Hej. Przepraszam, że rozdział dopiero teraz, ale w
zeszły weekend nie był jeszcze gotowy. Pojawi się tu coś dla wszystkich, którzy
chcieli dowiedzieć się więcej o projekcie Protect. Mam nadzieję, że rozdział
się wam spodoba. Dobra kończę już wstęp i życzę miłego czytania :D
Phil siedział w swoim
gabinecie. Właśnie dostał odpowiedź od Wdowy. Nie mogła przylecieć, a w sali
treningowej czekało na nią dziesięciu kadetów. Coulson podniósł słuchawkę
telefonu.
- May - powiedział. -
poprowadzisz dzisiejszy trening.
- Tak jest, dyrektorze. -
odparła kobieta.
Coulson się rozłączył.
Miał nie wielu agentów, ale
tak było lepiej, przynajmniej na razie. Teraz potrzebował tylko zaufanych
ludzi, takich, którzy go nie zawiodą. Nawet, jeżeli Hydra została pokonana, a
co do tego nie miał całkowitej pewności, piętno ciążące na T.A.R.C.Z.A.
pozostawało. Wszyscy kojarzyli agencję z organizacją terrorystyczną, która
przeniknęła jej szeregi. Dlatego Coulson postanowił wszystko zacząć od
początku, z zupełnie innej strony. Przez ostatni rok zajmował się głównie
projektem Protect. Udało mu się odszukać i zwerbować, już około stu niezwykłych
ludzi. Ich moce często były równie potężnie jak i niszczycielskie. Jednak po
licznych treningach, zaczęli lepiej nad nimi panować. Teraz, według Coulson,
byli już prawie gotowi do walki. Niedługo projekt miał ujrzeć światło dzienne.
Na razie obejmował tylko Stany Zjednoczone, ale w przyszłości… no cóż, może się
rozrośnie. Plan zakładał założenie placówek w dwudziestu największych miastach
kraju (oprócz Nowego Jorku, który miał już swoich obrońców). W każdej bazie
zamieszkałaby jedna drużyna Herosów, mieliby oni za zadanie ochraniać dany
okręg. W razie większego zagrożenia, pojedyncze oddziały łączyłyby się w
większe grupy.
Już wkrótce wszystko powinno
być gotowe, a wtedy Phil wprowadzi projekt w życie. Jakiś czas temu przyszła do
niego Czarna Wdowa. Najwyraźniej domyśliła się, jakie ma plany, ponieważ
wyraziła pewne obawy odnośnie projektu. Zastanawiała się czy ludzie zaakceptują
tak dużą ilość superbohaterów, czy nie zaczną obawiać się ludzi z mocami. On
zbył ją, ale jej słowa zmusiły go do ponownego przemyślenia całej kwestii. Choć
nachodziły go wątpliwości, nie miał zamiaru rezygnować z tego, co już
osiągnęli.
Oprócz projektu Protect,
agencja zajmowała się także odzyskiwaniem wszystkich pozostawionych przez Hydrę
0.84. Coulson nie chciał,
aby te niebezpieczne przedmioty wpadły w niepowołanie ręce. Wszystkie
odnalezione obiekty zostawały przewiezione do dobrze strzeżonego bunkra w
Górach Skalistych. To było najbezpieczniejsze miejsce do ich przechowywania.
Choć odnaleźli ich już ponad czterdzieści, według wykazu, który Phil znalazł w
tajnych archiwach Fury’ego, nie była to nawet ćwierć wszystkich, wszystkich
agent nie miał pewności czy lista jest kompletna.
W tym samym czasie dwa piętra
niżej w sali narad, która była teraz pusta, ponieważ wszyscy agenci ruszyli w
teren, na ekranie jednego z komputerów wyświetlił się komunikat o zagrożeniu w
Nowym Jorku.
***
Natasha wylądowała na
lądowisku dla helikopterów przy Mount
Sinai Hospital.
- Wdowo, ty z Brucem polecisz do wieży i
powiesz o wszystkim Pepper. - Kapitan zwrócił się do kobiety. - Sokół i ja
zabierzemy Tony’ego do szpitala.Gdy pozostali wysiedli, Natasha i Banner wystartowali. Już po chwili byli w wieży. Szli korytarzem najwyższego piętra, na którym znajdowała się sypialnia Tony’ego i Pepper. Właśnie przechodzili obok laboratorium, kiedy Wdowa nagle się zatrzymała.
- Powiedz jej sam. - odezwała się kobieta. - Muszę coś sprawdzić.
I zanim Bruce zdążył cokolwiek odpowiedzieć, skręciła w korytarz prowadzący do pracowni. Gdy tylko przed nimi stanęła, otworzył się. Zdziwiło ją to, bo co, jak co, ale prywatne laboratorium Starka powinno być dobrze zabezpieczone. Weszła do środka. Światła zapaliły się automatycznie, oślepiając ją na krótką chwilę. Gdy odzyskała wzrok, rozejrzała się po pomieszczeniu. Miało większość ścian ze szkła, właśnie dlatego tu przyszła. Gdy przechodzili koło pracowni, zauważyła w środku jakiś błysk światła, jakby ktoś w pośpiechu wyłączał holoekran głównego komputera. W pomieszczeniu jednak nikogo nie było, a wszystkie sprzęty wydawały się być na swoich miejscach, choć Natasha nie mogła mieć pewności, bo nigdy wcześniej tu nie była. Nagle usłyszała jakiś szelest dochodzący zza jednego ze stołów roboczych prze komputerze. Podeszła tam.
