Hej wszystkim. Na początek małe pytanko do was:
wybiera się ktoś może na Comics War do Poznania 6 grudnia? Ja jadę, ale na
razie nie mam z kim, bo koleżance nie pasuje. Piszcie w komentarzach lub na
maila: anniewamp@gmail.com. A teraz
wróćmy do rozdziału. Sorki, że ukazuje się dopiero teraz, ale w zeszły weekend
miałam połowinki. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Miłego czytania :D
Pepper drzemała w fotelu przy
łóżku Tony’ego w szpitalnej sali. Zaczynało świtać.
W nocy okazało się, że Tony
nie potrzebuje operacji. Miał połamane żebra, liczne rany i jakieś uszkodzenia
narządów wewnętrznych, ale Pepper nie pamiętała, co dokładnie mówił doktor. Stark
nadal się nie obudził, lekarze nie wiedzieli dlaczego.
Gdy skończyli badania,
przewieźli go tu. Kapitan chciał zostać z Pepper w szpitalu, ale lekarz
wyraźnie zaznaczył, że tylko ona, ewentualnie, może pozostać przy pacjencie,
ale nikt więcej. Tak więc Steve musiał wrócić do wieży, chciał aby kobieta
pojechała z nim, ale ona kategorycznie odmówiła. Wyszła z nim na korytarz.
Wtedy do szpitala weszło dwóch policjantów. Usłyszeli jak pytają pielęgniarkę o
lekarza Anthony’ego Starka. Gdy ta im wskazała drogę, ruszyli prosto do
gabinetu.
- Co się dzieje? - zapytała
zaniepokojona Pepper.
- Wejdźmy tu - Steve otworzył
drzwi sali Tony’ego.
- No więc, co tu się dzieje?
- powtórzyła Pepper, gdy byli już w środku.
- To, bardziej skomplikowane…
- urwał, widząc wyraz twarzy kobiety. - Chodzi o misję na Times Square, ale…
W tym momencie drzwi sali
otworzyły się. Do środka weszli policjanci.
Wysoki blondyn podszedł do Pepper.
Drugi, niższy, ciemnoskóry mężczyzna zwrócił się do Kapitana.
- Czy moglibyśmy wyjść na
korytarz? - zapytał.
Steve skinął głową i obaj
mężczyźni opuścili pokój.
- Może pani usiądzie? -
odezwał się blondyn. - Mam do pani kilka pytań.
Pepper zajęła fotel stojący w
pobliżu łóżka Tony’ego, policjant usiadł na drugim fotelu, naprzeciw niej, i
wyjął notatnik oraz ołówek.
- O co chodzi? - zapytała
chłodno kobieta.
- Jakie są pani relacje z
panem Starkiem? - blondyn przewracał kolejne kartki notatnika.
- To mój narzeczony. - Pepper
nieco minęła się z prawdą, bo Tony jeszcze jej się nie oświadczył.
Policjant szybko coś
zanotował i znów spojrzał na rudowłosą.
- Czy wie pani, co wydarzyło
się na Times Square?
- Nie, nie było mnie tam. -
odparła kobieta. - Nie widziałam nawet relacji w telewizji.
Znów słychać było szuranie
ołówka po papierze.
- Dlaczego… - zaczął znów
policjant.
- Proszę dać nam spokój. -
przerwała mu Pepper - Nie widzi pan, że on jest w ciężkim stanie? - ujęła
nieprzytomnego Tony’ego za rękę.
- Ale ja muszę ustalić fakty.
- odezwał się funkcjonariusz.
- Ale co ja mogę panu
powiedzieć? - kobieta miała już dość, była zmęczona tym wszystkim, bała się o
Tony’ego, a teraz jeszcze ten policjant.- Przecież mnie tam nie było. -
powtórzyła, była bliska płaczu. Czego oni od niej chcieli?
- Dobrze, dobrze. Niech pani
nie płacze. - powiedział mężczyzna. - Dziękuję za poświęcony czas - dodał i
wyszedł z sali.
Pepper nadal trzymała
Tony’ego za rękę. Z korytarza dobiegały ją strzępki rozmowy. Kapitan mówi coś o
zbroi, która zwariowała i o tym, że „to nie jego wina”. Reszta słów rozmyła się
w niezrozumiały bełkot. Kobieta usłyszała jakiś ruch pod drzwiami. Zrozumiała
że to policjanci pilnują wejścia.
„Co tam się wydarzyło?” z tym
pytaniem krążącym po głowie, Pepper zasnęła.
Gdy Avengersi wrócili do
wieży, było już po północy. Wdowa nie miała ochoty o tej porze użerać się z
Anne, więc postanowiła rozmówić się z nią następnego dnia rano. Kapitan wrócił
jeszcze później. Był wykończony, a jeszcze to przesłuchanie… Steve wszedł do
swojej sypialni, runął na łóżko.
