niedziela, 26 października 2014

Rozdział V



Hej. Oto następny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba :) Miłego czytania.

- Co robimy? - zapytał Sokół.
- Ja chyba wrócę do laboratorium. - odparła Anne i wyszła z pokoju.
Sam zdjął skrzydła i położył je na fotelu. Dlaczego to on musiał dostać najnudniejsze zadanie?
Usiadł na kanapie i włączył telewizor. Nie oglądał nic konkretnego. Czekał, aż coś się zdarzy: może go wezwą, a może ktoś jednak zaatakuje wieżę?
Nagle coś go tknęło.
- J.A.R.V.I.S. rzuć na ekran obraz z laboratorium nr 20.
- Tak jest, proszę pana. - odparł komputer i już po chwili w telewizorze pojawiło się odpowiednie nagranie.
- Co jest? - zdziwił się Sokół.
Pomieszczenie było puste. Ani śladu Anne. Sam postanowił to sprawdzić. Ruszył do windy.
„Może po prostu wyszła do łazienki” pomyślał, gdy winda zaczęła opadać.
Dotarł na miejsce. Chciał wejść do środka, ale…
- Nie prawidłowy skan dłoni. - powiedział J.A.R.V.I.S.. - Brak dostępu.
„Tony i te jego zabezpieczenia” pomyślał Sam.
- J.A.R.V.I.S…. - zaczął, ale przerwał mu dźwięk komunikatora.
Wzywali go. Szybko wrócił do salonu, założył skrzydła i opuścił wieżę.

Kapitan, Wdowa i Bruce byli w jecie, Tony leciał obok nich. Po chwili dotarli na miejsce. Było gorzej niż myśleli.
Na ulicy było mnóstwo ludzi. Wszyscy uciekali i krzyczeli. Wpadali na siebie. A wszystkiemu była winna grupa ludzi w żółtych kombinezonach. Co chwilę strzelali z jakiejś nieznanej broni, to w stronę tłumu, to do budynków. Fragmenty billboardów i odłamki szkła z rozbitych ekranów były wszędzie.
Avengers wylądowali na dachu One Times Square. Wysiedli z jeta.
- Tony, podrzucisz Wdowę i mnie na dół, - zarządził Kapitan. - A ty Bruce… wiesz co masz robić.
Natasha i Steve już po chwili byli na ziemi. Zajęli pozycje miedzy uciekającym tłumem a napastnikami. Chronili ludzi przed atakami. Iron Man pozostał w powietrzu, starał się zepchnąć agentów A.I.M. pod ścianę budynku.
Nagle usłyszeli z góry potężny ryk. Chwilę później na ulicę spadła „zielona gamma bomba”*
Hulk ruszył wprost na wrogich agentów. Część z nich otworzyła ogień, pozostali rozbiegli się w popłochu. Ci strzelający także szybko zauważyli, że to bez sensu i rzucili się do ucieczki zanim Hulk zdążył do nich dotrzeć. Wydawało się, że zwyciężyli. Iron Man wylądował, Hulk stał z tyłu. Po chwili dołączyli do nich Kapitan i Wdowa. Na placu nadal było sporo ludzi, ale teraz spokojnie szli.
- Dobra robota - powiedział Steve. - Wracajmy do…
W tym momencie koło ucha świsnął mu ładunek z repulsora.
- Co ty wyprawiasz, Stark?! - krzyknął ze zdziwieniem Kapitan.
Iron Man nic nie powiedział, tylko wzbił się w powietrze. Wyminął oszołomionych Avengersów i poleciał w stronę grupki rozmawiających ludzi.
Nikt nie wiedział co się dzieje. Dlaczego Iron Manowi odbiło? Ale nie było czasu się nad tym zastanawiać.
Kapitan błyskawicznie znalazł się pomiędzy Iron Manem a cywilami. Przyjął ładunek z repulsora piersiowego na tarczę. Tony nie przerywał ataku, jakby myślał, że może ją przebić.
- Hulk… - Steve, nadal odpierając ataki, spojrzał tam, gdzie przed chwilą stał zielony olbrzym, ale zobaczył Bannera, który był lekko nieobecny, jak zawsze po przemianie. - Wdowo, wezwij Sokoła!
- Już to zrobiłam. - odparła natychmiast rudowłosa, chowając komunikator.
Korzystając z tego, że Iron Man był zajęty walką z Kapitanem, wskoczyła mu na plecy i wycelowała swoje elektrożądła w połączenie hełmu z resztą zbroi. Mimo, że użyła najwyższego napięcia, nic się nie stało.
Iron Man gwałtownie się odwrócił i kobieta z impetem runęła na ziemię. Na chwilę zrobiło jej się ciemno przed oczami.
- Uważaj! - Sokół w ostatniej chwili odciągnął ją na bok.
Tam gdzie była jej głowa, ziała teraz głęboka dziura w asfalcie.
- Dzięki. - odparła Natasha, przyciągając Sama do siebie.
Ładunek minął go o kilka centymetrów.
- Nawzajem - uśmiechnął się. - Co tu się dzieje. Dlaczego…
- Nie wiem. - przerwała mu Wdowa. - Ale trzeba go powstrzymać.
Sokół wzbił się w powietrze, a Wdowa wyjęła pistolety. Oddała kilka strzałów, jednak kule odbijały się od zbroi nie pozostawiając nawet rysy.
Kapitan robił wszystko, aby Iron Man nie mógł zaatakować przechodniów. Część z nich szybko opuściła plac, ale byli też tacy, którzy stali i patrzyli na to co się dzieje.
Sokół zaatakował z góry. Iron Man odwrócił się w jego stronę i błyskawicznie oddał strzał. Sam się uchylił, ale ładunek przeszył skrzydło. Mężczyzna stracił równowagę i uderzył o ścianę pobliskiego budynku. Osunął się na ziemię.
Banner w końcu doszedł do siebie. Nie mógł uwierzyć w to, co się działo na placu. Coś się poruszyło w cieniu między budynkami. Bruce spojrzał w tamtą stronę…

