A oto i kolejny rozdział.
Tony szybko naprawił
skrzydła. Dodał też nowe źródło zasilania – reaktor łukowy. Kapitan był na
parkingu koło wieży i chował zbroję Sokoła do samochodu. Dochodziło południe,
gdy na niebie pojawił się jet. Wylądował na dachu StarkTower. Po chwili na
parkingu pojawił się Thor (znów wyglądał jak wiking).
- Witaj, Kapitanie – zawołał
donośnym głosem.
- Miło cię widzieć, Thor –
odpowiedział Steve, zamykając samochód.
Po chwili z budynku wyszedł
Sam.
- Hej, Kapitanie. Gdzie Tony?
– zapytał.
- Niestety, nie udało mi się
go przekonać. – Steve oparł się o samochód. – Ale naprawił twoje skrzydła.
- Świetnie – Sokół wyjął
zbroję z samochodu i szybko ją założył.
Wzbił się w powietrze, zrobił
kilka pętli i wylądował.
- Ale mają przyspieszenie –
powiedział.
W tym momencie do lądowania,
na parkingu, podszedł helikopter. Z maszyny wysiadł Hawkeye.
- Hej wszystkim – rozejrzał
się. – A gdzie Wdowa?
- Nie ma jej z tobą? –
zdziwił się Steve.
- Poleciała wcześniej, bo ja
musiałem jeszcze coś zrobić. – powiedział.
Wtedy rozległ się dźwięk
komunikatora Kapitana. Wyjął go z kieszeni.
- Sygnał S.O.S. – oznajmił –
Od Natashy.
- Trzeba jej pomóc – zawołał
Clint.
- Musimy też porozmawiać z
Brucem – zaczął Steve. – Dlatego się rozdzielimy. Ty z Sokołem odnajdziecie
Wdowę. Thor i ja polecimy do Bannera.
Wszyscy kiwnęli głowami na
znak, że się zgadzają. Sam rzucił Kapitanowi kluczyki do jeta.
- Będziemy w kontakcie. –
powiedział tamten.
Hawkeye i Falcon wzięli
helikopter. Thor złapał Kapitana za rękę i wzniósł się razem z nim na dach
StarkTower. Wsiedli do jeta.
***
Wdowa się ocknęła. Była w
jecie. Po chwili przypomniała sobie co się stało. Odpięła pas, włączyła sygnał
alarmowy i wyszła z maszyny. Nie wyglądało to dobrze. Jet był całkowicie
zniszczony, a dodatkowa świetnie widoczny, bo podczas katastrofy powstał
ogromny rów. Natasha weszła między drzewa w ostatniej chwili, bo nad lasem
przeleciał właśnie samolot Hydry. Na szczęście nie wylądował. Wdowa opadła na
ziemię i oparła się plecami o drzewo. Dotknęła czoła, gdy spojrzała na palce,
zobaczyła krew.
„No świetnie, jeszcze tego
brakowało” pomyślała. Głowa strasznie ją bolała…
Po chwili - a może po
godzinie? – Natasha nie była pewna czy nie zasnęła, usłyszała szum śmigieł.
Szybko wstała i spojrzała w niebo. Odetchnęła z ulgą, gdy na helikopterze nie
dostrzegła symbolu Hydry. Śmigłowiec wylądował koło wraku jej jeta. Ze środka
wysiedli Sokół i Hawkeye. Mężczyźni podeszli do zniszczonej maszyny. Clint
zajrzał do środka. W tym czasie Wdowa podeszła do niego i położyła mu rękę na
ramieniu. Barton aż podskoczył. Odwrócił się i sięgnął po strzałę, ale kiedy
zobaczył Natashę, cofnął rękę.
- Wdowa! – powiedział. – Co
tu się stało?
- Hydra – odparła krótko
kobieta. – Zestrzelili mnie.
Sokół patrzył w niebo,
pojawiły się na nim ciemnie chmury.
- Musimy startować –
stwierdził – bo za chwilę…
Resztę jego słów zagłuszył
potężny grzmot. Burza rozpętała się w kilka sekund. Nie było szans, aby
wystartować
- Musimy się gdzieś schować –
krzyknęła Wdowa.
