Przepraszam, że dopiero w środę ukazuje się nowy
rozdział, ale w ogóle nie chciał się napisać, męczyłam się z nim długo. Mam
nadzieję że wam się spodoba. Miłego czytania:)
„Przepraszam, Pepper”
pomyślał Tony.
Łzy stanęły mu w oczach.
Zrobił krok, najmniejszy, jaki mógł, w stronę mostu. W tym momencie usłyszał
potężny wybuch, który mógł pochodzić tylko z StarkTower. Kolana się pod nim
ugięły, opadł na ziemię, a łzy płynęły mu po policzkach strumykami.
„Zabiłem ją. Zginęła przeze
mnie” przemykało mu przez głowę.
- Bomba na moście została
rozbrojona, sir. – powiedział J.A.R.V.I.S.
Tony prawie go nie słyszał,
dopiero po dłuższej chwili sens słów do niego dotarł. Poderwał się z ziemi i
wzbił w powietrze.
„Może jednak nie jest za
późno” odezwała się w nim szalona nadzieja „Może jakimś cudem…”
Zobaczył wieżę, a raczej to,
co z niej zostało – stertę gruzów. Pepper nie miała szans. Wylądował na ruinach
i rozejrzał się. Ukrył twarz [maskę] w dłoniach i zamarł w bezruchu.
- Sir – odezwał się po chwili
komputer. – Wykrywam słabe oznaki życia pod gruzami.
Tony poczuł, jakby uderzył w
niego piorun.
- Gdzie? – zapytała szybko.
- Dziesięć metrów na
północny-zachód. – oznajmił J.A.R.V.I.S.
Stark szybko odnalazł
wyznaczone miejsce i odkopał gruzy. Pod nimi leżała kobieta, była cała
poraniona i posiniaczona, była … martwa. Tony opadł na kolana tuż przy głowie
Pepper. Zdjął maskę, zbroja odsłoniła jego dłonie. Delikatnie dotknął twarzy
dziewczyny. Łzy nadal spływały mu po policzkach.
- Ona żyje, sir – powiedział
komputer.
- Co? – Tony jakby otrząsnął
się z transu.
- Analiza wykazała, że
kręgosłup nie został uszkodzony, ale narządy wewnętrzne są w dużym stopniu nie
sprawne. Jej stan jest ciężki. Należy ją natychmiast przenieść do szpitala.
Zbroja znów pokrywała całe
jego ciało. Delikatnie podniósł dziewczynę i wzbił się w powietrze.
- Poinformuj drużynę, co się
dzieje i zawiadom sanitariuszy. – rzucił do komputera, przyspieszając.
Po chwili wylądował przed
pobliskim szpitalem. Z budynku wybiegli lekarze.
- Co się stało? – zapytał
jeden z nich.
Pozostali przenieśli Pepper
na nosze i zabrali do środka. Tony zdjął maskę.
- Wieżowiec się zawalił, a
ona była w środku. Znalazłem ją pod gruzami – wyjaśnił Stark, nie miał zamiaru
zdradzać za dużo.
Weszli do poczekalni, usiedli
z dala od pozostałych czekających. Lekarz wypytywał go jeszcze jakiś czas o
wszystko, co mogło mieć znaczenie podczas leczenia. W końcu wstał.
- To wszystko. Do widzenia –
chciał odejść, lecz Tony go zatrzymał.
- Proszę mi jak najszybciej powiedzieć,
co z nią. – poprosił.
- Jest pan z rodziny? –
zapytał lekarz.
- Jestem jej narzeczonym – trochę
minął się z prawdą.
- Zobaczę co się dzieje i
pana poinformuję, proszę poczekać. – odszedł korytarzem.
Ludzie przyglądali się z
ciekawością Starkowi. Jakiś mały chłopiec podszedł do niego. Miał w ręce
zeszycik i długopis.
- Jesteś Iron Manem? –
zapytał.
Tony spojrzał na niego, lekko
nieobecnym wzrokiem. Cały czas myślał o Pepper. Dziecko miało może 10 lat.
- Tak. – odpowiedział po
chwili.
- Dasz mi autograf? – zapytał
chłopiec.
W tym momencie na korytarzu
pojawił się lekarz.
- Może później – powiedział
Stark mijając dziecko i podchodząc do doktora. – I co z nią?
- No więc, nie
przeprowadziliśmy jeszcze wszystkich badań i … - zaczął mówić, ale Tony mu
przerwał.
- Proszę nie owijać w
bawełnę. – powiedział stanowczo.
- Dobrze – lekarz potarł
skronie. – Może pójdziemy do mojego gabinetu? – widząc minę Starka, zrezygnował
z tego pomysłu. - Jest bardzo źle. Miała duży krwotok wewnętrzny, a jej narządy
ledwo funkcjonują. Robimy wszystko co możemy, ale nie będę pana oszukiwał,
szanse, że z tego wyjdzie, są bardzo małe.
Tony poczuł się jakby dostał
cios w brzuch. Wziął się w garść.
- Czy mogę ją zobaczyć? -
zapytał.
- Niestety nie. Jest na
intensywnej terapii. – powiedział lekarz.
- Muszę przy niej być! – Tony
podniósł głos.
- Proszę pana to jest
szpital, tu są chorzy – zwrócił mu uwagę doktor.
