niedziela, 23 marca 2014

Rozdział V



Hej! Sorki, że dopiero teraz dodaję notkę, ale tak wyszło. W tym rozdziale postaram się umieścić więcej opisów, bo zauważyłam, że moje opowiadanie bardziej przypomina streszczenie (za mało formy J) Piszcie w komentarzach, co uważacie ;)


Pepper wróciła nad ranem. Była w służbowych sprawach w Waszyngtonie.
Było jeszcze ciemno, gdy jej limuzyna – Tony nie kazał jaj jeździć taksówkami - zatrzymała się pod StarkTower. Dziewczyna wysiadła, a kierowca zabrał jej bagaże.
- Zanieś je do salonu – powiedziała, kierowca skinął głową – Dziękuję.
Pepper weszła do wieży. Ruszyła do sypialni. Łóżko było zasłane, wszystko wyglądało tak jak przed jej wyjazdem.
„Tony pewnie znowu spędził całą noc w laboratorium” pomyślała i poszła to sprawdzić.
Zastała go tam, śpiącego na siedząco z głową na stole. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
- Obudź się – szepnęła łagodnie – W łóżku będzie ci wygodniej.
Tony uchylił powieki, mrugnął kilka razy, po czym podniósł się i przeciągnął, ziewając.
- Cześć kochanie – odwrócił się i ją pocałował – Już wróciłaś?
- Przed chwilą – uśmiechnęła się rudowłosa. – Gdy nie zastałam cię w sypialni, wiedziałam, że będziesz tutaj – wzrok Pepper padła na części rozłożone na stole. – A co to jest?
 - Nie ważne – odpowiedział Stark, wstając. Stanął za nią i objął w pasie. – Stęskniłem się – szepnął jej do ucha.
- Przecież nie było mnie tylko pół dnia – obróciła się w jego ramionach i spojrzała mu w oczy.
- I całą noc – uśmiechnął się do niej.
- Te akurat spędziłeś tutaj – Pepper pochyliła się ku niemu.
Ich usta dzielił zaledwie centymetr, gdy zabrzęczał komunikator w kieszeni Starka. Rudowłosa odsunęła się. Tony ze złością wyjął urządzenie. Miał ochotę roztrzaskać je o ścianę. Ale tego nie zrobił. Urządzenie nadal wydawało irytujący dźwięk.
- No odbierz – powiedziała Pepper. W jej głosie nie było gniewu. – Może to coś ważnego.
Chyba miała rację, bo gdy Stark w końcu odebrał, na ekranie wyświetlił się napis PILNE!
- Włamanie do instytutu robotyki na Manhattanie, sir – oznajmił J.A.R.V.I.S.
Tony opuścił rękę z komunikatorem. Rudowłosa do niego podeszła.
- No leć – pocałowała go w policzek i wyszła z laboratorium.
Stark westchnął i staną na środku pracowni.
- J.A.R.V.I.S. zbroja.
Części pancerza zaczęły latać po całym pomieszczeniu. Chwilę później Iron Man już leciał nad rozświetlonym miastem.
Kiedy dotarł do zaatakowanego instytutu, zawisł na chwilę nad budynkami. Akurat tu musiało być zupełnie ciemno.
- Włącz noktowizor – zwrócił się do komputera.
- Tak jest, sir. – po chwili Tony widział jak w dzień.
Rozejrzał się po okolicy. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Trzy budynki ustawione w podkowę na około małego placu. Żadnych oznak włamania. Nagle główne drzwi środkowego budynku wyleciały z hukiem ze ściany i wylądowały na środku placyku. Z wnętrza wyszedł prawie trzymetrowy robot, zamiast ramion miał dwa duże miecze, a jego głową był mały dysk ze świecącymi na czerwono oczami. Za nim wybiegło kilka mniejszych, żółtych botów. Tony wylądował kilkanaście metrów od nich.
- Co tu się dzieje? – zapytał.
Zamiast odpowiedzi otrzymał grad pocisków. Szybko poderwał się do lotu i włączył osłonę. Lasery Żółtych odbijały się od niewidzialnej tarczy, a robot bezskutecznie wymachiwał w powietrzu ostrzami próbując dosięgnąć Iron Mana. Ten otworzył ogień. Jego repulsory nie robiły wrażenia na maszynie, więc przeniósł ostrzał na Żółtych. Słabsze strzały odbijał się od nich nie pozostawiając najmniejszych uszkodzeń.
- Odpal repulsor piersiowy – krzyknął Stark do komputera.
 Duża dawka energii trafiła w jednego z przeciwników, który rozpadł się na kawałki. Wskaźniki na wyświetlaczu w hełmie Tony’ego zaczęły mrugać.
- Sir, zbroja nie ma dość energii, aby utrzymać funkcję osłony, lotu i kontynuować ostrzał. – oznajmił J.A.R.V.I.S. – Poziom mocy poniżej 50%.