Pioruny były tak częste, że nic
dało się rozmawiać. Nie daleko były jakieś skały. Avengersi ruszyli w ich
stronę, w tym momencie w jedno z drzew uderzył piorun i zwaliło się ono w
miejscu, w którym przed chwilą stali.
- Mało brakowało – powiedział
Hawkeye.
Dotarli do skał, na szczęście
była tam jaskinia. Weszli do środka. Błyskawice przeszywające niebo sprawiały,
że było dostatecznie jasno.
- Przydałby się Thor –
powiedziała wdowa, siadając na jakimś kamieniu.
- On i Kapitan… - Sokół
spojrzał na zegarek – są już pewnie w Kalkucie.
Hawkeye położył kołczan na
ziemi i oparł się plecami o ścianę jaskini.
- Warto by było i tak ich
wezwać- wtrącił.
- Już to zrobiłam – odparła
Wdowa, chowając komunikator.
- Pozostaje tylko czekać –
Sokół stał w wejściu do jaskini i patrzył w niebo.
***
Kapitan i Thor wylądowali
koło niewielkiego domku na obrzeżach Kalkuty. W tym momencie rozległ się dźwięk
komunikatora Steve’a.
- Znaleźli Wdowę – powiedział
po chwili Kapitan – Ale sami wpakowali się w kłopoty. Rozpętała się burza i nie
mogą wystartować.
- Pomogę im! – odrzekł Thor.
- Najpierw pójdziemy do
Bruce’a, skoro już tu jesteśmy – Steve wstał – Oni sobie poradzą jeszcze jakiś
czas.
Wyszli z jeta. Przed chatą
stał już Banner.
- Co was tu sprowadza? –
zapytał.
- Chodzi o upadek
T.A.R.C.Z.A. – powiedział Kapitan.
- Wejdźmy do środka – Bruce
otworzył drzwi.
Usiedli przy stole.
- Co się stało? – zapytał
Banner.
Steve opowiedział mu o
wszystkim co się wydarzyło i co się dzieje obecnie, ponieważ Bruce nie miał o
niczym pojęcia.
- Dlatego znów zbieramy
drużynę – zakończył. – Chciałbym, żebyś dołączył.
Banner długo milczał. Ciszę w
końcu przerwał Kapitan.
- Wdowa, Hawkeye, Thor i
Sokół już się zgodzili. - powiedział.
- A Stark? – zdziwił się
Bruce.
- Dość dobitnie wyraził swoje
zdanie. – oznajmił Steve.
Banner pokiwał głową.
Spojrzał na Thora.
- Ochrona? – uśmiechnął się.
Kapitan już otwierał usta,
ale on nie pozwolił mu dojść do słowa.
- Nie mam ci tego za złe –
powiedział. – Rozumiem to doskonale i dlatego wolałbym nie wracać do drużyny.
Nie chcę stracić nad sobą kontroli i zrobić komuś krzywdy.
- Nie musisz brać udziału w
akcjach – zaczął Kapitan. Znajdziemy dla ciebie jakieś inne zajęcie. Jeden z
twoich wynalazków bardzo przydał się Fury’emu…
- Praca w laboratorium –
stwierdził Banner – To może być dobre rozwiązanie.
- Wracasz?
- Tak – powiedział Bruce –
ale muszę tu jeszcze dokończyć parę spraw. Dołączę za kilka dni.
- Najprawdopodobniej będziemy
w Węźle 2.0.. To tajna centrala T.A.R.C.Z.A.. Jedyna, o której wiem, nie
przejęta przez wojsko i opuszczona przez Hydrę. – Kapitan sięgną do plecaka,
który leżał koło niego i coś z niego wyjął. – Skontaktuj się z nami jak
będziesz gotów – dał mu komunikator.
- Do zobaczenia Bruce –
Kapitan i Thor wyszli z chaty i wsiedli do jeta.
o tak Avengersi znowu razem i teraz będzie pożądna akcja prawda ?????
OdpowiedzUsuń