Stark minął lekarza i ruszył
korytarzem. Ten złapał go za ramię.
- A pan dokąd? – zapytał.
- Do Pepper. – oznajmił Tony
ostro.
- Już mówiłem, że nie może
pan tam wejść.
- Mam gdzieś, co pan mówił… -
Stark zobaczył minę chłopca, który prosił go o autograf. - Przepraszam pana.
Jestem zdenerwowany. Proszę mnie informować o jej stanie. – dodał wychodząc.
Wzbił się w powietrze. Nie
mógł bezsensu latać w te i z powrotem, musiał coś zrobić. Postanowił…
***
- To androidy i… - Stark nie
mógł dodać nic więcej, ponieważ dostał ładunkiem z repulsora, odrzuciło go
kilka metrów w tył.
Pozostali Avengersi
przystąpili do walki. Każdy walczył ze swoją kopią – tak było bezpieczniej,
ponieważ androidy były tak podobne do oryginałów, że w walce mogliby zostać
pomyleni.
Wdowa, mimo niedawnych
urazów, zaciekle walczyła z droidem. Gdy tamten zaczął strzelać, zrobiła szybki
unik za samochód i otworzyła ogień, ale on już zdążył gdzieś zniknąć. Kobieta
zaczęła się rozglądać, gdy nagle spadł na nią potężny cios. Upadła na ziemię.
Gdy się odwróciła, zobaczyła, że nad nią stoi android i mierzy do niej z
pistoletu. Natasha kopnęła go w dłoń tak, że broń wyleciała w powietrze i wpadła
do rzeki. Wdowa szybko wstała. Przeciwnik zdążył już dobyć drugiego pistoletu.
Ten także wylądował w wodzie…
Pozostali także zaciekle
walczyli. Hawkeye nie przerywał ostrzału, Bruce mocował się ze swoją kopią, a
Kapitanowie walczyli w ręcz, tarcze leżały na asfalcie.
Natasha kopnęła androida na
tyle mocno, że ten musiał zrobić kilka kroków w tył, aby utrzymać równowagę.
Zaatakował, wyprowadził mocny cios wprost w oparzenie na ramieniu Wdowy.
Kobieta krzyknęła z bólu i upadła na ulicę. Droid zamierzył się, aby zadać
kolejny cios.
Nagle rozległ się potężny
wybuch. Wszyscy zwrócili głowy w stronę StarkTower, StarkTower androidy, jakby
na komendę, odeszły. Zanim ktokolwiek zdążył otrząsnąć się z szoku, już ich nie
było. Drużyna zaczęła się rozglądać. Zobaczyli odlatującego Iron Mana.
- Dokąd on się wybiera? –
zapytał Hawkeye.
- Był jakiś wybuch, a ciebie
najbardziej obchodzi dokąd leci Iron Man? – zapytała ze zdziwieniem Wdowa,
podnosząc się z ziemi.
Jej lewa ręka bezwładnie
zwisała wzdłuż ciała.
- Wybuch był
najprawdopodobniej w StarkTower. – powiedział Bruce.
- Co? – zapytali jednocześnie
Clint i Natasha.
- Jesteś pewien? – dodał
Kapitan, podnosząc tarczę.
- Nie, ale z tamtej strony
dochodził odgłos. – oznajmił Banner.
- Jeśli masz rację… - zaczął
Steve – W wieży była tylko Pepper.
- Ale kto i po co miał by
wysadzać StarkTower? – zapytał Barton.
- Stojąc tu i gadając niczego
się nie dowiemy – odezwała się Wdowa. – Trzeba to sprawdzić.
Wszyscy weszli do jeta. Po
chwili byli już w powietrzu. Zbliżali się do wieży kiedy w maszynie odezwał się
J.A.R.V.I.S.
- W wieży nastąpił wybuch,
budynek został zniszczony. – oznajmił komputer. – Pan Stark przeniósł pannę
Potts do szpitala. Nie życzy sobie, abyście próbowali go odnaleźć. – na ekranie
pojawiły się jakieś dane – To współrzędne budynku, w którym możecie zaczekać na
pana Starka. Zostały wprowadzone do autopilota. - J.A.R.V.I.S. zamilkł.
- Rozumiecie coś z tego? -
zapytał Kapitan, gdy jet zmienił kurs.
- Kto to zrobił? – Hawkeye
odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie mam pojęcia. – odparła
Natasha.
Bruce nie miał ochoty
uczestniczyć w tej wymianie zdań. Zastanawiał się nad tym co się wydarzyło.
Wylądowali przed jakimś
budynkiem. Wyglądał zwyczajnie, niczym się nie wyróżniał. Weszli do środka. Okazało
się, że to normalny dom, choć urządzony w stylu Tony’ego. Znaleźli się w dużym
salonie. Na ścianie wisiał telewizor plazmowy, na przeciwko kanapa i fotele z
białej skóry. Za nimi był bar, bardzo podobny do tego, który stał w StarkTower.
Pomieszczenie było jasne.
Avengersi usiedli na
wypoczynku i kontynuowali swoją rozmowę. W końcu przerwał im Bruce.
- Chyba wiem, kto mógłby nam
powiedzieć coś więcej o tych wydarzeniach. – oznajmił.
to jest boskie !!! kiedy następne mam nadzieję że szybciej ?
OdpowiedzUsuń