. Jak do tego doszło? - Przeszukaj nagrania i znajdź osobę, która podłożyła to świństwo.
Na największym ekranie w pracowni wyświetlił się napis „WYSZUKIWANIE”.
Stark usiadł na najbliższym krześle i głęboko odetchnął. W tym momencie dotarło do niego, że o czymś zapomniał. O czymś wielkim i zielonym…
- J.A.R.V.I.S. namierz też Hulka – rzucił do komputera. – Trzeba go tu sprowadzić zanim narozrabia.
Tony nie miał zamiaru marnować czasu więc wrócił do testowania nowej zbroi.
Kilka minut później to zajęcie zostało mu przerwane.
- Namierzyłem Hulka, sir. – odezwał się J.A.R.V.I.S. – Jest na bezludnym terenie, w …
- Nieważne. Wprowadź współrzędne do zbroi. Gdy tylko skończę ją testować to polecę szukać naszej zguby.
Tony wylądował, sprawdzał stabilizatory lotu, czego nie dokończył ostatnim razem, bo przerwał mu wybuch.
- Przygotuj cele – zwrócił się do komputera…

Kilka godzin później zbroja była gotowa. Stark dodał do niej kilka ulepszeń: wodoodporność, wytrzymałość na wysokie temperatury i promieniowanie γ oraz wiele innych.
- Zaprogramowałeś trasę J.A.R.V.I.S.? - zapytał Tony; nadal był w zbroi - Trzeba w końcu po niego lecieć. - uśmiechną się.
- Tak, sir. - Starka już nie było.

***

Tony leciał długo i zastanawiał się czy nie zastanie na miejscu T.A.R.C.Z.A.. Ale nie, był tam tylko Hulk. Siedział oparty plecami o skałę w jakimś wąwozie. Gdy usłyszał Starka, podniósł głowę.
- Znalazłeś mnie Iron Manie – zawołał. Zawołał – NIE zaryczał.
Tony o mało nie wpadł na skalna ścianę. W ostatniej chwili skorygował tor lotu. Wylądował przed zielonym olbrzymem, który zdążył już wstać.
- Bruce? – zapytał niepewnie Stark.
- A kto inny? – uśmiechną się tamten, ale zaraz mina mu zrzedła – Nie wiem co się stało, dlaczego tak wyglądam.
- Nic nie pamiętasz? Zupełnie nic? – zapytał Tony z niedowierzaniem.
Bruce usiadł. Stark nadal stał, ale uniósł maskę.
- Pamiętam, że pracowałem w laboratorium, potem był jakiś huk…
- Doszło do wybuchu – wtrącił Tony.
- Co? – Banner był wyraźnie zdziwiony.
- Ktoś podłożył bombę u ciebie w laboratorium. – powiedział Stark - Wybuch uszkodził osłonę i promieniowanie się wydostało.
- To przynajmniej wyjaśnia mój stan… Ale zaraz… BOMBĘ?!
- Później się tym zajmiemy. Teraz ciekawsze jest dlaczego nie stałeś się szalejącą bestią, bez obrazy… Co było dalej?
- Następne co pamiętam - powiedział Bruce - to, to że leciałem, jakbym wyskoczył z budynku.
- Bo wyskoczyłeś – oznajmił Stark z uśmiechem – Zrobiłeś dziurę w ścianie i skoczyłeś.
- No, nieźle. Wtedy zauważyłem, że jestem Hulkiem. Nie chciałem nikogo skrzywdzić, dlatego uciekłem tu. – po chwili milczenia, Banner dodał – Muszę to zbadać, muszę się dowiedzieć dlaczego nadal jestem sobą… - spojrzał na minę Tony’ego - Nie żeby to mi się nie podobało. Ale gdybym mógł to kontrolować… Stawać się Hulkiem kiedy chcę i zachowywać przy tym rozum…
- Byłoby świetnie. To wracamy do laboratorium?
Bruce wstał.
-Tak - w tym momencie usłyszeli odgłos silnika.
Na niebie pojawił się samolot z białym orłem na skrzydle.