Tony wylądował i to był błąd. Robot błyskawicznie – poruszał się bardzo szybko jak na swój rozmiar – zaatakował. Uderzył Starka z taką siłą, że ten wyleciał w powietrze i uderzył w ziemię kilkanaście metrów dalej. Tony szybko poderwał się do lotu. Gdy był już poza zasięgiem maszyny, odpalił mini rakiety. Wszystkie trafiły w robota, ale nie wiele zdziałały, na pancerzu powstało tylko nie duże pęknięcie. Żółci nie poddawali się chociaż ich broń była nieskuteczna wobec pola siłowego Starka. Iron Man po raz kolejny wystrzelił z repulsora piersiowego i zniszczył jednego z nich.
- Osłona wyłączona, sir – oznajmił komputer – Rezerwa mocy na wyczerpaniu, poniżej 35%.
Tony szybko przeanalizował sytuację. Było źle z tendencją do fatalnie. Tamci mieli przewagę liczebną i jeszcze ten robot, jego tarcza nie działała, a mocy było coraz mniej. W tym momencie oberwał pierwszym pociskiem. Odrzuciło go do tyłu, na zbroi pojawiły się rysy. Udało mu się wyrównać lot tuż prze ponownym spotkaniem z ziemią. Wzniósł się wyżej. W tym czasie jeden z Żółtych wystrzelił samonaprowadzającą rakietę.
„Po mnie” pomyślał Tony, robiąc unik. Zaczynało świtać. Stark co chwilę robił uniki, ale uparty pocisk wciąż koło niego krążył.
„Rakieta ma czujnik ciepła” przemknęło mu przez głowę.
- J.A.R.V.I.S. schłodź zbroję do temperatury otoczenia – krzyknął, uchylając się w ostatniej chwili.
- Zadanie wykonane, sir – oznajmił komputer. – Poziom mocy poniżej 20%.
Pocisk nie mógł namierzyć Starka, więc wybrał nowy cel. Niestety był to pobliski wieżowiec. Tony ruszył w pościg, rakieta nie mogła trafić w budynek, miałoby to katastrofalne skutki. Iron Man nie miał szans na dogonienie pocisku, był zbyt daleko. Nagle stało się coś dziwnego, tuż przed osiągnięciem celu, rakieta zmieniła trajektorię i wybuchła w powietrzu. (J.A.R.V.I.S. wyłączył schładzanie zbroi). Po chwili Stark dostrzegł co było tego przyczyną. Na dachu nie wysokiego budynku, w pobliżu wieżowca, stał Hawkeye. To jego strzała zmieniła tor lotu pocisku. Po chwili pojawił się czarny jet, który zgarnął Clinta.
Tony był tak zdziwiony tym co się stało, że nawet nie zauważył kiedy Żółci wystrzelili kolejną rakietę. Tej nie zdołał uniknąć. Siła eksplozji pchnęła go z ogromnym impetem na dach jednej z części instytutu, cudem było to, że nie zrobił w nim dziury.
- Uszkodzenia pancerza 60% - odezwał się J.A.R.V.I.S. – Poziom mocy poniżej 15%.
To zabolało. Stark podniósł się z trudem. Jego zbroja była w wielu miejscach popękana i powyginana. Podszedł na skraj dachu i spojrzał w dół.
Żółci byli w odwrocie, Wdowa i Hawkeye zasypywali ich gradem pocisków. Kapitan i – co najbardziej zdziwiło Tony’ego – Banner walczyli z robotem. Zielony atakował z dużą siłą, ale maszyna była zbyt szubka, unikała większości jego ciosów. Stark szybko do nich dołączył.
- Dobrze was widzieć! – krzyknął, oceniając sytuację.
Żółci pokonani, zostały tylko iskrzące szczątki, ale z robotem nie było tak łatwo. W prawdzie nie miał dział, ale był siny, bardzo szybki i wytrzymały, a jego ostrza mogły nieźle poranić.
„Trzeba opracować jakiś plan” pomyślał Tony.
- Dobra – krzyknął Stark – Hawkeye, strzała z liną!
Clint dobrze wiedział co ma robić. Wycelował i strzelił. Lina oplotła nogi robota i ten zwalił się z hukiem na ziemię.
- Wdowa, Hawkeye unieruchomcie ramiona! Kapitanie, Bruce – wy nogi!
Tony wycelował w jednostkę centralą i odpalił maksymalną moc repulsora. Robot znieruchomiał.
- Poziom mocy poniżej 5% - oznajmił J.A.R.V.I.S. – Funkcja lotu wyłączona.
Stark spadł na ziemię, ale udało mu się wylądować na własnych nogach. Zbroja znów nadawała się do naprawy.
- Dobra robota – powiedział do reszty. – Dzięki za pomoc.
- Nie ma za co – odpowiedział Hawkeye – To co wracamy? – wszyscy ruszyli do jeta.
Kapitan złapał Tony’ego za ramię.
- Nadal uważasz, że nie powinniśmy reaktywować drużyny? – zapytał.
- Może to nie jest zły pomysł… – zaczął Stark.
- Tony, ty nadajesz się na przywódcę – przerwał mu Steve – Dzisiaj to udowodniłeś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz