niedziela, 28 września 2014

Rozdział II



Hej. Dzisiaj nowy rozdział. Miłego czytania :)

- Bruce zabierz Anne ma na dół. - zarządził Stark.
- Sokół, ty z Tonym zajmiecie się jetami. - odezwał się Kapitan. - Wdowa i ja będziemy bronić cywilów.
- Tak jest. - Sokół zasalutował, rozłożył skrzydła i wyleciał przez taras.
Pozostali ruszyli do windy. Natasha i Steve wysiedli na parterze. Carter, Banner i Stark zjechali pod ziemię. Gdy drzwi windy znów się otworzyły, Tony ruszył prosto do zbrojowni, a pozostała dwójka do pobliskiego laboratorium.
Po wydarzeniach sprzed roku, Stark zbudował nową zbroję. Była czerwono-złota tak jak Mark 3, ale zewnętrzny wygląd to wszystko, co łączyło Mark 44 ze starym modelem. Nowy pancerz zrobiony był ze stopu tytanu, złota i wibranium, które Tony kupił od króla Wakandy, po tym jak Avengersi udaremnili przemyt tego kruszca do Stanów. Stark dodał także drugie źródło zasilania: pierwsze znajdowało w napierśniku, drugie zostało ukryte z tyłu hełmu, osłaniała je metalowa płytka. Zbroja miała tryb podwodny, oraz kosmiczny (zbiornik tlenowy wystarczał na 3 godziny, a był niewidoczny). Tony ulepszył tryb kamuflażu i rozpraszanie wsteczne. Poprawił także prędkość lotu, pancerz wyciągał do 10 Macha, a po wyjściu z atmosfery nawet więcej. Uzbrojenie też uległo zmianie: repulsory zostały wzmocnione oraz wyposażone w opcję sonicznego ataku, laser był zasilany bezpośrednio z reaktora (mocy wystarczało na 2 godziny), pojawiły się rakiety zamrażające, dymne i wiele innych…
Stark szybko założył zbroję i dołączył do pozostałych. Gdy wyszedł na ulicę, zobaczył Sokoła latającego w pobliżu jetów, oraz Kapitana i Wdowę robiących wszystko, aby ochronić cywilów.
Iron Man dołączył do Sama.
- Musimy je stąd odciągnąć, zanim przebiją się przez barierę energetyczną wieży… - powiedział, strzelając do jednej z atakujących maszyn, ładunek odbił się od niej i rozproszył w powietrzu. -…albo, co gorsza zaatakują ludzi na dole.
- Tylko jak je powstrzymamy? - zapytał Sokół, także oddając kilka strzałów w stronę wroga.
- Jeszcze nie wiem. - odparł Tony. - Ale na razie… Uważaj! - pociągnął go w górę, bo jeden z jetów ich zaatakował. - No, wreszcie nas zauważyli. - dodał, gdy pozostałe maszyny przeniosły na nich ostrzał. - To zagramy w berka. - uśmiechnął się pod maską i ruszył w górę.
Sam leciał za nim. Wszystkie samoloty rzuciły się w pościg. Iron Man co chwilę się odwracał i strzelał z repulsorów, to jednak nie wiele dawało.
- Mam pomysł. - odezwał się nagle. - Rozdzielimy się. Leć nad East River…
Ruszyli w przeciwne strony. Tak jak przewidział Stark, maszyny także podzieliły się na dwie grupy. Gdy byli już nad rzeką, Tony skierował się wprost na Sokoła.
- Chyba wiem co chcesz zrobić… - usłyszał Sama w komunikatorze. - …i nie podoba mi się to.
Stark puścił tę uwagę mimo uszu. - W górę na trzy. - powiedział. - Raz… - bohaterów dzieliło 200m - Dwa… - 100m - Trzy! - o mało co się nie zderzyli, podrywając lot w górę, ale zadziałało.
Jety nie były tak zwinne i rozbiły się. Wybuch był na tyle silny, że odrzucił Sokoła i Iron Mana w tył, na szczęście udało im się ustabilizować lot zanim uderzyli w ziemię. Szczątki maszyn opadły do rzeki.
- Dobra robota. - powiedział Stark.

Wdowa i Kapitan wybiegli z wieży. Na ulicy wybuchła panika. Ludzie rozbiegali się we wszystkie strony. Nad ich głowami latały jety i ostrzeliwały AvengersTower, które było otoczone barierą energetyczną. Gdzieś w górze był także Sokół, próbował powstrzymać atakujące maszyny.
Natasha i Steve zaczęli kierować ludzi z dala od walczących. Po chwili pojawił się Iron Man. Razem z Samem odciągnęli jety z dala od ulicy. Jedna z maszyn zahaczyła skrzydłem o billboard. Reklama zaczęła się niebezpiecznie chwiać, aż w końcu spadła. Na dole stała mała dziewczynka. Płakała i ściskała różowego, pluszowego królika. Kapitan ruszył w jej stronę. Porwał dziecko na ręce i zabrał stamtąd w ostatniej chwili, bo tam gdzie stała, leżały teraz resztki zniszczonego billboardu.
Podbiegła do nich jakaś kobieta.
- Dziękuję ci. - powiedziała do Steve’a, zabierając dziecko. - Uratowałeś moją córeczkę.

