niedziela, 19 października 2014

Rozdział IV



Hej. Sorki, że w zeszłym tygodniu nie dodałam rozdziału, ale nie zdążyłam go napisać :(  Teraz jest wreszcie gotowy, więc go dodaję. Miłego czytania ;)

Anne weszła do laboratorium
Nie potrzebnie otworzyła się przed Bannerem. Zawsze miała za długi język. A teraz, tłumione przez ostatnie kilka lat, obawy powróciły.
Usiadła przy jednym z blatów roboczych i ukryła twarz w dłoniach.
Bała się. Odkąd u jej matki zdiagnozowano tę chorobę, dziesięć lat temu, Anne bała się, że i ona ją ma. Było to bardzo prawdopodobne. Po kilku latach się przebadała. Jej obawy się potwierdziły. Jej matka była wtedy w zaawansowanym stadium pląsawicy.
Od tego czasu postanowiła, że znajdzie lekarstwo. Długo studiowała, gruntownie poznała mechanizmy dziedziczenia chorób genetycznych. Po ukończeniu nauki poszukiwała laboratorium, w którym mogłaby prowadzić badania, jednak żadne jej nie przyjęło. W końcu dostała ofertę. Dało jej to nadzieję. Wkrótce po rozpoczęciu badań zmarła matka Anne, miała zachłystowe zapalenie płuc typowe dla tej choroby. Kobieta kontynuowała swoją pracę.
Teraz urządzenie było już prawie gotowe, jednak jeśli nie wypełni zadania, będzie to oznaczało koniec i dla jaj badań i dla przyszłości.
Anne gwałtownie się otrząsnęła. Dość tych rozmyślań. Jest już tak blisko i nic jej nie powstrzyma. Wyleczy się. Będzie mogła żyć jak każdy człowiek.
Już dawno nie pozwalała sobie na takie rozmyślania. Spychała obawy w głąb, aby jej nie przeszkadzały. Mało kto w ogóle wiedział, że jest chora.
„Skup się na pracy” pomyślała.
Zaczęła tworzyć listę potrzebnych rzeczy do odbudowania komory. Gdy skończyła, spojrzała na zegar. Dochodziła północ.
- J.A.R.V.I.S. prześlij ten plik na komputer Tony’ego. - Anne ziewnęła przeciągle. - Ja idę spać.
Opuściła laboratorium. Weszła do windy. Dopiero po chwili zauważyła, że nie jest sama.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz? - zapytała Wdowa.
Anne szybko się odwróciła. Widząc kobietę uśmiechnęła się.
- Przestraszyłaś mnie. - powiedziała - Byłam w laboratorium. A ty, co tu robisz?
- Jadę na górę. - odparła Natasha.
- Gdzie byłaś? - drążyła Anne.
Ale w tym momencie winda się zatrzymała. Wdowa szybko ją opuściła i zniknęła w swoim pokoju.
„Ona jest dziwna” pomyślała Anne i poszła do siebie.

***

Nazajutrz Tony wstał bardzo wcześnie. Tego dnia Pepper wracała z Europy, a on chciał zrobić jej niespodziankę na lotnisku.
Przebrał się i wziął jeden z samochodów.
Samolot Pepper miał wylądować o ósmej, kobieta wolała latać w nocy. Stark opuścił wieżę o siódmej. W prawdzie do lotniska nie było daleko, jednak Pepper leciała prywatnym samolotem, więc godzina przylotu mogła ulec zmianie.
Tony po drodze kupił jeszcze ulubione kwiaty kobiety.
Gdy dojechał na miejsce, Pepper była już przed budynkiem, a obok niej, trzymając wszystkie bagaże, stał Happy Hogan, szef ochrony.
Stark zatrzymał się przed nią. Opuścił dach samochodu.
- Podwieźć panią? - zapytał.
- Tony, co ty tu robisz? - zdziwiła się.
Mężczyzna wysiadł z samochodu i pocałował ją.
- Dobrze, że już wróciłaś - uśmiechnął się.
Otworzył przed nią drzwi. Wsiedli do środka.
- A co zemną? - zapytał Nappy.
- Wynajmiesz taksówkę i odwieziesz bagaże panny Potts do wieży. - odparł Stark, odpalając silnik.
Odjechali.
- Mam coś dla ciebie - powiedział po chwili Tony. Sięgnął do tyłu i wyjął duży bukiet.

***

Już prawie od tygodnia nic się nie działo. Avengersi nie wyruszyli na żadną misję, A.I.M. się nie pokazywało. Postanowili, że Anne następnego dnia wróci do siebie. Kobieta wydawała się zadowolona z tej decyzji.
Czwartkowy wieczór zapowiadał się spokojnie. Anne pracowała, jak zwykle, w laboratorium, gdy zadzwonił jej telefon. Spojrzała na ekran. „Numer zastrzeżony”. Wzięła urządzenie i weszła do łazienki - jedynego miejsca bez kamer. Odebrała. Chwilę słuchała w milczeniu.
- Tak jest. - odparła - Dzisiaj. Zadanie zostanie wykonane.
Rozłączyła się i schowała telefon do kieszeni.