- Dobra robota - powiedział Kapitan.
Tony poczuł, że coś dziwnego dzieje się z jego zbroją. Najpierw nie mógł się ruszyć, potem jego ręka sama uniosła się w górę.
- Wracajmy do… - Steve urwał nagle, bo koło ucha świsnął mu ładunek z repulsora.
- Co ty wyprawiasz, Stark?! - krzyknął.
- Nie wiem, nie mam kontroli nad zbroją. - odparł Tony, ale go nie usłyszeli.
- Mikrofon też nie działa?! - Stark był zirytowany. - Co jest, do cholery, z tym pancerzem?
W tym momencie wzbił się w powietrz. Zobaczył, że leci w stronę grupki ludzi.
„Nie” przemknęło mu przez głowę.
- J.A.R.V.I.S zresetuj system, teraz! - krzyknął.
- Polecenie odrzucone. - usłyszał komputerowy głos.
- Polecenie głosowe: Anthony Edward Stark kod: 4-6-9, reset pancerza. - spróbował znów Tony.
Za chwilę będzie dość blisko, aby oddać strzał, a nadal nie miał kontroli nad zbroją.
- Brak dostępu - powiedział J.A.R.V.I.S - Przekierowanie mocy do repulsora piersiowego.
Nie mógł w żaden sposób zatrzymać zbroi. Na szczęście w ostatniej chwili pojawił się przed nim Kapitan, jego tarcza bez trudu powstrzymała atak.
- Hulk… - zaczął Steve.
Tony nie mógł się odwrócić, żeby zobaczyć na co patrzy Kapitan. Nie miał czasu się nad tym zastanawiać.
- Wdowo, wezwij Sokoła. - odezwał się po chwili Steve.
Kobieta coś odpowiedziała, ale Stark nie dosłyszał co. Postanowił uwolnić się ze zbroi.
- J.A.R.V.I.S… - zaczął, ale w tym momencie poczuł silne uderzenie w plecy. Po chwili zobaczył Wdowę upadającą na asfalt. Od razu domyślił się co próbowała zrobić.
- J.A.R.V.I.S otwórz pancerz - zwrócił się do komputera.
- Poleceni odrzucone. - powtórzył elektroniczny głos.
- Do jasnej cholery, zdejmij ze mnie tę zbroję! - krzyknął Stark
Dostrzegł leżącą na ziemi Wdowę. Kobieta wglądała na oszołomioną. Tony poczuł, że jego ręka się unosi. W tym momencie coś śmignęło i kobieta zniknęła. Ładunek zrobił dziurę w asfalcie.
To Sokół, zdążył w ostatniej chwili. Teraz rozmawiał z Natashą. Zbroja znów strzeliła. Kobieta przyciągnęła Sama do siebie, chroniąc go przed atakiem.
Tarcza Kapitana trafiła Iron Mana prosto w głowę. Zbroja się odwróciła w jego stronę. Steve złapał tarczę. Pancerz zaczął atakować, jednak Kapitan bez trudu odbijał każdy ładunek.
Tony usłyszał głuche uderzenia, trochę przypominające deszcz. Domyślił się, że to Natasha do niego strzela.
„Nie zniszczą jej od zewnątrz” pomyślał Stark.
Wdowa stała przed budynkiem. Pancerz strzelił w jeden z ostatnich całych billboardów na tej ulicy. Reklama zwaliła się z hukiem na ziemię. Kobieta nie zdążyła uskoczyć i gruzy przygniotły jej nogi. Tony zaczął się do niej zbliżać, ale w tym momencie zaatakowali go Sokół i Kapitan. Zbroja wystrzeliła w stronę Sama. Ładunek przebił jego skrzydło. Stark zobaczył tylko, że mężczyzna stracił kontrolę nad lotem, bo pancerz już się obrócił do atakującego od tyłu Steve’a. Jego tarcza odbiła się i upadła kilkanaście metrów dalej. Kolejny ładunek z repulsora trafił Kapitana prosto w brzuch. Mężczyznę odrzuciło w tył. Uderzył plecami o asfalt.
Iron Man ruszył w stronę Wdowy, która nie mogła się wydostać spod resztek billboardu.
„Zabije ją” pomyślał Tony.
Zostało jedno wyjście. Nie chciał tego robić, ale nie miał wyboru. Oby zadziałało. Powinno. Ten system był najlepiej zabezpieczony. Wahanie nie trwało nawet ćwierć sekundy.
- Polecenie nadrzędne. - powiedział Stark. - Kod aktywacyjny: omega 44, dezaktywacja 5-8-23-1944.
- Polecenie zaakceptowane. - usłyszał głos komputera. Autodestrukcja pancerza z 3… 2… 1…

