środa, 24 grudnia 2014

Wesołych Świąt

Życzę wam wszystkim wesołych i rodzinnych Świąt. Żeby Mikołaj przyniósł wam wszystko czego sobie zażyczyliście. Żeby nadchodzący rok był  lepszy od poprzedniego. Oraz żeby Avengers Age of Ultron okazał się najlepszym filmem jaki kiedykolwiek widzieliście :D :D
Anka

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział X



Hej. Oto kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania :D


Avengersi patrzyli na nią z niedowierzaniem. Wszyscy oprócz Wdowy. Kobieta już dawno poznała się na Anne. Dotąd nie miała pewności, a raczej dowodów, na to, że tamta pracuje dla A.I.M., ale przeczucia się potwierdziły.
- Nie wiedziałam, że A.I.M. jest organizacją terrorystyczną. - usprawiedliwiła się Anne. - Na początku… - dodała cicho.
- Dlaczego? - odezwał się Kapitan, w jego głosie nie było żadnych emocji.
- Jestem chora na pląsawicę Huntingtona - mimo, że nie lubiła o tym mówić, Anne zdecydowała się niczego przed nimi nie ukrywać. - Dlatego studiowałam genetykę. Ale po studiach nigdzie nie mogłam znaleźć pracy…
- O czym ty mówisz? - zniecierpliwiła się Natasha.
- Jakiś czas później ktoś do mnie przyszedł - Anne puściła jej słowa mimo uszu. - i zaproponował finansowanie badań. Najpierw nie mogłam w to uwierzyć. Ale rzeczywiście dostałam własne laboratorium, asystenta i praktycznie nieograniczone środki. Jedynym warunkiem jaki postawili było przeprowadzanie dla niech pewnych badań. Co jakiś czas przynosili próbki, a ja dokonywałam analizy. Nic wielkiego, w porównaniu z tym, że mogłam pracować nad lekarstwem. Wtedy ignorowałam przesłanki o tym, że organizacja, dla której pracuję jest organizacją terrorystyczną. - urwała na chwilę.
Avengersi słuchali w milczeniu, nadal; nadal nie wiedzieli co się dzieje w wieży, a to na pewno była jej sprawka. Jane nie zwracała na nich uwagi, stała z boku i kołysząc Katrinę cicho jej śpiewała. Dziewczynka niespokojnie się wierciła, chcąc aby mama postawiła ją na ziemi, ta jednak nadal ją trzymała.
- Półtora tygodnia temu, gdy weszłam do laboratorium, na jednym ze stołów była paczka, zawinięta w szary papier i zaadresowana do mnie. Brakowało adresu nadawcy i znaczka. Najpierw się wystraszyłam, wiedziałam dla kogo pracuję. Paczka cały dzień stała tam gdzie ją zastałam, a ja omijałam ją szerokim łukiem. Wieczorem, kiedy miałam już wychodzić, coś mnie tknęło. Podeszłam do przesyłki i ją otworzyłam. W środku był PenDrive i telefon. Wyjęłam oba urządzenia. Gdy włączyłam komórkę, usłyszałam „ Masz jedną nieodebraną wiadomość” Kliknęłam. Okazało się, że to nagranie głosowe. „Pani zadaniem jest podłączenie tego PenDrive’a do komputera głównego AvengersTower w centrum Nowego Jorku. Na wykonanie zadania ma pani dwa tygodnie. Lepiej nas nie zawiedź.” W tym momencie telefon zabrzęczał i wyłączył się. Nie wiem jak długo stałam nad tą paczką. Najpierw pojawiło się pytanie „Dlaczego?”, ale nigdy nie wiedziałam dlaczego oni coś robią, więc pytanie zmieniło się na „Jak?”. Jak mam się dostać do być może najlepiej strzeżonego budynku w Stanach? A musiałam to zrobić, wolałam nie myśleć co się stanie, jeśli „zawiodę”. Z tymi myślami zebrałam rzeczy i wróciłam do domu. Resztę historii już znacie.
- Czyli wszystko, co nam mówiłaś to były kłamstwa? - odezwał się Kapitan, wszyscy patrzyli ze złością na Anne.
- W większości. - przyznała.
- Gdybyś nie była siostrą Starka…- zaczęła Wdowa.
- Co?! Co powiedziałaś?! - Anne przerwała jej w pół zdania.
- Myślałam, że o tym wiesz. - powiedziała.
- Pewnie to sprawiło, że A.I.M. wybrało właśnie ciebie do tej misji. - dodał Steve.
- Nie wiedziałam. - szepnęła.
Wyglądała na kompletnie zbitą z tropu. Usiadła na najbliższym krześle.
- A gdzie on teraz jest? - zapytała po chwili.
- W szpitalu. - odezwał się Sokół.
- Jak to?! - kobieta była coraz bardziej blada.
Tak naprawdę nie chciała nikogo skrzywdzić, ale strach o własne życie przyćmiewał zdrowy rozsądek.
„Czy to naprawdę jest mój brat? Czy to możliwe? To był błąd. Praca dla A.I.M., mimo wszystkich korzyści, była błędem.
- Jego zbroja zwariowała wczoraj podczas misji. - powiedział Banner. - Wiesz coś o tym?
- MODOK - odparła kobieta.
- Kto? - wszyscy na nią spojrzeli.
Jane w końcu dała za wygraną i postawiła Katrinę na ziemi. Dziewczynka od razu poczłapała do Bruce’a. Mężczyzna wziął ją na ręce. Pozostali nie zwrócili na to uwagi, nadal patrząc na Anne. Kobieta wstała.
