A oto i drugi rozdział opowiadania. Mam nadzieję, że
wam się spodoba. Nie chcę za dużo zdradzać, ale pojawi się rudowłosa piękność
:D . Miłego czytania :)
- Nie pytam czy o niej
słyszałeś – Clint schował teczkę z powrotem do torby. – Tylko czy wiesz, gdie
ana? (Gdzie ona jest?)
- Nikto nie znajet (Tego nikt nie wie.) – odparł tamten.
- Vlad, ne delayte menya
idiotom (nie rób ze mnie idioty) – Barton mówił spokojnie, ale jego ręka, ta, która
trzymała odbezpieczony pistolet, lekko drgnęła. – Dobrze wiem, że znasz
każdego, kogo mógłbym chcieć znaleźć w tym kraju. Nie zabywaj szto słucziłoś posliednij raz (Nie zapominaj, co się wydarzyło ostatnim
razem.) – w jego głosie zabrzmiała groźba.
Niski mężczyzna cofnął się
tak, że teraz opierał się plecami o drzwi.
- Zapomnic (Pamiętam.) – odparł. – Dobra, coś tam
słyszałem. Że ma kryjówkę niedaleko starego centrum. Ale nic więcej nie wiem. –
Vlad wydawał się lekko zdenerwowany.
Barton nie był pewien czy
mężczyzna powiedział mu wszystko, ale doszedł do wniosku, że to mu wystarczy.
Ruszył w stronę drzwi. Vlad
od razu je otworzył.
- W slieduszcij raz (Do następnego razu) – rzucił Clint i wyszedł.
Broń schował dopiero, gdy
znalazł się na ulicy. Zaczynało świtać, ale ulice nadal były stosunkowo puste.
Barton potrzebował jakiegoś
środka transportu, więc udał się do komisu z używanymi samochodami, który mijał
po drodze z lotniska. Na szczęście był już otwarty. Wybrał jakiś nierzucający
się w oczy samochód. Sprzedawca początkowo dziwnie na niego patrzył. Kupowanie
samochodu o tej prze, to niecodzienne. Ale gdy Clint powiedział, że zapłaci
gotówką, ten już o nic nie pytał.
Kilka minut później agent
zaparkował w pobliżu Placu Maneżowego. Musiał znaleźć odpowiednie miejsce do
obserwacji okolicy. W tej części miasta ruch już był spory. Znalezienie
konkretnej kobiety wśród wiecznie śpieszącego się tłumu ludzi nie będzie łatwe,
nawet dla niego. Zwłaszcza, jeśli ona nie chce być znaleziona.
Barton postanowił dostać się
wyżej. Wyjął z bagażnika swoją torbę i ruszył w stronę jednej z pobliskich
kamienic. Właściwie Moskwa była całkiem ładnym miastem, ale on nie przyjechał
tu zwiedzać. Wszedł w zaułek między budynkami. Wyjął strzałę z liną i łuk.
Niezauważony przez nikogo dostał się na dach. Z tej kamienicy nie miał dobrego
widoku, więc przeszedł na sąsiedni budynek. W końcu znalazł dogodne stanowisko, na którym
nie był widoczny z ulicy, a sam bez problemu mógł obserwować cały plac.
***
Mijały godziny, ale ona się
nie pojawiła. Około południa Barton uznał, że czas na kawę. Zszedł z dachu i
udał się do pobliskiej kawiarni.
Właśnie z niej wychodził, z
kawą w papierowym kubku w ręce, gdy ktoś na niego wpadł. Uderzenie nie było na
tyle silne żeby Barton stracił równowagę, ale oblał się kawą.
- Izwienitie (Przepraszam) – usłyszał kobiecy głos.
Mamrocząc coś pod nosem i
ciesząc się, że kawa nie była gorąca, Clint spojrzał na osobę stojącą przed
nim. Ze zdziwienia całkowicie zapomniał o rozlanym napoju i mokrej koszulce.
Przed nim stała, nieco zakłopotana - a tak przynajmniej mu się wydawało - Czarna
Wdowa, a właściwie Natasha Romanoff.
- Ja placiu dla stirki (Zapłacę za pralnie) – zaoferowała.
Wyglądała i zachowywała się
jak zwyczajna dziewczyna.
- Nie nużno (Nie trzeba)
– odparł Clint, całkowicie naturalnie, miał taką nadzieję.
- Możet byc’ daże czaszka
kofe abajdziotsa wam (To może
chociaż postawię panu kawę?) – Barton nadal
nie mógł uwierzyć, że ta miła dziewczyna jest wyrachowaną najemniczką, musiała
być niezwykle utalentowaną aktorką.
- Niet, nie nużno (Nie, nie trzeba) – odparł.
Musiał jak najszybciej
zakończyć tę rozmowę, zanim Natasha domyśli się, że jest agentem S.H.I.E.L.D., bo
to, że Barton nie jest Rosjaninem, kobieta na pewno już wiedziała.
- Wy nie otsjuda? (Pan nie jest stąd?) – zapytała, jakby na potwierdzenie jego myśli.