Z cienia coś się wyłoniło. Tylko na chwilę. Banner pomyślał, że mu się wydawało. To była ogromna, kwadratowa… głowa? Nie, pomyślał, niemożliwe. Nie mógł się nad tym zastanowić, bo usłyszał wybuch.

Do Wdowy zbliżał się Iron Man. Kobieta ze wszystkich sił próbowała się uwolnić, jednak to na nic. Zbroja uniosła rękę. Natasha zasłoniła głowę ręką. Usłyszała wybuch i poczuła drobne odłamki raniące jej skórę. Po chwili przestały. Opuściła rękę. Wokół niej leżało mnóstwo złotych i czerwonych kawałków metali. Iron Mana nigdzie nie było. Do kobiety podbiegł Kapitan. Pomógł jej się wydostać. Nie była w stanie sama ustać, musiała się na nim podeprzeć.
- Co się stało? - zapytała.
Wtedy go zobaczyła. Stark leżał wśród odłamków. Wyglądał okropnie. Miał podarte ubranie, był cały poraniony i brudny. Nad nim stał Banner.
- Czy on żyje? -zapytała Natasha.
- Tak - odparł Bruce. - Ale jeśli zaraz nie otrzyma pomocy, będzie źle.




* zaczerpnięte z serialu Avengers - Zjednoczeni

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział. Mam pytanie z którego to odcinka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze, nie pamiętam. Ale to chyba Hawkeye mówił "widok nadlatującej gamma bomby napawa mnie optymizmem" albo coś takiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział już nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń

  4. Nowy Jork.
    Miasto biznesmenów, urzędników,
    zwykłych ludzi i niezwykłych bohaterów.
    Miasto, w którym zło nigdy nie śpi.

    Lilianne King jest szarą obywatelką Stanów Zjednoczonych,
    a jej największym życiowym osiągnięciem było dostanie pracy
    w taniej miejskiej knajpie.
    Pewnego dnia spotyka na swojej drodze Stava Rogersa.
    Dziewczyna nie wie, że ten z pozoru miły i milczący mężczyzna
    jest tak naprawdę podziwianym przez wszystkich Kapitanem Ameryką.

    Co zrobi, kiedy odkryje prawdę?
    Zapraszam na Kapitan Ameryka - Pierwszy Avenger

    OdpowiedzUsuń