W wieży zapanowała całkowita
cisza.
- Przybyli goście - odezwał
się nagle J.A.R.V.I.S.
Sokół spadł z łóżka.
- Nie strasz mnie. - rzucił
do komputera, ciężko podnosząc się z podłogi.
- Czekają w salonie. -
odezwał się znów J.A.R.V.I.S.
- Ale kto? - zapytał Sam,
jednak komputer milczał.
Mężczyzna ubrał się i ruszył
do salonu. Gdy tylko wyszedł na korytarz, drzwi sypialni pozostałych Avengersów
także się otworzyły.
- Czy ktoś wie, kto
przyjechał? - zapytał Kapitan.
- J.A.R.V.I.S. nie raczył nic
powiedzieć. - mruknęła z niezadowoleniem Wdowa.
- Idziemy do tego salonu, czy
będziemy tak stać i się zastanawiać? - odezwał się Banner.
Po chwili byli pod drzwiami.
Weszli do środka. Wszyscy stanęli jak wryci. Na kanapie siedzieli Thor i jakaś
kobieta, zapewne Jane. Avengersi widzieli ją po raz pierwszy. Ale największym
zaskoczeniem, był fakt, że Gromowładny trzymał na kolanach, może dziesięciomiesięczne,
dziecko.
Sokół wyminął pozostałych.
- Cześć Thor, Jane. -
uśmiechnął się. - A jak ma na imię wasz córeczka?
Thor wstał, wziął dziecko na
ręce.
- Witajcie przyjaciele! -
zawołał. - Poznajcie Jane - kobieta wstała. - A to jest Katrina.
Wszyscy zaczęli się witać.
- Thor dlaczego nie
powiedziałeś nam, że zostałeś ojcem? - odezwał się Kapitan.
- Nie powiedziałeś im? -
zdziwiła się Jane.
- Jakoś tak wyszło. -
Gromowładny się uśmiechnął.
Katrina zaczęła wiercić się w
jego ramionach. Thor postawił ją na ziemi. Dziewczynka, lekko się chwiejąc,
ruszyła w stronę Avengersów. Zatrzymała się przed Brucem i wyciągnęła do niego
rączki. Mężczyzna schylił się, aby ją
podnieść. Katrina zaczęła się śmiać.
- Polubiła cię. - odezwała
się Jane.
Banner uśmiechnął się do
dziecka. Wszyscy zaczęli się śmiać.
Bruce zabrał Katrinę i usiadł
na fotelu. Thor i Jane wrócili na kanapę, a Sokół stanął za nimi. Kapitan zajął
drugi fotel, a Wdowa, jak zwykle gdy Stark jej nie widział, wybrała bar.
- Opowiadajcie, co tam u was?
- zapytał Steve.
Jane już chciała coś
powiedzieć, ale uprzedził ją Thor.
- Chwileczkę - powiedział. -
A gdzie jest Stark?
W pomieszczeniu zaległa
cisza. Tylko Banner nie zwracał uwagi na przebieg rozmowy, bo był zajęty
strojeniem min do Katriny.
- To długa historia. -
odezwała się w końcu Wdowa.
- Nam się nigdzie nie śpieszy
- powiedziała Jane.
- Dobrze. A więc jakiś
tydzień temu… - zaczął Kapitan.
Powiedział o przybyciu Anne.
O ataku na wieżę. O tym, że Anne jest siostrą Starka, ale o tym nie wie.
Powiedział o wczorajszym ataku A.I.M. na Times Square i tym co się stało
później. Thor i Jane słuchali w milczeniu, coraz szerzej otwierając oczy.
- Tony jest w śpiączce. -
zakończył Steve. - A Pepper została z nim w szpitalu.
- To okropne. - odezwała się
po chwili Jane. - Czy możemy coś zrobić?
- Chyba nie - odparł Kapitan.
- Wczoraj wieczorem do szpitala przyszli policjanci. Najpierw przesłuchali
Pepper i mnie, a potem stanęli przed drzwiami sali, w której leży Tony. Nie
wie…
- Jak tak można! - uniósł się
Thor, przerywając Steve’owi. - Nie wiedzą, że on jest bohaterem?!
Kapitan już otwierał usta,
aby coś powiedzieć, ale ubiegł go Jane, przyzwyczajona do tłumaczenia
Gromowładnemu „dziwnego ziemskiego prawa”.
- Wiedzą - powiedziała. - ale
to ich praca. Gdy Iron Man zaatakował ludzi, złamał prawo i oni muszą się
dowiedzieć, o co naprawdę tam chodziło.
- Trzeba czekać - odezwał się
Sokół. - Myślę, że niedługo wszystko się wyjaśni.
***
Wdowa rzuciła jakąś wymówkę i opuściła salon,
ścigana rozbawionymi głosami przyjaciół zajętych zabawą z Katriną. Szła
korytarzem piętra sypialnego.