- Co ty tu robisz? - rzuciła ostro do osoby ukrytej za biurkiem.
Anne wstając uderzyła głową o blat.
- Auu - syknęła. - Nie twoja sprawa - odparła, rozcierając dłonią obolałą potylicę.
- Co tu robisz? - powtórzyła z naciskiem Wdowa.
- Ja… - zaczęła Anne, ukradkiem chowając coś do tylnej kieszeni spodni. - Potrzebowałam pewnego odczynnika.
- I szukałaś go w ciemnościach? - Natasha uniosła z niedowierzaniem brwi.
- Gdy go znalazła to mi upadł… - Anne mówiła zbyt szybko. - Potoczył się gdzieś i nie mogłam go znaleźć. A że ten odczynnik jest fluorescencyjny…
- Wystarczy. - przerwała jej Wdowa. - Nie wiem czy ty jesteś naiwna, czy po prostu uważasz mnie ze idiotkę, myśląc, że uwierzę w te kłamstwa. - kobieta nie krzyczała, jej głos był spokojny i dobitny.
- Ale ja.. - odezwała się Anne, ale znów nie miała szansy dokończyć.
- Kłamiesz i ja dobrze o tym wiem - weszła jej w słowo Wdowa.
W tym momencie zadzwonił jej komunikator. Spojrzała na ekran.
- Jeszcze do tego wrócimy. - powiedziała, przenosząc wzrok znów na Anne.
Sekundę ją lustrowała, po czym odwróciła się i wyszła z laboratorium.
Bruce zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do sypialni Tony’ego i Pepper. Czuł się nieswojo, bo, choć bywał dosyć często na tym piętrze, tego pokoju jeszcze nigdy nie widział.
Zapukał.
- Proszę. - usłyszał kobiecy głos.
- Drzwi się otworzyły i zobaczył wnętrze sypialni.
Pokój był naprawdę duży. Utrzymany w jasnych barwach. Jedna ze ścian była całkowicie oszklona, widok jaki się za nią roztaczał był niesamowity. Można było objąć wzrokiem całą wschodnią część miasta. Naprzeciwko drzwi wejściowych znajdował się duży, także szklany regał wypełniony książkami, płytami i różnymi, bliżej niezidentyfikowanymi, przedmiotami przypominającymi części robotów. W centrum tego zbiorowiska stała przejrzysta gablota, w której znajdował się pierwszy reaktor łukowy Tony’ego. Po prawej były kolejne drzwi, najprawdopodobniej prowadzące do łazienki. Naprzeciwko okna stało duże podwójne łóżko, na którego skraju siedziała Pepper. Kobieta miała na sobie czarny, satynowy szlafroczek. Przechyliła lekko głowę i wycierała swoje długie, rude włosy.
Bruce wszedł do środka. Pepper spojrzała na niego. Widząc wyraz twarzy mężczyzny, zastygła w bezruchu.
- Co się stało? - zapytała, odkładając ręcznik na łóżko.
- Tony miał… - Banner zawahał się, szukając odpowiedniego słowa. - wypadek. - może to nie była do końca prawda, ale po co martwić ją jeszcze bardziej? - Jest w szpitalu.
Kobieta była blada. Już ona wiedziała co to za „wypadek”. Słyszała alarm, oznaczający misję...
- Jest bardzo źle? - zapytała przyciszonym głosem.
Z przedłużającego się milczenia swojego rozmówcy, wywnioskowała, że tak. Wstała z łóżka.
- Daj mi pięć minut. - powiedziała.
Banner wyszedł na korytarz. Stanął pod ścianą naprzeciwko drzwi sypialni. Zamyślił się. Po chwili czyjś dotyk przywrócił go do rzeczywistości. To Wdowa klepnęła go w ramię.
- Gdzie byłaś? - zapytał, patrząc na kobietę.
- Musimy się pośpieszyć. - powiedziała Natasha, jakby go w ogóle nie usłyszała. - Bo będzie za późno.
W tym momencie drzwi sypialni otworzyły się.
- Ruszajmy - powiedziała Pepper.
Sokół i Kapitan wynieśli z jeta nieprzytomnego Tony’ego. Na parkingu prawie natychmiast pojawili się sanitariusze. Jeden z nich zaczął wypytywać Steve’a i Sama. Pozostali położyli Starka na noszach i usztywnili mu szyję. Ktoś sprawdził mu puls.
- Zatrzymanie akcji serca. - powiedział młody sanitariusz. - Brak oddechu. Szybciej!
Po chwili byli już w jednej z sal szpitalnych. Lekarz rozpoczął masaż serca. Sanitariusz zaintubował Tony’ego.
- Przygotujcie defibrylator! - krzyknął.
Jedna z pielęgniarek podłączyła EKG, w powietrzu rozniósł się przeciągły pisk.