Banner włączył zabezpieczenia wieży i opadł na fotel na kółkach. Anne stała przy wejściu do laboratorium.
- Co się dzieje na zewnątrz? - zapytała, wchodząc do pomieszczenia.
 - Zaraz zobaczymy… - odparł Bruce.
Sięgnął po myszkę od komputera, kliknął kilka razy i na ekranie pojawili się walczący Avengers.
Anne usiadła koło Bannera i zaczęła się przyglądać się nagraniu. Bruce był niespokojny.
- Co jest? - Anne spojrzała na niego.
- Chciałbym im pomóc - odparł. - Ale jeśli stracę nad „nim” kontrolę, mogę bardziej zaszkodzić…
Carter milczała przez chwilę. Nagle przyszedł jej do łowy pewien pomysł.
- Boisz się utraty kontroli nad Hulkiem… - zaczęła. - A gdybyś już nie musiał się bać?
- Nie rozumiem - Banner podniósł na nią oczy.
- Myślę, że jeśli wprowadzę odpowiednie dane do mojej maszyny, będę mogła „wyleczyć cię” z Hulka. Oczywiście, jeśli będziesz tego chciał.
Bruce nie wiedział co powiedzieć. Od dawna pracował nad lekarstwem. Teraz, być może, będzie mógł pozbyć się Hulka na zawsze. Nie będzie się obawiał kontaktów z ludźmi…
- Myślisz, że to możliwe? - zapytał.
- Chyba tak - odparła. - Moje urządzenie zostało stworzone, aby naprawiać defekty genetyczne. Wyniki prób były bardzo obiecujące…
Banner spojrzał na ekran. Jety zniknęły.
- Chyba już koniec - zmienił temat. - Chodźmy na górę.
Wyszli z laboratorium i wsiedli do windy. Na parterze weszli do niej pozostali Avengersi.
- Po nich. - powiedział Tony.
- Ale wkrótce wrócą. - dodał Kapitan.
Stark zwrócił się do Anne.
- Myślę, że powinnaś tu zostać - oznajmił - Przynajmniej na razie.
 - Ale moja praca… - zaczęła.
- Tu też możesz pracować. - przerwał jej Tony. - W tym budynku jest 10 pięter laboratoriów. Znajdę dla ciebie jakąś pracownię. - uśmiechnął się.
Zatrzymał windę na piątym piętrze. Wysiał i skinął na Anne. Ta ruszyła za nim. Reszta pojechała na górę.
Stark zatrzymał się przed drzwiami z tabliczką „Laboratorium nr 20”, otworzył je. Oczom Anne ukazało się najwspanialsze laboratorium, jakie kiedykolwiek widziała. Było tam wszystko.
- Może być? - zapytał Tony.
- Jest świetne. - odparła z zachwytem.
- Nie widziałaś mojego. - uśmiechnął się Stark. - Twoje urządzenie już tu jest…
- Tylko jednostka główna - odezwała się kobieta. - Komora niezbędna do przeprowadzenia zabiegu została w mojej starej pracowni.
- Myślę, że już jej tam nie ma. - odparł Tony. - AIM na pewno ją zabrało. Jesteś w stanie ją odbudować?
- Jeśli będę miała wszystkie części, to tak. - stwierdziła.
- Prześlij mi potem listę. - powiedział. - A właśnie, przestawiłem tu zabezpieczenia. Tylko ty i ja możemy wejść do tego laboratorium. A teraz pokażę ci twój pokój.
Wjechali na przedostatnie piętro, jednak zamiast wejść do salony, wyszli z drugiej strony. Szli korytarzem.
- To jest pokój Kapitana. - Tony wskazywał na kolejne drzwi. - To Wdowy, Ten Bruce’a, a ten Sokoła. - doszli do końca korytarza. - Tutaj zamieszkasz ty.
Stark otworzył drzwi. Pomieszczenie było ładnie urządzone. Anne weszła do środka. Nagle poczuła się strasznie zmęczona. Słońce jeszcze nie zaszło, a ona nie miała siły się ruszyć. Stała na środku pokoju.
- Wracam do salonu. - powiedział Tony, wychodzą z pomieszczenia i zamykając drzwi.

- Tony, o co tu chodzi? - zapytał Kapitan, gdy mężczyzna zjawił się w salonie. - Kim ona jest, bo nie uwierzę, że to córka jakiejś znajomej…
Stark westchnął głęboko.
- To moja siostra - powiedział.

3 komentarze:

  1. Ha! :D
    Wiedziałam że to siostra! Teraz czekam na kolejny rozdział. Co do przepisywania z kartki - trochę bez sensu. Lepiej pisać od razu w komputerze gdzie możesz wszystko zmienić. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Aha mhh nie spodziewałam się tego... To będzie ciekawe czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział, niespodziewałam się że to jego siostra :) Ale może zrób coś więcej o Natashy, że tak naprawdę całymi dniami znika, bo przesiaduje nad grobem Clinta lub całymi dniami płacze w pokoju z jego powodu i w nocy ma koszmary i obwinia się za to, że on nie żyje. Taki mój pomysł :)

    OdpowiedzUsuń