Natasha od wczoraj nie
widziała Anne, a zbliżał się wieczór. Ciekawe, co robiła? Czy znowu myszkowała
po laboratorium?
W tym momencie o mało nie
wpadła na poszukiwaną kobietę, która musiała akurat wyjść ze swojego pokoju.
Wdowa gwałtownie się zatrzymała, Anne także.
- Właśnie cię szukałam -
powiedziała Natasha. - Mamy do pogadania. - złapała kobietę za ramię i
wciągnęła do swojej sypialni.
Pchnęła ją na fotel, a sama
przysiadła na komodzie obok.
- Co robiłaś wczoraj w
laboratorium Starka? - zapytała ostro Wdowa.
- Już ci mówiłam! - Anne była
zła, miała dość zachowania Natashy. - Czy ty dasz mi w końcu spokój?! Zaufaj
mi, choć odrobinę.
- To daj mi powody do
zaufania. - odparła Wdowa, głosem całkowicie spokojnym, bez żadnych emocji. -
Przybywasz tu, nie wiadomo skąd, ściągasz nam na głowę A.I.M., myszkujesz w
laboratorium…Chcesz zaufania, to na nie zasłuż.
W tym momencie usłyszały
metaliczny zgrzyt. W pokoju zaległa ciemność. Okna i drzwi zostały zablokowane.
- Na to już za późno. -
szepnęła Anne.
O mój boże to było cudowne i jak zwykle uraczyłaś nas zakończeniem z niespodzianką.😊
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, bardzo mi się podobał :) Ale poprzedni rozdział zakończył się jakby powrotem w przeszłość, a teraz nic o tym nie ma, zdziwiło mnie to, ale poczekam na kolejny rozdział z miłą chęcią :)
OdpowiedzUsuńAga
Chciałam zabrać się za czytanie, ale za nim to zrobię to jedna rzecz: tarczA, tarczY, tarczĄ itd. Nawet serial nazywa się „Agenci TARCZY”, a nie „Agenci TARCZA” ;) To się odmienia, bo inaczej zdania brzmią jak „Kali mieć banana”. Jeśli nie chcesz odmieniać, używaj SHIELD i po problemie, ale nie kalecz języka ojczystego, bo aż oczy bolą :P
OdpowiedzUsuńZabieram się za czytanie, bo trochę do ogarnięcia.
-Nikola
To zagadnienie jest problematyczne. Nie odmieniam T.A.R.C.Z.A. dlatego, że to jest skrót (Tajna Agencja Rozwoju Cybernetycznych Zastosowań Antyterrorystycznych) i gdybym zaczęła odmieniać, to skrót straciłby sens. Może masz rację, że odmienione lepiej by brzmiało i tak zdaję sobie sprawę, że tytuł serialu jest odmieniony :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie spotkałam się z tym, by nazwa nie była odmieniana przez przypadki, bo to zwyczajnie byłby błąd językowy. A skrót i tak traci sens po przetłumaczeniu, bo SHIELD (Strategic Hazard, Intervention, Espionage Logistics Directorate), a TARCZA- i tutaj zaczynają się schody, bo ja znalazłam rozw. Tajna Agencja Reagowania w Czasie Zagrożenia Atakiem, a w IM1- Tajna Agencja Rozpoznania i Zwalczania Terroryzmu (specjalnie sprawdziłam). Więc i tak mają mało wspólnego :P Dlatego nie powinno tłumaczyć się nazw własnych, bo zwyczajnie tracą sens. Zwróciłam uwagę, bo jest to błąd, który spotkałam tylko u ciebie :)
Usuń-Nikola
Pewnie masz rację (choć jesteś pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę). Jak będę miała trochę czasu to pewnie popoprawiam, ale z tym będzie dużo roboty, więc nie wiem kiedy mi się to uda :)
UsuńUpierdliwy ze mnie człowiek, ot co :P
UsuńPrzeglądając ff częściej natykałam się na błędy typu „Avengersów” itp. A to także jest błąd, bo samo słowo „Avengers” jest już liczbą mnogą. Liczba pojedyncza to Avenger, więc można pisać „Avengerów”, ale już nie tych nieszczęsnych „Avengersów” :)
-Nikola
Będzie dziś nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero za tydzień :(. Nie mam czasu żeby przepisać
OdpowiedzUsuńNo ale proszę Cię spróbuj chociaż jutro * robi wielkie smutne oczy*.
OdpowiedzUsuńWpadłam tu przypadkiem i bardzo mi się spodobało twoje opo. Avengersi i te klimaty. Jako fanka Marvela od razu przeczytałam całość. Masz ciekawy styl i nie czepiam się błędów . Bardzo fajna historia . Czekam na nn i.jeśli możesz to mnie powiadom ;)
OdpowiedzUsuńiron-adventures.blogspot.com