- Jest dowódcą A.I.M. - odparła. - Właściwie nie jestem pewna czy jest człowiekiem. Wygląda dość groteskowo, ale najważniejsze jest to, że ma moce technopatyczne. - widząc ich miny, dodała - Kontroluje technologię.
Banner oddał Katrinę Thorowi i podszedł do komputera głównego. Okazało się, że może przeglądać pliki, ale nie jest w stanie wydać urządzeniu żadnego polecenia. Zaczął przeszukiwać dane. Reszta Avengersów czekała na kolejne wyjaśnienia.
- Czyli wczoraj byłaś tu żeby podłączyć tego PenDrive’a - bardziej stwierdziła, niż zapytała Wdowa.
- Tak - Anne kiwnęła głową. - Dostałam wiadomość, że mam jak najszybciej zakończyć misję i opuścić wieżę w ciągu 24 godzin od jej wykonania. Domyśliłam się, że musi to oznaczać zniszczenie wieży, albo coś w tym stylu, ale było za późno żeby się wycofać… - zamilkła.
- Nie dobrze. - usłyszeli zdenerwowany głos Bruce’a.
Na ekranie komputera pojawił się zegar odliczający czas. Wszyscy spojrzeli w tamtą stronę.
- Co jest? - zapytał Sokół.
- Reaktor zasilający wieżę zaczął się przeładowywać. - odparł Banner. - za pół godziny wybuchnie, wywołując falę, która zaleje pół Manhattanu.
Nikt się nie odzywał, nikt nie pytał jak Bruce zdobył te informacje, skoro komputery nie odpowiadały na polecenia. Wszyscy wpatrywali się w Bannera, mając nadzieję, że coś wymyśli.
- Możemy odciąć MODOKa od wieży - oznajmił po chwili doktor. - Musielibyśmy zniszczyć komputer główny, ale tylko dzięki niemu można zdalnie wyłączyć reaktor.
- Przecież system i tak nie działa. - zauważyła Wdowa.
- Masz rację. - Bruce się zamyślił. - Jest inny sposób. - powiedział po chwili. - Jeśli usuniemy rdzeń z reaktora, ten przestanie się ładować. Ale ta opcja niesie ze sobą pewne ryzyko. Reaktor gromadzi energię. Przy wyjmowaniu rdzenia może dojść do wyładowania, które zabije osobę próbującą to zrobić. A jeżeli usuniemy rdzeń zbyt późno do wybuchu i tak dojdzie.
- A mamy jakieś inne wyjście? - zapytał Kapitan.
- Chyba nie - Banner pokręcił głową.
- Gdy zniszczymy komputer główny, MODOK nie będzie mógł kontrolować wieży… - odezwał się Sokół.
- Tak, ale blokada pozostanie. - dodał Bruce.
- Blokada to nie problem. - wtrącił się Steve. - Potem dostaniemy się na dach i weźmiemy jednego z jetów…
Zegar odliczający czas do wybuchu wskazał 20 minut.
- Dobrze - przerwał mu Sokół. - Nie ma czasu. Zabierajmy się do roboty.
- Mógłbym odłączyć komputer - odezwał się Banner - ale on ma bezprzewodowe łącza i za długo by to trwało. Thor - zwrócił się do Gromowładnego, który stał bardziej z tyłu, koło Jane znów nucącej coś do Katriny. - musisz zniszczyć jednostkę główną. - bóg piorunów podszedł do Bruce’a.
- Co mam zrobić? - zapytał.
- Uderz tu - Banner wskazał miejsce, w którym znajdowały się najważniejsze podzespoły - najmocniej jak potrafisz. To skutecznie wyłączy komputer.
Gromowładny skinął głową i wezwał Mjolnir, który leżał do tej pory na jednym ze stołów laboratoryjnych. Wszyscy się cofnęli. Thor uniósł młot. Jedno uderzenie wystarczyło. Urządzenie zaczęło dymić.
- Załatwione - odezwał się Bruce.
- Wiesz jak usunąć rdzeń z reaktora? - zwrócił się do niego Kapitan.
Naukowiec skinął głową.
- W takim razie, razem z Wdową, zajmiecie się reaktorem. - zarządził. - Thor, Sokół i ja pójdziemy po skrzydła i tarczę, a potem do was dołączymy.
- Ok. - Banner i Natasha ruszyli w stronę wyjścia.
Kobieta zatrzymała się w drzwiach i odwróciła się gwałtownie, jakby nagle coś sobie przypomniała.
- A co z nią? - wskazała na Anne. - Przecież nie może tu zostać z Jane i Katriną.
- Weźmiemy ją ze sobą. - powiedział zniecierpliwiony Bruce, który stał obok Wdowy. - Nie mamy czasu. Zostało - spojrzał na zegarek na nadgarstku. - 15 minut.
Natasha skinęła na Anne.
- No chodź.
Wdowa przepuściła Carter w drzwiach. Gdy ta ją mijała, kobieta szepnęła jej do ucha.
- Tylko nie próbuj żadnych sztuczek.
Po chwili cała trójka zniknęła z laboratorium.
- My też chodźmy - odezwał się Sokół.
- Nie ma czasu do stracenia. - zgodził się z nim Kapitan.
Mężczyźni ruszyli w stronę drzwi. Thor podszedł do Jane.
- Nie martw się. - powiedział. - Tu będziecie bezpieczne, a my niedługo wrócimy.
Avengersi opuścili pomieszczenie. Zeszli piętro niżej. Niedługo zajęło im odzyskanie sprzętu.
- No - odezwał się Sokół, rozkładając skrzydła. - Tak lepiej.
- Ruszajmy - zarządził Kapitan, który miał już na sobie swój kostium.
Wyszli na dach. Gdy spojrzeli na miasto, ich plany natychmiast się zmieniły.
Słońce już dawno zaszło, ale Nowy Jork nigdy nie był pogrążony w mroku. Nigdy do tej pory. Zwykle błyszczące tysiącami barw neonów miasto, było teraz całkowicie ciemne. 

