Ten rozdział dodaję w niedzielę, bo miałam małą
blokadę. Na początku tygodnia dobrze mi się pisało i pomyślałam, że skończę
wcześniej albo będzie dłuższy. Ale w piątek okazało się, że nie wiem jak
zakończyć rozdział i wreszcie skończyłam go, kosztowało mnie to trochę wysiłku,
z soboty na niedzielę w nocy.
A teraz zapraszam do czytania i komentowania.
Tony wszedł do salonu. Bruce
zajmował całą kanapę, Kapitan siedział w fotelu, a Wdowa na barze. Tony usiadł
na drugim fotelu. Właśnie otwierał usta, żeby coś powiedzieć, gdy na tarasie
pojawił się jakiś kształt. Do pomieszczenia wszedł Hawkeye.
- Mam nadzieję, że się nie
spóźniłem – powiedział, siadając koło Wdowy.
- Nie spóźniłeś? Ale na co? –
zapytała.
- Na odprawę – odpowiedział
zdziwiony. – Przecież wznawiamy drużynę.
- Skąd wziąłeś taki pomysł –
zapytał Stark, odwracając się do niego.
- A co? Nie reaktywujemy
drużyny?
- Nie – odpowiedział Tony.
- A właściwie, dlaczego nie?
– Kapitan wstał – Ktoś zaatakował Wdowę i podłożył bombę w twoim laboratorium,
Tony – spojrzał na niego. – Trzeba to wyjaśnić.
- Najwyraźniej ktoś ma coś do
nas – wtrąciła Natasha – Musimy ustalić kto, zanim zaatakuje resztę…
Bruce milczał, Nie chciał
mieszać się w tę rozmowę, chciał wrócić do laboratorium i rozpocząć badania.
Było mu obojętne czy drużyna znów zacznie działać, ale reszcie tak zależało…
- Jaką bombę? – zapytał Hawkeye.
Tony opowiedział kolejny raz
co się stało. Miał już dosyć powtarzania tego samego w kółko.
- I dlatego powinniśmy
reaktywować drużynę – wtrącił Steve na końcu wypowiedzi Starka.
- Kapitan ma rację –
przytakną Clint.
Wdowa także pokiwała głową.
Banner nadal milczał.
- To nie jest dobry pomysł –
oznajmił Stark. Wolał pracować sam, tak było lepiej.
Bruce wstał. Podszedł do
drzwi. Tam, jakby zmieni zdanie, odwrócił się i skinął na Tony’ego.
- Zaraz wracamy – oświadczył
tamten, wychodząc.
Szli korytarzem.
- O co chodzi? – zapytał
Stark.
- O moje laboratorium –
powiedział.
- Nie sądzę, żeby nadawało
się do użytku. Wymaga poważnych napraw. A żadne inne nie jest przystosowane do
twoich badań.
- Rozumiem – Banner zamyślił
się na chwilę. – Dlaczego nie chcesz wznowienia…
- Drużyny? – przerwał mu Tony,
przystając. Bruce zatrzymał się obok niego. – My nawet nie byliśmy drużyną.
Zorganizowaliśmy się na chwilę, bo była inwazja. To, że ją opanowaliśmy niczego
nie zmienia…
- Właśnie, że zmienia. –
Banner mówił spokojnie. - Sprawdziliśmy się w sytuacji zagrożenia, poradziliśmy
sobie z nim. Chcesz tego, czy nie, byliśmy wtedy drużyną.
- Ale nie ma już inwazji.
Koniec.
- Stark nie zachowuj się jak
dziecko! – Bruce złapał go za ramiona. – Przestań używać wymówek. Zastanów się,
dlaczego naprawdę nie chcesz żebyśmy znów byli Avengers. Bo argument „bo nie”
nie wystarczy – opuścił ręce.
- A tobie dlaczego tak zależy
na reaktywacji drużyny? – zapytał Tony. – Przecież wolisz spokojne życie w
laboratorium.
