A oto nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wam się
spodoba i że nikt nie będzie chciał mnie zabić :D (nic nie zdradzę) Miłego czytania.
PS.: Za tydzień Pyrkon w Poznaniu. Ktoś się wybiera?
Od prawie pół roku nic
wielkiego się nie działo. Były jakieś małe misje, ale nic poważniejszego.
Dlatego Avengersi bardzo rzadko widywali Thora, który mieszkał z rodziną w
Nowym Meksyku. Ostatnio widzieli się na roczku Katriny, jakieś trzy miesiące
temu, więc postanowili urządzić sobie małe spotkanie w wieży.
Wszyscy rozsiedli się w
salonie. Wszyscy oprócz gospodarza, którego nie dało się zwabić do pokoju nawet
za pomocą Whiskey. Od dłuższego czasu pracował nad nową zbroją, więc wpadł
tylko się przywitać i znów zniknął w warsztacie.
- A więc zdrowie naszego nieobecnego
przyjaciela! – zakrzyknął Thor, podnosząc swój kufel piwa. Gromowładny nie miał
na sobie swojej zbroi z peleryną. Był ubrany w zwykły T-shirt i jeansy. Włosy
miał sczesane w kitkę. Gdyby nie Mjolnir leżący obok jego fotela, trudno byłoby
w nim rozpoznać boga piorunów.- Za Tony'ego! - odpowiedzieli pozostali i zaczęli się śmiać.
Byli już trochę wstawieni. Tylko Banner nie pił alkoholu, z oczywistych powodów. Wszyscy siedzieli w salonie w AvengersTower i rozmawiali o wszystkim i o niczym. Na blacie stolika do kawy stało kilka pustych butelek po winie, piwie i whiskey, oraz wiele pełnych.
Około północy Thor wstał - zważywszy na to, ile wypił, powinien już dawno leżeć pod stołem, ale stał dosyć pewnie - i oznajmił, że wraca do domu.
- Jesteś pewien, że dasz radę? - zapytał Steve, który po prostu nie mógł się upić.
- Nie martw się, Kapitanie. - odparł Thor, kierując się w stronę tarasu.
Banner, Wdowa i Steve poszli za nim. Natasha nie zdradzała objawów upojenia, choć nie wypiła mniej od Sokoła, który teraz spał rozłożony na kanapie. Zatrzymali się przy drzwiach.
- Do zobaczenia - pożegnali się z Gromowładnym.
- Do zobaczenia, przyjaciele. - odparł Thor i wyruszył w drogę powrotną do domu.
Pozostali wrócili do salonu. Kapitan podszedł do sofy i potrząsnął Sokoła za ramię.
- Wstawaj i idź do siebie. - powiedział.
Sam jęknął, ale zwlókł się z kanapy.
Avengersi poszli do swoich sypialni, z wyjątkiem Bruce'a. On udał się na najwyższe piętro.
Pepper wyjechała na tydzień na jakąś konferencję, czy coś, do Chicago, ale zanim opuściła AvengersTower, poprosiła Bannera, aby przypominał Tony'emu, że nawet "geniusz, playboy, milioner, filantrop" musi czasem spać. Tak więc doktor, co wieczór, zwracał Starkowi uwagę, że ten pracuje cały dzień i może dobrze by było, gdyby poszedł już do sąsiedniego pokoju.
Bruce zatrzymał się przed laboratorium. Metalowe zasłony na szklanych ścianach zostały zamknięte, tak że nie było widać wnętrza pomieszczenia.
„Oczywiście, nadal tam siedzi” pomyślał Banner, gdy zauważył, że ściany laboratorium nie są przezroczyste.
Mężczyzna zbliżył oko do skanera siatkówki, następnie wprowadził kod dostępu i zatwierdził go odciskiem palca. Drzwi otworzyły się z cichym syknięciem. Doktor wszedł do środka.
Jakiś czas temu, Tony zrobił całkowite przemeblowanie w tym pomieszczeniu. Stoły laboratoryjne stały teraz pod jedną ze ścian. Druga była zajęta przez komputer główny, który w tamtej chwili był wyłączony. Środek laboratorium był pusty, nie licząc zbroi ustawionej na podeście. Pomieszczenie wydawało się opuszczone, jakby Tony dawno z niego wyszedł. To było bardzo dziwne, zważywszy na to, że osłony szyb były zamknięte. Banner powoli przeszedł przez pokój. Gdy zbliżył się do zbroi, ta nagle się poruszyła. Bruce odskoczył do tyłu, jak oparzony.
- Stark, nie strasz mnie. - zaczął głęboko i powoli oddychać.
Tony zdjął hełm i spojrzał na niego.
- Chyba nie zamierzasz zielenieć? - zapytał niepewnie, nie odkładając trzymanej części pancerza.