niedziela, 14 grudnia 2014

Rozdział IX



Hej. W zeszłym tygodniu nic nie napisałam, bo byłam na Comics Wars. Oto moje nabytki :)


A teraz zapraszam was na kolejny rozdział. Życzę miłego czytania i mam nadzieję, że wam się spodoba. :)
                              
- Co się dzieje?! - zawołał ze zdziwieniem Thor, gdy w oknach salonu pojawiły się stalowe osłony.
Jane - która siedziała razem z Thorem na kanapie-; Kapitan i Sokół - którzy z nimi rozmawiali -; i Banner - który siedział na fotelu z Katriną na kolanach - w jednej chwili zwrócili wzrok na okna. Bruce pierwszy zrozumiał co się dzieje.
- Włączył się system awaryjny - powiedział. - Zostaliśmy odcięci… - zaczął głęboko oddychać, nienawidził zamknięcia.
- J.A.R.V.I.S. wyłącz to! - krzyknął Kapitan, ale komputer milczał.
Wszyscy patrzyli na Bannera, który próbował się uspokoić. W tym momencie Katrina się roześmiała i zaczęła gaworzyć. Bruce spojrzał na nią i się uśmiechnął.
Pozostali podeszli do komputera, stojącego kilka metrów dalej. Sokół zaczął przeszukiwać pliki. Banner wziął dziewczynkę na ręce i dołączył do reszty.
- Wiesz już, dlaczego uruchomiły się zabezpieczenia - zwrócił się do Sama.
Jane zabrała od niego Katrinę.
- Nie. - odparł Sokół - Nie jestem w stanie nic zrobić. J.A.R.V.I.S. nie odpowiada, a system wieży kompletnie zwariował. - zamilkł na chwilę. - O cholera!
W tym momencie ze ścian wysunęły się działa.
- Mają czujniki ruchu - powiedział Sam.
Wszystko zaczęło się dziać jednocześnie. Katrina zaczęła się wyrywać z ramion Jane do Bruce’a. Działa zaczęły się poruszać. Banner odwrócił się od pozostałych. Sekundę później stał przed nimi Hulk, osłaniając ich (głównie Katrinę) przed gradem ładunków repulsorowych. Thor przywołał Mjolnir, który do tej pory leżał za kanapą. Nie mógł sprowadzić piorunów, ponieważ stalowe zasłony w oknach skutecznie je blokowały. Gromowładny rzucił młotem, udało mu się zniszczyć dwa działa.
„Stark naprawdę przesadza z tymi zabezpieczeniami” przemknęło przez myśl Kapitanowi. Nie mógł nic zrobić, bo jego tarcza została w sypialni.
Sokół też był bezradny, skrzydła leżały w szafie u niego w pokoju.
Thorowi udało się zniszczyć ostatnie działo. Wszyscy odetchnęli.
- Lepiej się stąd wynośmy - odezwał się Kapitan. - zanim aktywują się jeszcze jakieś zabezpieczenia.