Wdowa była w swojej sypialni.
Ostatnio Coulson coraz częściej ją wzywał. Nic o tym nie mówił, ale ona czuła, że już niedługo Projekt Protect ujrzy światło dzienne. Od jakiegoś czasu miała obawy czy to nie jest przesada, czy tyle grup superbohaterów nie wystraszy ludzi, zamiast dać im poczucie bezpieczeństwa. Mówiła o tym Philowi, ale on nie chciał słuchać. Uznał, że dramatyzuje. To było śmieszne. Ona nigdy nie dramatyzowała.
Teraz siedziała na łóżku. Jej komunikator znów zabrzęczał. Spojrzała na ekran.
Za 20 minut, tam gdzie zwykle.
P.C.
W tym momencie rozległ się alarm. Natasha szybko odpisała:
Nie dzisiaj. Misja.
C.W.
i pobiegła się przebrać.

Sokół i Kapitan trenowali. Robili to każdego popołudnia. Tego dnia zeszło im dłużej niż zwykle.
Steve właśnie rzucił tarczą, gdy coś usłyszał. Odwrócił się, nasłuchując, co to takiego.
- Kapitanie, uważaj! - Sokół w ostatniej chwili odbił tarczę, która wracała do właściciela.
- Dzięki, Sam. - powiedział Steve, podnosząc przedmiot z podłogi. - Coś się dzieje, to chyba alarm.
- Masz rację - odparł Sokół i oboje ruszyli do salonu - tam zawsze się zbierali przed misją.

Banner i Stark nadal pracowali nad jakimś wynalazkiem. Gdy przerwał im dźwięk alarmu, byli w laboratorium Tony’ego.
- Coś się dzieje w mieście. - odezwał się Stark. - Idziesz z nami?
- Najpierw zobaczymy o co chodzi - odparł wymijająco Bruce.
- Ok.
Tony szybko włożył zbroję, a raczej ona sama założyła się na niego.

Pięć minut później cała piątka była na górze.
- J.A.R.V.I.S. co się dzieje? - zapytał Stark.
- Wybuchły zamieszki na Times Square. - odparł komputer.
- A coś dokładniej? - Tony zaczynał być zniecierpliwiony.
- Według policyjnych raportów ok. czterdziestu ludzi, w żółtych kombinezonach, zaczęło wszystko niszczyć.
- Po prostu niszczą? - zdziwił się Stark. - Bez żadnego celu?
- To mi wygląda na zasadzkę. - odezwał się Kapitan.
- To na pewno jest zasadzka. - powiedziała Wdowa.
- Ale nie możemy pozostać bierni… - zaczął Steve.
- I nie zostaniemy. - przerwał mu Tony. - Wygląda na to, że chcą nas odciągnąć od wieży. Zapewne planują…
W tym momencie do pokoju weszła Anne.
- Co się dzieje? - zapytała zebranych. - Co to był za alarm?
- A.I.M. znów dało o sobie znać. - odezwał się Sokół.
- Zaatakowali na Times Square… - dopowiedział Banner.
- Nie ma czasu. - przerwał mu Stark. - Kapitan, Wdowa… Bruce? - spojrzał na naukowca, ten tyko skinął głową. - Bruce i ja wyruszamy do miasta. Sokole - zwrócił się do sama. - ty zostaniesz tutaj w razie by jakiś oddział A.I.M. zaatakował wieżę.
- Dobrze. - odparł tamten.
- A nie będzie wam potrzebny? - wtrąciła się Anne. - AvengersTower jest dobrze zabezpieczone. Nawet gdyby ktoś próbował się tu dostać, to mu się to nie uda, a z resztą… - urwała, widząc, że wszyscy utkwili w niej spojrzenia. - Ja tylko… zastanawiałam się czy w czwórkę dacie sobie radę.
Wdowa i Kapitan wymienili ukradkowe spojrzenia. Coś tu nie grało. Dlaczego Anne chciała się pozbyć wszystkich z wieży? Ale nie było czasu się nad tym zastanawiać.
- Poradzimy sobie. - powiedział tylko Steve. - Ruszajmy.
Iron Man wyleciał przez balkon. Pozostali weszli do windy. W salonie zostali tylko Sam i Anne.

2 komentarze:

  1. Hej, twoje opowiadania czytuje już od dawna, ale niestety dopiero teraz się wpisuję. Bardzo mi się podoba twój styl pisania, jest... Niezwykły. Ok no to do rozdziału. Po pierwsze bardzo mnie ciekawi ten nowy program i jak zareagują na niego Avengersi. Po drugie proszę daj coś o Clincie. Po trzecie rozdział jest wspaniały! :)
    PS mam nadzieję, że następny będzie szybko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział mi też się bardzo podoba i akcja się dzieje :) Mnie też ciekawi ten nowy program i też chcę żeby coś było o Clincie <3
      Aga

      Usuń