- Nie, raczej nie - odparł Bruce, uśmiechając się na widok miny Starka.
- Ok, powiedzmy, że ci wierzę - Tony zdjął zbroję, która po chwili sama ustawiła się na podeście.
Stark podszedł do komputera i wstukał kilka znaków.
- Po co przyszedłeś? - rzucił do Bannera, nie odwracając wzroku od holo-ekranu, który pojawił się od razu, gdy Tony podszedł do urządzenia.
- Żeby ci powiedzieć, że jest już północ. - odparł tamten.
- I co z tego? - zapytał Stark, podchodząc do zbroi, nadal nie patrzył na swojego rozmówcę. - Kontynuuj...
- Nie uważasz, że skoro wczoraj w ogóle nie spałeś, to dzisiaj powinieneś się chociaż zdrzemnąć? - Bruce patrzył na plecy Tony'ego.
- Skąd wiesz... - zaczął, odwracając się do doktora. - J.A.R.V.I.S. zdradziłeś mnie? - nagle zwrócił się do komputera.
- Pan od tygodnia prawie nie śpi - odparł elektroniczny głos - A odkąd wyjechała panna Potts, średnia dobowa pańskiego snu wynosi pięć minut.
- Mam rozumieć, że od pięciu dni nie spałeś? - zapytał z niedowierzaniem Banner.
- Muszę jeszcze skalibrować ostatnie funkcje zbroi. - to brzmiało bardziej, jakby mamrotał sam do siebie, niż odpowiadał na pytanie.
Ukucnął przy zbroi i zaczął coś przy niej majstrować.
- Masz godzinę. - powiedział Bruce, kierując się do drzwi. - J.A.R.V.I.S. potem wyłącz wszystkie światła.
Jak Tony zabierał się do nowego projektu, to zapominał o wszystkich podstawowych potrzebach. Chyba tylko Pepper potrafiła wtedy na niego wpłynąć, ale oczywiście musiała wyjechać i to Banner musiał robić za niańkę.
- Moje polecenia są nadrzędne. - rzucił Stark, ale doktor zdążył już wyjść z laboratorium.
***
Thor wylądował przed swoim domem. Nigdy nie lubił konwencjonalnych środków transportu, latanie było przyjemniejsze.
Jeszcze zanim wszedł do środka, coś go zaniepokoiło - w salonie świeciło się światło. O tej porze Jane powinna dawno spać, a ona nigdy nie zapomniała o gaszeniu światła. Gromowładny, pełen obaw, otworzył drzwi. Od razu skierował się do salonu.
To, co zobaczył w środku, sprawiło, że zamarł w pół kroku, a Mjolnir wypadł mu z rąk. Dłuższą chwilę nie był w stanie się ruszyć. W końcu wbiegł do środka i uklęknął przy Jane. Kobieta leżała na podłodze, twarzą do ziemi. Gdy Thor delikatnie ją odwrócił, zobaczył, że jego ukochana ma głębokie rozcięcie na czole.
- Jane - Thor lekko nią potrząsnął.
Kobieta nie otwierała oczu i nie oddychała. Na dywanie, w miejscu gdzie leżała, była plama krwi.
Gromowładny wiedział, że powinien wezwać lekarza. Gdy Jane pierwszy raz zostawiła go samego z Katriną, dała mu całą listę numerów, pod które ma dzwonić, gdyby coś się stało.
Przytulił swoją żonę, delikatnie przeniósł ją na kanapę i sięgnął po telefon. Wezwał pogotowie i poszedł do pokoju dziecięcego, aby sprawdzić czy Katrinie nic się nie stało.
Wszedł do pomieszczenia. Było nieduże. Przy ścianie, na której były drzwi, stała szafa i kolorowy regał. Zabawki były porozrzucane po całym dywanie, który imitował trawę. Ściany przypominały niebo. Pod oknem stało łóżeczko - było puste...
- Katrina - zawołał Thor. - Katrina!
Zaczął beznadziejnie sprawdzać pozostałe pokoje, ale dziewczynki nigdzie nie było.
Gromowładny wrócił do salonu. Dopiero teraz dostrzegł ślady walki, jaka rozegrała się w tym pokoju. W kilku miejscach, na ścianach i regale z książkami, widniały ślady po pociskach energetycznych. Odłamki wazonu, który do tej pory stał na stole przed kanapą, walały się wszędzie. Fotele były poprzewracane.
Zanim Thor zdążył choćby pomyśleć o tym, co zobaczył, zabrzmiał dzwonek do drzwi. Do domu weszli ratownicy.
Gromowładnemu wydawało się, że to wszystko, to tylko zbiór wyrwanych z kontekstu scen. Minęli go jacyś ludzie, po chwili pochylali się nad Jane. Coś do niego mówili, ale on zrozumiał tylko trzy słowa: "ona nie żyje".