- O czym ty mówisz?! - zapytała ze złością Wdowa.
- Zatrzymałaś mnie - odparła na wpół histerycznie, na wpół ze śmiechem Anne - Już po nas. Wszystkich.
Natasha do niej podeszła. Złapała kobietę za ramiona i potrząsnęła.
- Coś ty zrobiła? - warknęła.
- Oni mi kazali. - wymamrotała.
- Jacy oni?! - ale Anne zdawała się być w szoku, tylko coś mamrotała.
Wdowa wymierzyła jej policzek.
- Otrząśnij się! - krzyknęła.
Kobieta jakby doszła do siebie. Zamrugała szybko kilka razy. Patrzyła już bardziej przytomnie.
- J.A.R.V.I.S… - zaczęła Natasha, ale w tym momencie usłyszała jakiś zgrzyt.
Odwróciła się. Zza lustra nad komodą wysunął się laser. Wdowa pociągnęła Anne z fotela na ziemię. W ostatniej chwili, w oparciu ziała teraz ogromna dziura. Kobiety przywarły do podłogi.
- Nie ruszaj się - szepnęła Natasha.
Przy łóżku stał stolik. Wdowa ostrożnie pod niego sięgnęła. Zerwała paski utrzymujące tam broń. Szybko się odwróciła, unikając lasera. Wycelowała i wystrzeliła. Trafiła wprost w działo, które wybuchło, zasypując pokój odłamkami. Natasha odetchnęła. Wyjęła komunikator.
- Kapitanie… - cisza. - Sokół…- znów nic. - Czy ktokolwiek mnie słyszy?! - ale po drugiej stronie nadal panowała cisza. - No świetnie, nie ma łączności. - mruknęła, chowając urządzenie. - Musimy się stąd wydostać, zanim uruchomią się kolejne pułapki. - zwróciła się do Anne.
Wdowa podeszła do komody i zaczęła ją przesuwać. Schyliła się i zdjęła kratkę zabezpieczającą kanał wentylacyjny.
- Szybko! - ponagliła Anne.
Gdy kobieta zniknęła w otworze, Natasha ruszyła za nią. Zdążyła w ostatniej chwili, bo w tym momencie w pokoju uaktywniły się kolejne zabezpieczenia.
To nie był zwykły kanał wentylacyjny, tylko wyjście awaryjne. Pomysł Wdowy, oczywiście wykonany przez Tony’ego. Kobieta doszła do wniosku, że on i tak by się dowiedział, gdyby próbowała zrobić to sama. Starkowi pomysł się spodobał i teraz wszystkie sypialnie miały dodatkowe, całkowicie pozbawione technologii wyjścia.
Kobiety wydostały się na korytarz.
W tym momencie rozległ się huk i w jednej ze ścian, najprawdopodobniej należącej do salonu, powstała dziura. Wdowa w ostatniej chwili uskoczyła przed młotem lecącym w jej stronę. Po chwili w otworze mignęło coś zielonego, a potem przez ścianę przeleciał Hulk. Za nim z pokoju wyszli: Jane z Katriną na rękach, Sokół, Kapitan i Thor.
- Wdowo, co się tutaj dzieje? - zapytał Steve. - Kto włączył zabezpieczenia?
- Ją zapytaj. - wskazała na Anne. - Tylko nie tu. Musimy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce.
Jak na zawołanie w końcu korytarza pojawił się robot obronny, wyglądał jak jedna ze zbroi. Thor ruszył do ataku. Jeden rzut młotem i głowa robota potoczyła się po podłodze.
Katrina, która do tej pory wtulała się w Jane, uniosła główkę i się roześmiała na ten widok.
Thor przywołał powrotem Mjolnir. Ale to nie był jeszcze koniec. W korytarzu zaczęły pojawiać się kolejne roboty. Nikt nie wiedział skąd się brały. W końcu korytarz, tak jak każde inne pomieszczenie, był odcięty od pozostałych. Gromowładny, Kapitan i Sokół ruszyli do ataku. Jane trzymająca Katrinę na rękach i Anne cofnęły się pod ścianę.
- Czy chociaż jeden pokój nas nie zaatakuje? - mruknęła Wdowa unosząc bron, którą nadal trzymała w ręce.
- Laboratorium Tony’ego. - usłyszała za sobą cichy głos.
Odwróciła się. To Bruce, siedział oparty o ścianę. Zaczął się podnosić.
- Tam są schody ewakuacyjne. - wskazał w stronę, z której nadchodziły roboty.
- Świetnie - mruknęła Natasha, ruszając we wskazanym kierunku.
Thor, Steve i Sam robili wszystko, aby nie przepuścić robotów dalej. Wdowa dołączyła do nich.
- Tu są schody. - krzyknęła, unikając ciosu jednego z robotów, na szczęście maszyny nie były wyposażone w repulsory ani w broń palną. - Musimy się dostać do laboratorium Starka.
Wszyscy skinęli głowami. Nikt nie pytał dlaczego właśnie tam, nie było na to czasu.
Roboty nacierały z coraz większą siłą. Wdowie skończyła się amunicja. Avengersi zostali zmuszeni do cofnięcia się o kilka kroków. Niewiele brakowało, aby maszyny przedarły się w głąb korytarza, ale w tym momencie roboty jak na komendę odwróciły się i ruszyły w stronę schodów, a następnie zeszły na dół.
Avengers przez chwilę stali całkowicie zbici z tropu.
- Szybko, na górę. - pierwsza odezwała się Natasha. - Zanim znów nas coś zaatakuje.
Pierwsi ruszyli Thor i Steve, za nimi Anne, Jane z Katriną i Bruce, Wdowa i Sam zabezpieczali tyły.
Wkrótce dotarli do drzwi laboratorium. Banner zbliżył się do elektronicznego zamka. Wstukał jakiś kod, podszedł do skanera siatkówki.
- Bruce Banner - odezwała się w końcu.
- Witam, doktorze - Avengersi ze zdziwieniem rozpoznali głos J.A.R.V.I.S.a - Zapraszam do środka.
Drzwi się otworzyły. Gdy wszyscy weszli do środka, z cichym mechanicznym pomrukiem, wróciły na miejsce.
- Jak ty to zrobiłeś? - Sokół zwrócił się do Bruce’a.
- To piętro: laboratorium i sypialnia Tony’ego, są podłączone do osobnego systemu komputerowego. Wirus, czy cokolwiek to jest, zaatakowało główny komputer, który w prawdzie jest w tym pomieszczeniu, ale niczego nie kontroluje. Jednostka do której podłączone jest laboratorium znajduje się w pokoju obok. Na razie jesteśmy tu bezpieczni.
- Na razie? - zapytała podejrzliwie Wdowa.
- Wszystko zaczęło się pewnie od tego komputera. - wskazał na duże urządzenie na końcu sali. - Ktoś lub coś pokonało zabezpieczenia i przejęło kontrolę. Póki nie przebije się przez osłony komputera prywatnego, laboratorium jest bezpieczne. Ale naprawdę nie mam pojęcia jak długo to potrwa. Myślałem, że zapory Starka są nie do obejścia.
W tym momencie Wdowa chwyciła Anne za ramię i pociągnęła bardziej na środek.
- Ona nam wszystko wyjaśni. - powiedziała.
Oczy wszystkich zwróciły się na Anne. Kobieta chwilę stała w milczeniu, kilka razy otworzyła usta, ale je zamknęła.
- Pracuję dla A.I.M. - wyrzuciła w końcu z siebie.