- Net. (Nie) –
odparł i tak nie było sensu kłamać. – Ja posieszciaju (Zwiedzam)
– uśmiechnął się.
- Wy dołżny uwidiec’ sobor
Wasilija Błażiennowo (Musi pan
koniecznie zobaczyć Cerkiew Wasyla Błogosławionego) – powiedziała i odwzajemniła uśmiech.
- Spasibo za sowiet (Dziękuję za radę) – dopiero teraz poczuł mokrą koszulkę, nieprzyjemnie
przyklejającą się do ciała.
- Nie za szto (Nie ma za co) – odparła – Izwienitie jeszcio raz za kofe. Da swidania (Jeszcze raz przepraszam za kawę. Do widzenia)
- Da swidania(Do widzenia)
Natasha odeszła. Clint
wrzucił pusty kubek do kosza, wyjął z torby kurtkę i szybko ją włożył, żeby
ukryć plamę po kawie. Ruszył za Czarną Wdową, pamiętając o tym żeby nie dać się
jej zauważyć.
Oczywiście
wiedziała, że ją śledzi. Nawet najlepiej wyszkolony szpieg nie byłby w stanie
jej podejść, a on nie należał do najdyskretniejszych.
Zauważyła go
jeszcze przed ich „przypadkowym” spotkaniu pod kawiarnią. Gdy szła ulicą
dostrzegła tego mężczyznę w zaułku między budynkami, kiedy schodził z dachu.
Jej szósty zmysł ją zaalarmował. Może to była lekka paranoja, ale coś jej
mówiło, że on ją śledzi. Dyskretnie ruszyła za nim w stronę kawiarni, aby się
przekonać, czy ma rację.
Potrąciła go
specjalnie, aby mieć pretekst, chwilę z nim porozmawiać. Tak jak myślała
mężczyzna miał amerykański akcent, który bardzo starał się ukryć. Nie dopiął
torby podróżnej, więc od razu zauważyła broń. Ale ostatecznie przekonała się o
tym, że to jej szukał, gdy na nią spojrzał. Jakby wygrał los na loterii. Tylko
przez chwilę, zaraz się zreflektował. No i jeszcze ta najstarsza wymówka
świata: „Tylko zwiedzam”.
Teraz szedł za
nią. Myślał, że doprowadzi go do swojej kryjówki. I po części miał rację.
Natasha nie chciała, żeby domyślił się, że ona już wie o tym, że ją śledzi. To
ona dyktowała warunki. Niedaleko było pewne miejsce, do którego mogła go bez
obaw zaprowadzić.
Wdowa weszła do jakiejś
kamienicy. Barton został na zewnątrz. Gdy zobaczył, że Natasha otwiera okno na
trzecim piętrze, wiedział już gdzie jest jej mieszkanie. Zajął pozycję na dachu
budynku po drugiej stronie ulicy. Wyjął z torby łuk, ale mimo otwartego okna,
nie miał dogodnej pozycji do strzału. Kobieta bardzo się pilnowała, jakby
wiedziała, że on tam jest. Zawsze coś przesłaniało linię strzału.
***
Słońce już zaszło, a Barton
nadal obserwował Natashę. Kobieta zamknęła i zasłoniła okno, uważając aby nie
stać bezpośrednio przed nim.
Przez jakiś czas widział jej
cień na zasłonie. Później chyba wyszła z pokoju, bo cień zniknął. Barton
odłożył łuk, który do tej pory trzymał gotowy do strzału.
- Hej! – usłyszał za sobą
znajomy głos.
Tak się zdziwił, że odwrócił
się, zostawiając łuk tam gdzie go odłożył. Na dachu stała Natasha.
- Chyba wiszę ci kawę. –
podała Bartonowi kubek, który trzymała. Mówiła po angielsku, bez cienia
akcentu.
Clint nawet nie drgnął, za
bardzo go zaskoczyła. Wdowa odstawiła kubek na bok.
- Posłuchaj mnie – zmieniła
ton, tym razem rosyjski akcent był bardzo wyraźny. – Podejrzewam, że jesteś z
S.H.I.E.L.D. Ostatnio wam coś zabrałam – Barton otworzył usta, aby coś
powiedzieć, lecz nie dała mu na to szansy. – ale nie licz na to, że ci to
oddam. Jeśli nie chcesz skończyć jak pozostali…
W tym momencie rozległ się
krzyk. Barton spojrzał w stronę, z której dochodził. Gdy znów się odwrócił,
Wdowy już nie było. Clint podbiegł do krawędzi dachu.
W zaułku, między kamienicami,
zobaczył jakiegoś mężczyznę atakującego kobietę. W ułamku sekundy sięgnął po
łuk, wyjął strzałę paraliżującą. Gdy znów spojrzał w dół, gotowy do strzału,
dziewczyny nie było. Zobaczył za to Natashę, która stała nad obezwładnionym
napastnikiem. Przycisnęła go butem do ziemi, aby nie mógł wstać. Coś do niego
mówiła.
Barton zmienił strzałę.
Wycelował wprost w kobietę.