Sokół i Kapitan byli na korytarzu, widzieli wszystko przez okno. Gdy pielęgniarka ich zauważyła, szybko zasłoniła żaluzje. Teraz mogli się zorientować w sytuacji tylko na podstawie dźwięków wydawanych przez EKG. Było źle.
Sokół wysłał wiadomość do Wdowy.
Tym czasem w środku trwała walka o życie Tony’ego.
Sanitariusz wziął elektrody defibrylatora. Lekarz prowadzący masaż serca szybko odsunął się na bok.
- Ładuję do 200 - powiedział mężczyzna. - Uwaga! - wyładowanie.
Kilka nieregularnych piknięć i znów długi przeszywający dźwięk.
- Jeden miligram adrenaliny! - krzyknął lekarz.
Pielęgniarka szybko podała lek.
- ładuję do 300! - odezwał się znów sanitariusz. - Uwaga!
Tym razem EKG zaczęło wydawać z siebie regularne piknięcia.
- Wrócił rytm zatokowy. - powiedział lekarz z ulgą. - Trzeba przeprowadzić pełną diagnostykę.
Lekarz wyszedł na korytarz.
- Jestem doktor John Adams. - zwróciła się do mężczyzna czekających na jakieś wiadomości.
- Co z nim? - zapytał Steve.
- Pan Stark jest na razie stabilny. - odparł lekarz. - Chciałbym zadać panom kilka pytań. Może usiądziemy?
Mężczyźni zajęli miejsca.
- Co tam się stało?- zapytał Adams.
- Wszystko już opowiedziałem jednemu z sanitariuszy. - odparł Kapitan.
- Nie - lekarz jakby się zawahał. - Chciałbym wiedzieć dlaczego zaatakował tych ludzi.
Sam i Steve popatrzyli na niego ze zdziwieniem.
- Skąd pan o tym wie? - odezwał się Sokół.
- Widziałem w telewizji. - odparł tamten - Więc dla…
- Nie wiemy - przerwał mu Sam.
- Ale chyba pan nie sądzi… - Kapitan nie dokończył, ponieważ w tej chwili na korytarzu pojawili się Bruce, Natasha i Pepper. Gdy ta ostatnia zobaczyła lekarza, szybko do niego podbiegła.
- Co z nim? - zapytała. - Gdzie on jest?
W tym momencie drzwi sali otworzyły się. Ze środka wyjechało łóżko otoczone przez grupę ludzi.
- Przewozimy go na badania. - jeden z sanitariuszy zwrócił się do lekarza.
Pepper spojrzała w tamtą stronę. Tony był zaintubowany i podłączony do wielu urządzeń. Był posiniaczony, miał podarte ubranie, a na skórze pozostały ślady zaschniętej krwi, oraz wbite odłamki szkła i metalu.
Pepper zasłoniła twarz dłońmi i szybko się odwróciła. Za nią stał Kapitan. Kobieta wtuliła się w niego, a on objął ją ramieniem. Zaczęła łkać.
- On z tego wyjdzie. - powiedział przyciszonym głosem. „Przynajmniej mam taką nadzieję” dodał w myślach.
- Po przeprowadzeniu wstępnej diagnostyki - lekarz zwrócił się do Pepper. - będę mógł pani powiedzieć coś więcej. Ale to może potrwać. Jeśli chce pani zaczekać, tu za rogiem jest bufet.
Kobieta zwróciła na niego zapłakaną twarz.
- Dziękuję, panie doktorze. - szepnęła.
Mężczyzna tylko się uśmiechnął i ruszył w sobie tylko znanym kierunku.
Pepper już się trochę uspokoiła i odsunęła się lekko od Kapitana. Pozostali Avengersi stali głębiej w korytarzu. Steve spojrzał na kobietę.
- Może wrócisz do domu? - zapytał. - Zostanę tu i będę cię informował.
- Nie. - odparła zdecydowanie Pepper. - Poczekam.
Kapitan odwrócił się do pozostałych.
- Wy wracajcie do wieży. - powiedział.
- A ty? - odezwał się Sokół.
- Zostanę z Pepper. - oznajmił Steve.
Avengersi pożegnali się i ruszyli do wyjścia.
Doktor John Adams wszedł do swojego gabinetu.
Jego myśli zaprzątały rozważania. Iron Man zaatakował bezbronnych ludzi, zaczął niszczyć Times Square, jednak z drugiej strony nie raz ocalił świat. Ale to był jego obowiązek, musiał to zgłosić. W końcu poczucie obowiązku przeważyło i lekarz sięgnął po telefon leżący na biurku. Wybrał numer.
- Tu jednostka główna policji stanowej - usłyszał głos w słuchawce. - W czym mogę pomóc…
Świetny rozdział bardzo mi się podoba :D Coś się dzieję :P Mam nadzieje, że kiedyś może dodasz coś o Clintcie :)
OdpowiedzUsuńAga
Boże to jest cudowne. Ja z kolei jestem ciekawa co będzie z Anne i co ona kombinuje. Mam nadzieję że następny rozdział będzie szybciej.
OdpowiedzUsuń