- Tu nie chodzi o mnie –
powiedział Banner – Tylko o nich. – spojrzał w kierunku, z którego przyszli. –
Kapitan jest żołnierzem, nudzi się jeśli nie pomaga ludziom. Hawkeye przyszedł
tu, bo myślał, że znów będziemy działać. A Wdowa, gdy ją zaatakowali,
przyleciała po pomoc do nas, a nie do T.A.R.C.Z.A.
Stark odwrócił się.
- Oni może tego chcą… -
odszedł korytarzem.
Bruce wrócił do salonu.
***
Gdy Tony wszedł do pracowni,
na ekranie komputera widniał napis WYSZUKIWANIE ZAKOŃCZONE.
- Znalazłeś go? – zapytał
Stark, zamykając za sobą drzwi.
- Nie - oznajmił J.A.R.V.I.S.
– Znalazłem zakłócenia w działaniu kamer w laboratorium wczoraj o 23:59.
- Odtwórz.
Na ekranie pojawiło się
laboratorium numer 3, było zupełnie puste. Po chwili obraz się zamazał i
zniknął zupełnie. Pół minuty ekran był zupełnie czarny, a potem znów ukazało
się pomieszczenie. Wyglądało tak jak wcześniej.
- Co z kamerami II, III i IV?
Komputer odtworzył kolejne
nagrania. Schemat powtarzał się na wszystkich filmach. Ekran robił się czarny
na pół minuty, a potem wszystko wracało do normy.
- A pozostałe alarmy? –
zapytał Tony.
- Zostały wyłączone, sir –
oznajmił J.A.R.V.I.S.
- Wszystkie naraz? W jaki
sposób? – Stark chodził w tę i z powrotem po pracowni.
- Ktoś wprowadził wirusa do
systemu.
Tony zatrzymał się
gwałtownie, jednak już po chwili znów krążył po laboratorium.
„Niewielu ludzi potrafiłoby
skonstruować takiego wirusa, który złamałby moje zapory – pomyślał Stark –
Chyba, ze…”
- Znał zabezpieczenia –
dokończył na głos. – Musiał wiedzieć gdzie są kamery i jakie są pozostałe
zabezpieczenia oraz jak je unieszkodliwić.
- To bez sensu – dodał po
chwili. – Tylko Pepper i ja znamy te systemy. Nawet szef ochrony nie wie o
wszystkich.
- J.A.R.V.I.S. – powiedział,
jakby właśnie sobie przypomniał o istnieniu komputera. – przeanalizuj tego
wirusa.
- Nie mogę wykonać polecenia,
sir.
- Dlaczego? –Tony podszedł do
ekranu.
- Wirus uległ całkowitej
autodestrukcji – oznajmił komputer. - Oprócz tego, że był, nie ma żadnych
innych danych.
- Niech to… – przerwał w pół
zdania – A co z dronem?
- Analiza zakończona sukcesem.
– odpowiedział J.A.R.V.I.S. – Jest to wysokiej klasy dron bojowy nieznanego
pochodzenia i modelu. Uzyskałem dostęp do oprogramowania i pamięci maszyny.
Celem ataku nie była Czarna Wdowa, sir.
- A kto? – zdziwił się Stark.
- Pan. Dron miał odnaleźć i
zniszczyć Iron Mana, sir.
Tony usiał na najbliższym
krześle.
- To dlaczego zaatakował
Natashę?
- Pozostali Avengersi byli
drugorzędnym celem. - oznajmił komputer – Także mieli zostać zlikwidowani.
- Mogłem się domyślić –
westchnął Tony. – Ustaliłeś coś jeszcze?
- Nie, sir. Żadnych danych o
twórcy ani miejscu pochodzenia drona.
- Skoro zdalnie się nie da,
będę musiał zrobić to ręcznie. Dobrze, że Pepper wraca dopiero jutro, bo to
pewnie zajmie całą noc.
Stark wstał, wziął resztki
drona i położył na stole. Usiadł i zaczął go rozkładać część po części. Każdą z
nich dokładnie analizował. W końcu zasnął na siedząco z głową opartą o stół.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz