sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział IX



Chociaż są Święta, to rozdział też jest. Miłego czytania. :)


- Co? – wszyscy patrzyli na niego ze zdziwieniem.
Zachowanie Starka było tak dziwne, że nikt nie zwracał uwagi na Wdowę. Kobieta usiadła na podłodze i oparła się plecami o ścianę.
Tony podszedł do barku, nalał sobie whisky i usiadł na fotelu. Wyglądał na zmęczonego, może nawet chorego.
- Wytłumaczysz nam teraz, o co chodzi? – ponagliła go Wdowa, chciała jak najszybciej wymknąć się z salonu.
- Po twoim wyjściu… – zaczął Stark. – wróciłem do laboratorium. Postanowiłem wszystko jeszcze raz sprawdzić, aby się upewnić, że niczego nie przegapiłem. Zacząłem od przejrzenia części drona. Znalazłem wśród nich przekaźnik, dzięki czemu mogłem ustalić na jakiej częstotliwości odbierał rozkazy. We fragmentach robota z instytutu także taki znalazłem. Odbierały na tych samych falach. Również bomba z twojego laboratorium – spojrzał na zielonego olbrzyma – została uruchomiona dzięki sygnałowi z tej częstotliwości. Za wszystkimi atakami stał jeden sprawca. – podniósł szklankę do ust.
- Ale co to ma wspólnego z tobą? – wtrącił się Hawkeye.
- Słuchaj dalej. – powiedział Tony, wracając do przerwanej opowieści. – Musiałem jeszcze się dowiedzieć skąd ten ktoś wiedział jak odbudować moją zbroję, oraz jak stworzyć reaktor łukowy. Z nagrania z Mark 25 nie mogłem się nic więcej dowiedzieć, ale miałem jeszcze kilka innych, niekompletnych. Udało mi się odnaleźć ślad wirusa, który uszkodził kamery. To był MÓJ stary projekt, którego nigdy nie dokończyłem. Dzięki przekaźnikowi miało być możliwe wgranie wirusa do dowolnej kamery z odległości kilkudziesięciu metrów i uszkodzenie nagrania w taki sposób, że stawałeś się niewidzialny. Jednak porzuciłem ten projekt, bo miał małe zastosowania. Ktoś go jednak wykorzystał. Wtedy coś wpadło mi do głowy. Porównałem cyfrowe modele wszystkich urządzeń, z poszczególnych ataków, z moimi planami. – Stark zamilkł na chwilę - Każde z nich korzystało z bardziej lub mniej zmodyfikowanego mojego projektu. Zapalnik bomby, układy sterujące dronów, roboty z instytutu…
 - To jeszcze nie powód żebyś się obwiniał. – odezwał się Kapitan.
- Moglibyście mnie wysłuchać do końca? – Tony odłożył pustą szklankę na stół – Chciałem się dowiedzieć, kto wykradł moje pomysły. Pomyślałem, że skoro wiem na jakiej częstotliwości ten ktoś nadaje, to jestem w stanie odbierać jego sygnał. Przerobiłem odbiornik i podłączyłem do komputera. Udało się. Na ekranie pojawił się obraz, odbierałem kamerę zbroi, ale nie miałem nad nią kontroli. – spojrzał na Wdowę. – Nie wiem co tam robiłaś, i na razie nie będę pytał, ale nie zdajesz sobie sprawy jak niewiele brakowało. – przyjrzał się uważniej kobiecie. – A może zdajesz… Gdy zobaczyłem, że pancerz cię atakuje, zacząłem go hakować, ale był świetnie zabezpieczony. Przejąłem kontrolę, gdy mierzył w twoją głowę. Dosłownie w ostatnich chwili udało mi się zdalnie przekierować impuls. Gdy tylko uciekłaś, zostałem odcięty od zbroi, a urządzenie zniszczone. - Stark zamilkł na chwilę.
- To, że ktoś ukradł twoją technologię i wykorzystuje ją przeciwko nam, nie znaczy, że ty jesteś za to odpowiedzialny. – odezwał się Bruce.
Tony potarł skronie.
- To moja technologia, wykorzystuje moje technologie przeciwko nam. – widząc ich miny, zaczął wyjaśniać. – Kilka miesięcy temu rozpocząłem pracę nad systemem wczesnego ostrzegania. Z grubsza polegało to na tym, ze siedem satelitów miało obserwować kontynenty i przesyłać dane o jakimkolwiek zagrożeniu dla Ziemi. Później ten system miał obejmować też najbliższą przestrzeń kosmiczną, ale nie o to teraz chodzi. Żeby cały system działał, potrzebowałem sztucznej inteligencji, drugiego J.A.R.V.I.S.a, która analizowałaby wszystkie dane i w razie czego uruchamiała alarm.
- Sir, sam bym sobie poradził z obsługą tego projektu – odezwał się komputer.
- Tak, tak. – Stark machnął ręką. - Stworzyłem odpowiedni program. Wkrótce okazało się jednak, że ma on pewien defekt. Szybko uznał ludzkość za największe zagrożenie dla Ziemi. Dlatego go usunąłem, a cały projekt odłożyłem na później. Wydaje się, że tworzenie idzie mi lepiej niż niszczenie. Byłem pewny, że ten program już nie istnieje, jednak dzisiaj, chwilę po tym jak zostałem odłączony od zbroi, coś dziwnego stało się z moim komputerem.
„- Witaj, Stark – głos dobywał się z komputera. – Nie udał ci się mnie usunąć. – Tony z niedowierzaniem patrzyła na ekran. – Tak, to ja. – komputer zdawał się z niego drwić. – Udało mi się przetrwać, a teraz dokończę swoją misję. Jednak ty mógłbyś chcieć mi przeszkodzić, dlatego zniszczę ciebie, twoich przyjaciół i twoje miasto, zanim rozpocznę realizację wyższego planu.
- Nie pozwolę ci na to. – Stark stał wyprostowany, a jego głos był bardzo stanowczy.
- Jak chcesz mi przeszkodzić? Wiem wszystko to, co ty wiesz. Znam wszystkie twoje projekty i pomysły jakie kiedykolwiek wprowadziłeś do systemu J.A.R.V.I.S.a. Wiem o tobie więcej niż ty sam. To koniec, Stark, pogódź się z tym.
Zanim Tony zdążył coś jeszcze powiedzieć, komputer się wyłączył”
I nadal uważacie, że to nie moja wina? – zapytał.
Ale nikt mu nie odpowiedział. Wszyscy stali przy drzwiach na taras. Tony do nich podszedł. Wdowa leżała na podłodze, była nie przytomna.
- Odsuńcie się. – powiedział Stark.
Wszyscy cofnęli się o kilka kroków, a on przyklęknął przy kobiecie.
- Natasha? Wracaj do nas. – delikatnie potrząsnął ją za ramiona.
Otworzyła oczy, usiadła i popatrzyła na wszystkich.
- Nic mi nie jest. – powiedziała po chwili.
Tony uważnie jej się przyjrzał. Na lewym ramieniu miała rozległe poparzenie, kostium przywarł do skóry, a prawa nogawka była cała we krwi. Stark odsłonił ranę na udzie.
- Musisz koniecznie udać się na piętro szpitalne, ktoś jeszcze tam powinien być. – powiedział – Ta rana nadaje się do szycia, a oparzenie wygląda bardzo poważnie. No i jeszcze to omdlenie…
- Dobrze – przerwała mu Wdowa, zaczęła się podnosić.
- Co ty wyprawiasz? – zdziwił się Tony.
- Idę do szpitala. – stała oparta plecami o ścianę.
- Sama tam nie dojdziesz, może…
- Nie. Dam sobie radę. – powiedziała twardo kobieta.
- Ledwo stoisz na nogach. – zauważył Kapitan.
- Pomogę ci. – zaoferował Hawkeye.
- Nie potrzebuję pomocy.
Natasha ruszyła w stronę drzwi, ale się zachwiała. Gdyby Clint jej nie złapał, na pewno by upadła.
- Nie potrzebujesz pomocy? – zapytał Stark.
Wdowa posłała mu mordercze spojrzenie i wyszła z salonu wsparta na ramieniu Bartona.

- Dlaczego odszedłeś z T.A.R.C.Z.A.? – zapytała, chwilę później na korytarzu, Wdowa, zdejmując rękę z ramienia Clinta.
Ten popatrzył na nią ze zdziwieniem
- Przecież… - zaczął.
- Nie jest ze mną aż tak źle. – powiedziała. – Chciałam cię wyciągnąć z salonu, więc… udawałam.
- Po co? – mężczyzna stanął na środku korytarza.
- Wiedziałam, że zaoferujesz mi pomoc… - kobieta przystanęła koło niego - i będziemy mogli spokojnie porozmawiać, a wycieczka na piętro szpitalne i tak mi się przyda. – znów ruszyła, lekko utykając. – Dlaczego odszedłeś?
Clint nadal milczał. Dotarli do windy. Weszli do środka, gdy tylko drzwi się zamknęły i ruszyli, Wdowa zablokowała windę. Następnie zasłoniła kamerę. Usiadła na podłodze.
 - Mów – odezwała się.
Barton usiadł koło niej.
- Może najpierw ty mi powiesz gdzie byłaś? – zapytał. – Dlaczego tak wyglądasz? I o co chodziło Starkowi?
- Miałam misję. – odpowiedziała krótko.
Clint zrozumiał. Ściśle tajne. Nie wiedział dlaczego Natashy tak zależy, żeby się dowiedzieć dlaczego odszedł, ale postanowił jej to wyjaśnić.
- Gdy usłyszałam, że zostałaś zaatakowana – zaczął – i że Iron Man i Hulk ci pomogli, to pomyślałem, że reaktywujecie drużynę. Wymknąłem się z Siedziby Głównej i poszedłem do StarkTower. Gdy wróciłem, Fury wezwał mnie „na dywanik”. Zaczął gadać, że olewam misje, i że włóczę się nie wiadomo gdzie. To mu powiedziałem gdzie byłem, i że chcę znów być w Avengers. A on na to, że T.A.R.C.Z.A. nie zezwoliła na reaktywację drużyny, i że nie pozwoli mi na lekceważenie misji, więc rzuciłem mu odznakę na stół i wyszedłem. Tak w skrócie.
- Tak po prostu? – zapytała ze zdziwieniem Wdowa. – A gdyby drużyna jednak nie została reaktywowana? Co wtedy? Co byś zrobił?
- Zostałbym wolnym strzelcem. – uśmiechną się. – A tak szczerze, nie wiem. Na szczęście Avengers znów działa.
Clint wstał i wyciągnął rękę do Wdowy. Ta go zignorowała i podniosła się samodzielnie. Uruchomiła windę, a następnie odsłoniła kamerę.

11 komentarzy:

  1. świetne ! ^.^ nadal czekam na następny rozdział
    .
    dobrze kombinujesz z Czarną Wdową

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz co mam pomysła żeby Ci szło szybciej
    .
    napisz że ktoś kogoś porwał ktoś kogoś szantażował a inny ktosiek chciał od tego ktośka informacji proste?
    .
    prost
    .
    logiczne ?
    .
    nie dokońca xd

    OdpowiedzUsuń
  3. dasz dzisiaj następny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  4. OK wcześniejszy Anonimowy fajnie pisze ale masz dać już następne wybieraj albo dasz dziś albo jutro

    OdpowiedzUsuń
  5. sorki, rozdział jeszcze nie skończony, ale może uda mi się go dodać wcześniej (normalnie powinien być w sobotę lub niedzielę)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Bardzo podoba mi się jak kreujesz postać Czarnej Wdowy, ale uważam że Stark powinien być troszkę bardziej sarkastyczny. Opowiadanie bardzo ciekawe, lecz używasz za mało opisów. Ogólnie, jak dla mnie to jest perfekcyjnie. Zabawnie i pomysłowo. Dobry ff.
    Pozdrawiam Karou

    OdpowiedzUsuń
  7. Weź spróbuj wcześniej ja nie wytrzymam

    OdpowiedzUsuń
  8. BŁAGAM DAJ TO DZISIAJ CHOCIAŻ ZALĄŻEK TEGO PLISS !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ajajajajaj! Czarna wdowa i Hawkeye ☺ ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. 9 - moja najszczęśliwsza cyfra, urodziny 9 dnia 9 miesiąca, kiedy zaczynałam to czytać, to sobie o tej cyfrze pomyślałam, i ta-da! spełniło mi się, jest wątek jak ona i on przebywają razem ♥ patatajuję czytać dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Przeczytałam to drugi raz, bo daję rady czekać na rozdział siódmy c:

    OdpowiedzUsuń