wtorek, 17 czerwca 2014

Rozdział III



A oto i kolejny rozdział.


Tony szybko naprawił skrzydła. Dodał też nowe źródło zasilania – reaktor łukowy. Kapitan był na parkingu koło wieży i chował zbroję Sokoła do samochodu. Dochodziło południe, gdy na niebie pojawił się jet. Wylądował na dachu StarkTower. Po chwili na parkingu pojawił się Thor (znów wyglądał jak wiking).
- Witaj, Kapitanie – zawołał donośnym głosem.
- Miło cię widzieć, Thor – odpowiedział Steve, zamykając samochód.
Po chwili z budynku wyszedł Sam.
- Hej, Kapitanie. Gdzie Tony? – zapytał.
- Niestety, nie udało mi się go przekonać. – Steve oparł się o samochód. – Ale naprawił twoje skrzydła.
- Świetnie – Sokół wyjął zbroję z samochodu i szybko ją założył.
Wzbił się w powietrze, zrobił kilka pętli i wylądował.
- Ale mają przyspieszenie – powiedział.
W tym momencie do lądowania, na parkingu, podszedł helikopter. Z maszyny wysiadł Hawkeye.
- Hej wszystkim – rozejrzał się. – A gdzie Wdowa?
- Nie ma jej z tobą? – zdziwił się Steve.
- Poleciała wcześniej, bo ja musiałem jeszcze coś zrobić. – powiedział.
Wtedy rozległ się dźwięk komunikatora Kapitana. Wyjął go z kieszeni.
- Sygnał S.O.S. – oznajmił – Od Natashy.
- Trzeba jej pomóc – zawołał Clint.
- Musimy też porozmawiać z Brucem – zaczął Steve. – Dlatego się rozdzielimy. Ty z Sokołem odnajdziecie Wdowę. Thor i ja polecimy do Bannera.
Wszyscy kiwnęli głowami na znak, że się zgadzają. Sam rzucił Kapitanowi kluczyki do jeta.
- Będziemy w kontakcie. – powiedział tamten.
Hawkeye i Falcon wzięli helikopter. Thor złapał Kapitana za rękę i wzniósł się razem z nim na dach StarkTower. Wsiedli do jeta.

***

Wdowa się ocknęła. Była w jecie. Po chwili przypomniała sobie co się stało. Odpięła pas, włączyła sygnał alarmowy i wyszła z maszyny. Nie wyglądało to dobrze. Jet był całkowicie zniszczony, a dodatkowa świetnie widoczny, bo podczas katastrofy powstał ogromny rów. Natasha weszła między drzewa w ostatniej chwili, bo nad lasem przeleciał właśnie samolot Hydry. Na szczęście nie wylądował. Wdowa opadła na ziemię i oparła się plecami o drzewo. Dotknęła czoła, gdy spojrzała na palce, zobaczyła krew.
„No świetnie, jeszcze tego brakowało” pomyślała. Głowa strasznie ją bolała…

