Ostatnio dodaję rozdziały zbyt rzadko, więc ten
ukazuje się już w środę J Miłego
czytania.
Nad miastem zawisły gęste
chmury. Nie ułatwiało to lotu, ale przynajmniej maskowały one samolot. Mieli w
prawdzie kamuflaż, jednak zużywał on dużo energii i nie był idealny.
May przełączyła samolot na
autopilota. Postanowili użyć jetów, które były mniejsze i łatwiej możne je było
ukryć. Podzielili się na dwie grupy; w jednej byli Avengersi, a w drugiej Agenci.
Włączyli tryb niewidzialności i wyruszyli.
Superbohaterowie lecieli
przodem. Wkrótce znaleźli się w pobliży Białego Domu. Wylądowali na dachach
pobliskich budynków. To był najbardziej prawdopodobny cel ataku. Czekali na
pojawienie się Omnis.
Nagle wokół zrobiło się
zupełnie ciemno. Chmury nie przepuszczały ostatnich promieni słońca, a światła
miasta zgasły.
- Co się dzieje? – zapytał
Hawkeye.
- To ona. – powiedział tylko
Kapitan.
Tak samo niespodziewanie
wszystko rozbłysło.
Ponad Białym Domem unosiła
się Omnis. Tuż przed nią lewitował Prezydent. Avengersi i Agenci w jednej
chwili wysiedli z jetów. Clint błyskawicznie wystrzelił strzałę wybuchową
wprost w kobietę. Zaskoczona, cofnęła się kilka metrów, uwalniając Głowę
Państwa. W tym momencie przeleciał Iron Man i złapał go.
- Witam, panie Prezydencie. –
powiedział.
Postawił go tuż przed
drzwiami do budynku Departamentu Skarbu Stanów Zjednoczonych.
- Nich się pan gdzieś ukryje.
– dodał, odlatując w stronę pola bitwy.
- Wy żyjecie?! – krzyknęła
zaskoczona Omnis. – Nie zdołacie mi przeszkodzić!
Zewsząd zaczęli się pojawiać
żołnierze Hydry. Mieli znaczną przewagę liczebną, ale „Avengersi nigdy się nie
poddają”. Ruszyli do ataku. Omnis wylądowała na ziemi. Wrogie oddziały
napierały ze wszystkich stron. Agenci podzielili się na dwie grupy i zaczęli
ostrzał z jetów. W tym czasie Avengersi próbowali przedrzeć się do
przywódczyni, która nie wyrażała najmniejszej chęci do walki.
Nowe gadżety sprawdzały się
świetnie. Żołnierze padali jak muchy po trafieniu z żądeł Wdowy. Tarcze
Kapitana, może nie była tak wytrzymała jak stara, ale otaczała go polem
siłowym, mógł też bez problemu atakować. Hawkeye używał wielu różnych strzał:
jednych żołnierzy splątał siecią, innych oszołomił strzałą wybuchową, kolejnych
oślepił strzałą błyskową… Zbroja Tony’ego działała bardzo dobrze: ładunki
repulsorowe, mini rakiety, tarcza ochronna. Skrzydła Sokoła także…
- Sokół, a co ty tu robisz? –
zapytał Stark, który musiał gwałtownie skręcić, aby uniknąć zderzenia.
- Pomagam… - zdążył tylko
powiedzieć Sam, bo w tym momencie usłyszeli wybuch i zobaczyli jak jeden z
jetów spada na ziemię.
Wdowa i Hawkeye zostali
otoczeni. Stali do siebie plecami i strzelali do nadciągających z każdej strony
oddziałów Hydry. Thor przybył im na pomoc.
- Na potęgę Asgardu! –
wykrzyknął i na ziemię spadł deszcz błyskawic.
Żołnierze wokół Natashy i
Clinta padli na ziemię.
Kapitan zdołał przedostać się
przez wrogie oddziały. Biegł w kierunku Omnis, gdy nagle…
- Hej! – krzyknął ze
zdumieniem.
Zapadł się po pas w ziemię.
Nie mógł się wydostać. Właśnie miał rzucić tarczą, gdy poczuł ukłucie na karku.
Świat zawirował, a potem była tylko ciemność.
Tony, widząc to, natychmiast
uwolnił się od żołnierzy Hydry i poleciał w tamtą stronę. Omnis go zauważyła,
wysłała w jego kierunku ostro zakończone odłamki kamienia, które po chwili zmieniły
się w diament. Iron Man uruchomił tarczę, ale było już za późno: jeden z
odłamków przebił reaktor łukowy.
- Poziom mocy w stanie
krytycznym – rozległ się głos J.A.R.V.I.S.a – Brak możliwości podtrzymania
funkcji lotu.
- Zrób coś! – krzyknął Tony.
- Nieeee mooogeee…. – zbroja
się wyłączyła.
Stark runął na ziemię. Nie
mógł się ruszyć.