Wdowa patrzyła
na mężczyznę, którego przed chwilą pokonała.
Sama nie była
święta, ale atakowanie bezbronnej dziewczyny… To facetowi nie ujdzie na sucho.
- Słuszajtie
mienia wnimatielno… (posłuchaj mnie uważnie)
– zaczęła, ale coś
usłyszała.
Podniosła
głowę. Przy krawędzi dachu stał agent S.H.I.E.L.D. Mierzył do niej z ŁUKU. Co
to ma być? Średniowiecze? Natasha nie wiedziała o co chodzi, ale wolała nie
ryzykować. Uniosła ręce w obronnym geście i powoli cofnęła się o kilka kroków.
Uwolniony przez nią oprych uciekł tak szybko, jak mógł. A oni tak stali, patrząc
na siebie.
„Jak mogłam być
tak nieostrożna?” przemknęło kobiecie przez głowę.
Clint napiął cięciwę. To był
łatwy strzał, wykonałby go z zamkniętymi oczami. Więc dlaczego było to takie
trudne? Wystarczyło puścić cięciwę i rozkaz zostałby wykonany, a on wróciłby do
Stanów. Ale nie mógł, ta kobieta nie zasługiwała na śmierć. Nie był pewien
dlaczego – czy dlatego że pomogła tej dziewczynie? a może był jakiś inny powód?
– lecz był pewien, że to błąd. Cała ta misja to błąd.
Opuścił łuk.
Natasha zaczęła uciekać, ale
Barton nie mógł zostawić tak tej sprawy. Jak on nie ukończy misji, to wyślą
kogoś innego. Musiał to załatwić inaczej. Wyjął strzałę z liną. W chwili gdy
dotknął ziemi, nastąpił wybuch. Fala uderzeniowa przewróciła go na ziemię. Gdy
się podniósł, zobaczył Wdowę. Kobieta leżała pod ścianą, na końcu zaułka. W tym
momencie od strony ulicy nadbiegło kilku mężczyzn uzbrojonych w pistolety.
Clint ruszył w stronę Natashy, po drodze wyjmując strzałę. W ułamku sekundy
wystrzelił. Wszystko zasnuł gęsty zielony dym. Barton, korzystając z tej
zasłony, wyciągnął Wdowę - która odzyskała już przytomność, ale była
oszołomiona – na ulicę.
- Do metra! – krzyknęła
Natasha.
Gdy ruszyli chodnikiem,
Clintowi wydawało się, że dostrzegł znajomą postać w cieniu budynku, ale nie
miał czasu się nad tym zastanowić.
Wsiedli do pierwszego pociągu
i zajęli miejsca na końcu wagonu.
- Dlaczego mnie uratowałeś? –
zapytała kobieta.
- Co? – zdziwił się Barton.
- Dlaczego mnie tam nie
zostawiłeś? – przyglądała się mu z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
No i fajnie, jak zwykle. Natasha zawsze była sprytniejsza od Clinta :-D Dialogi przepełnione rosyjską gadką, co znowu daje nam klimat typowy dla jakiejś sprawy agenta poza Stanami. Podobała mi się sytuacja w kawiarni a jeszcze potem ktoś ich atakuję i ratuje ją . Czemu to zrobił ? Czekam na nn bo jak na razie mam zwykły niedosyt ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Dużo już się dzieje. Dialogi są świetne z tym przeplatanym rosyjskim. Akcja jest bardzo fajna. Natasha jak zwykle sprytna. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńAga
Uwielbiam te dwójkę :D Sam pomysł na opowiadanie świetny, bo Strike Team Delta, jest materiałem.... no, na wszystko. ;) Natasha oczywiście wiedziała o naszym łuczniku i bez trudu go zdemaskowała :D Najlepsza była jednak scena w kawiarni ;)
OdpowiedzUsuńBrawo Barton; pójść śledzić rosyjskiego super-szpiega, dać się zauważyć, dać się rozgryźć i jeszcze latać z bronią na wierzchu. Jeśli to jest jeden z najlepszych agentów SHIELD to już nie mam pytań, dlaczego organizacja była tak łatwa od zinfiltrowania :D
OdpowiedzUsuńAle jest Clint, a jak jest Clint to gigantyczny plus. Ba, jest Clint jako główny bohater! Miło, że nie robi jako tło czy element komiczny.
I jak ja kocham Google tłumacza :P
- Bianka
Super! Boże, wszystko takie przejrzyste i jasne! Och, uwielbiam tę dwójkę!
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Bartona. Taki superagent a nie potrafi podejść Wdowy inaczej niż podręcznikowo ;) Ale z drugiej strony Nat jest już doświadczoną agentką, SHIELD z całą pewnością nie raz już na nią polowało i na pewno nie tylko oni a szkolili ją mistrzowie fachu, więc nie ma się co dziwić, że szybko zdemaskowała możliwą pułapkę.
Swoją drogą, szpieg to wszystko wywnioskuje (taki Sherlock Holmes, nie przymierzając :D).
Ok, następny rozdział już czeka. Ach!
Pozdrawiam.