Po chwili - a może po godzinie? – Natasha nie była pewna czy nie zasnęła, usłyszała szum śmigieł. Szybko wstała i spojrzała w niebo. Odetchnęła z ulgą, gdy na helikopterze nie dostrzegła symbolu Hydry. Śmigłowiec wylądował koło wraku jej jeta. Ze środka wysiedli Sokół i Hawkeye. Mężczyźni podeszli do zniszczonej maszyny. Clint zajrzał do środka. W tym czasie Wdowa podeszła do niego i położyła mu rękę na ramieniu. Barton aż podskoczył. Odwrócił się i sięgnął po strzałę, ale kiedy zobaczył Natashę, cofnął rękę.
- Wdowa! – powiedział. – Co tu się stało?
- Hydra – odparła krótko kobieta. – Zestrzelili mnie.
Sokół patrzył w niebo, pojawiły się na nim ciemnie chmury.
- Musimy startować – stwierdził – bo za chwilę…
Resztę jego słów zagłuszył potężny grzmot. Burza rozpętała się w kilka sekund. Nie było szans, aby wystartować
- Musimy się gdzieś schować – krzyknęła Wdowa.
Pioruny były tak częste, że nic dało się rozmawiać. Nie daleko były jakieś skały. Avengersi ruszyli w ich stronę, w tym momencie w jedno z drzew uderzył piorun i zwaliło się ono w miejscu, w którym przed chwilą stali.
- Mało brakowało – powiedział Hawkeye.
Dotarli do skał, na szczęście była tam jaskinia. Weszli do środka. Błyskawice przeszywające niebo sprawiały, że było dostatecznie jasno.
- Przydałby się Thor – powiedziała wdowa, siadając na jakimś kamieniu.
- On i Kapitan… - Sokół spojrzał na zegarek – są już pewnie w Kalkucie.
Hawkeye położył kołczan na ziemi i oparł się plecami o ścianę jaskini.
- Warto by było i tak ich wezwać- wtrącił.
- Już to zrobiłam – odparła Wdowa, chowając komunikator.
- Pozostaje tylko czekać – Sokół stał w wejściu do jaskini i patrzył w niebo.

***


Kapitan i Thor wylądowali koło niewielkiego domku na obrzeżach Kalkuty. W tym momencie rozległ się dźwięk komunikatora Steve’a.
- Znaleźli Wdowę – powiedział po chwili Kapitan – Ale sami wpakowali się w kłopoty. Rozpętała się burza i nie mogą wystartować.
- Pomogę im! – odrzekł Thor.
- Najpierw pójdziemy do Bruce’a, skoro już tu jesteśmy – Steve wstał – Oni sobie poradzą jeszcze jakiś czas.
Wyszli z jeta. Przed chatą stał już Banner.
- Co was tu sprowadza? – zapytał.
- Chodzi o upadek T.A.R.C.Z.A. – powiedział Kapitan.
- Wejdźmy do środka – Bruce otworzył drzwi.
Usiedli przy stole.
- Co się stało? – zapytał Banner.
Steve opowiedział mu o wszystkim co się wydarzyło i co się dzieje obecnie, ponieważ Bruce nie miał o niczym pojęcia.
- Dlatego znów zbieramy drużynę – zakończył. – Chciałbym, żebyś dołączył.
Banner długo milczał. Ciszę w końcu przerwał Kapitan.
- Wdowa, Hawkeye, Thor i Sokół już się zgodzili. - powiedział.
- A Stark? – zdziwił się Bruce.
- Dość dobitnie wyraził swoje zdanie. – oznajmił Steve.
Banner pokiwał głową. Spojrzał na Thora.
- Ochrona? – uśmiechnął się.
Kapitan już otwierał usta, ale on nie pozwolił mu dojść do słowa.
- Nie mam ci tego za złe – powiedział. – Rozumiem to doskonale i dlatego wolałbym nie wracać do drużyny. Nie chcę stracić nad sobą kontroli i zrobić komuś krzywdy.
- Nie musisz brać udziału w akcjach – zaczął Kapitan. Znajdziemy dla ciebie jakieś inne zajęcie. Jeden z twoich wynalazków bardzo przydał się Fury’emu…
- Praca w laboratorium – stwierdził Banner – To może być dobre rozwiązanie.
- Wracasz?
- Tak – powiedział Bruce – ale muszę tu jeszcze dokończyć parę spraw. Dołączę za kilka dni.
- Najprawdopodobniej będziemy w Węźle 2.0.. To tajna centrala T.A.R.C.Z.A.. Jedyna, o której wiem, nie przejęta przez wojsko i opuszczona przez Hydrę. – Kapitan sięgną do plecaka, który leżał koło niego i coś z niego wyjął. – Skontaktuj się z nami jak będziesz gotów – dał mu komunikator.
- Do zobaczenia Bruce – Kapitan i Thor wyszli z chaty i wsiedli do jeta.

1 komentarz:

  1. o tak Avengersi znowu razem i teraz będzie pożądna akcja prawda ?????

    OdpowiedzUsuń