Clint i Natasha, wspierani
prze drugi jet, bronili wejścia do budynku Departamentu Skarbu Stanów
Zjednoczonych, w którym przebywał Prezydent. Żołnierze atakowali zewsząd.
- Szlag! – krzyknęła nagle
Wdowa – Skończyła mi się amunicja!
Hawkeye sięgnął do kołczanu.
- A mnie strzały! –
odkrzyknął.
- Będzie to trzeba załatwić
po staremu – mruknęła. – Bezpośrednio.
Żołnierzy było jednak zbyt
wielu. Nacierali z każdej strony. Natasha i Clint nie mieli szans.
- Kocham cię. – wyszeptał jej
do ucha.
Ogarnęła ich ciemność.
Thor zauważył, że Kapitan i
Stark mają kłopoty. Ruszyli z odsieczą. Sokół osłaniał tyły.
- Omnis, zaiste tego
pożałujesz! – krzyknął Thor, wysyłając w jej stronę błyskawicę.
- Nie sądzę, Gromowładny. –
odparła, przekierowując piorun w niego.
Książę Asgardu ledwie zdołał
uniknąć trafienia.
Walka była zacięta,
błyskawice pojawiały się co chwilę.
Nagle rozległ się potworny
huk, drugi jet został zestrzelony. Thor i Sokół odwrócili się by sprawdzić co
się stało i to był błąd. Sokół poczuł ukłucie na szyi. Świat natychmiast
zawirował i Falcon spadł na ziemię.
Omnis przywołała ogromne
pioruny i wycelowała w Thora. Ten nie zdążył ich uniknąć. Runął na ziemię.
Próbował się podnieść, ale kobieta nie dawała mu na to szansy, strzelając
kolejnymi gromami.
***
Omnis siedziała w fotelu
prezydenta, tyłem do biurka. Za oknami było już ciemno. Do pokoju wszedł
wysoki, ciemnoskóry mężczyzna.
- Wszystko gotowe? – zapytała
kobieta, nie odwracając się.
- Tak. – mężczyzna stał przy
drzwiach. – Avengersi są uwięzieni.
Omnis wstała i spojrzała na
niego.
- Jutro w południe zostaną
straceni na oczach wszystkich.
***
Tony nawet na chwilę nie
stracił przytomności. Pamiętał wszystko. Jak żołnierze zabrali go z pola bitwy.
Jak długo próbowali zdjąć z niego zbroję i jak im się to udało. Chciał się
uwolnić, ale było ich zbyt wielu. Zamknęli go w jakiejś celi pod Białym Domem.
Nawet nie wiedział o istnieniu tego „więzienia”.
Teraz chodził w tę i z
powrotem, miotając się jak zwierzę w klatce, i czekał aż pozostali się obudzą.
Ścianami celi były pola siłowe, nie mógł się wydostać, ale wszystko widział.
Obok niego, po prawej, był
Kapitan. Powoli zaczynał dochodzić do siebie.
Po lewej – Thor zakuty w adamantowe
okowy. Odkąd Stark trafił do swojej celi, bóg piorunów usiłował się z nich
uwolnić i przywołać swój młot, ale nie był w stanie.
Naprzeciwko Steve’a była cela
Sokoła. On także zaczynał się budzić, podobnie jak Hawkeye, który był zamknięty
obok.
Tylko Wdowa, w ostatnie celi,
nie poruszała się.
Kapitan ostrożnie się
podniósł.
- Co to było? – zapytał,
dotykając czoła. – Ale mnie głowa boli. – rozejrzał się. – Gdzie my jesteśmy?
- W więzieniu… - zaczął Tony,
ale w tym momencie znów rozległy się krzyki Thora.
- Na potęgę Wszechojca! Jak
oni śmieli uwięzić księcia Asgardu?! – kolejna próba rozerwania kajdan spełzła
na niczym.
- … pod Białym… - Stark
próbował kontynuować, ale nie mógł.
- Mjolnirze do mnie! – znów
przerwał mu Gromowładny. – Cóż to za diabelskie…
- Thor! – Tony miał dość. –
Czy mógłbyś się, łaskawie, uspokoić?!
- Możecie być ciszej? –
usłyszeli Hawkeye’a z sąsiedniej celi. – Zmarłego byście obudzili.
- No właśnie. – odezwał się
Sokół.
- Gdzie my jesteśmy? –
zapytali równocześnie.
- Właśnie próbowałem to
powiedzieć. – zniecierpliwił się Stark. – Ale Thor ciągle mi przerywał.
Jesteśmy w więzieniu pod Białym Domem, gdzie zamknęła nas Omnis, po tym jak
przegraliśmy bitwę.
- Jaką bitwę? – wszyscy
spojrzeli w stronę Natashy. Kobieta uniosła się na łokciach.
- Tą, którą stoczyliśmy z
oddziałami Hydry, w Waszyngtonie. – powiedział Hawkeye.
- W Waszyngtonie? –
powtórzyła z niedowierzaniem Wdowa. – Przecież walczyliśmy w Alcatraz…