"To nie możliwe. To nie może być prawda." myśli przelatywały przez jego głowę szybciej niż błyskawice, którymi tak często miotał. Wszystko zlewało się w kolorowy szum.
Jego córki nigdzie nie ma, jego żona nie żyje, a on jest bezsilny.
Opadł na kolana na środku salonu, nie zwracając uwagi na sanitariuszy, którzy spojrzeli na niego. Z gardła Thora dobył się przeciągły jęk rozpaczy.
Nagle bóg piorunów zauważył coś pod stołem. Odepchnął ratowników, którzy chcieli sprawdzić czy nic mu nie jest, i nadal wpatrywał się w ten kawałek metalu.
Złoto-czerwony kawałek metalu.
Podniósł go. Żal i bezsilność natychmiast zostały zastąpione przez niepohamowany gniew.
„Zapłaci mi za to najwyższą cenę” pomyślał Gromowładny.
Wstał i przywołał Mjolnir. Sanitariusze z mieszaniną zdziwienia i strachu patrzyli na błyskawicę rozbijającą okno. Zbroja zaczęła okrywać ciało Thora. Majestatyczny i groźny bóg piorunów wypadł z domu i wzbił się w niebo, które zasnuły burzowe chmury. Sklepienie co chwila przeszywały błyskawice.
***
Stark nie wziął sobie do serca rady Bruce’a.
Mimo, że J.A.R.V.I.S. rzeczywiście wyłączył światła, mężczyzna od razu ponownie
je włączył i wrócił do pracy. Zbroja teoretycznie była już gotowa, ale Tony
chciał mieć pewność, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Mark 45 miała
być najlepszym dotąd stworzonym pancerzem (jak każdy inny przed nim).Stark właśnie, po raz piąty, sprawdzał regulację mocy repulsorów, gdy usłyszał grzmot, dziwnie blisko wieży.
Przez chwilę pomyślał, że to Thor się popisuje, ale skoro Banner truł mu głowę o to, że ma iść spać, to ich małe spotkanko musiało się już skończyć - Tony spojrzał na zegarek – i to z dwie godziny temu. Uświadomienie sobie tego, trochę go zaniepokoiło. Odwrócił się w stronę komputera głównego.
- J.A.R.V.I.S. co się dzieje na zewnątrz? – zapytał.
- Nad miastem rozpętała się potężna burza, sir. – odparł elektroniczny głos. – Żadne prognozy jej nie przewidziały.
- Przeprowadź skan sygnatur energetycznych – powiedział Stark, podchodząc do komputera. – Sprawdź czy to jest zjawisko naturalne, czy raczej Asgardzkie.
J.A.R.V.I.S. milczał dłuższą chwilę, mężczyzna wpatrywał się w holo-ekran, na którym były dane odnośnie zbroi, ale wcale ich nie widział. Po prostu czekał.
Właściwie, choć głośno by tego nie przyznał, chciał aby ta burza okazała się czymś więcej. Już pół roku nic się nie działo. Jasne, czasem było jakieś zadanie: udaremnienie napadu lub zapobiegnięcie jakiemuś wypadkowi, ale prawdziwej misji nie było od dawna. Nikt nie próbował przejąć władzy nad światem lub chociaż podbić jakiegoś miasta…
Z zamyślenie wyrwał go głos J.A.R.V.I.S.a
- Ta burza nie jest tworem naturalnym, sir. – powiedział komputer. – Wykryłem, w jej centrum, sygnaturę energetyczną nie pochodzącą z tej planety. Rozpoznano: Mjolnir – Właściciel: Thor Odinson.
Tony gwałtownie się wyprostował.
- Thor tak po prostu wywołał burzę? – zastanawiał się na głos. – To do niego nie podobne. Może coś się stało? J.A.R.V.I.S. pokaż widok miasta.
Na ekranie pojawiły się obrazy z kamer na dachu. Rzeczywiście, Gromowładny zbliżał się do wieży. Sądząc po towarzyszącej mu burzy, musiał być nieźle wkurzony.
Tony przywołał pancerz, który od razu się na niego założył. Udało mu się stworzyć nową technologię – interface – która pozwalała na kontrolowanie (także zdalne) zbroi za pomocą myśli. Na razie był to prototyp, ale działał nieźle.
- Obudź pozostałych – rzucił Stark do J.A.R.V.I.S.a, gdy tylko przyłbica pancerza się zamknęła. - Oprócz Bannera. – dodał szybko. Nie potrzebował Hulka. Przynajmniej na razie.
Mężczyzna otworzył dach laboratorium, to było jedno z wielu unowocześnień w tym pomieszczeniu. Po chwili był już nad wieżą, spojrzał jak dach powraca na swoje miejsce. W tym momencie usłyszał głos Thora.
- Zaiste, zginiesz dzisiaj, Stark! – krzyknął Gromowładny.