środa, 7 maja 2014

Rozdział XI



Przepraszam, że dopiero w środę ukazuje się nowy rozdział, ale w ogóle nie chciał się napisać, męczyłam się z nim długo. Mam nadzieję że wam się spodoba. Miłego czytania:)



„Przepraszam, Pepper” pomyślał Tony.
Łzy stanęły mu w oczach. Zrobił krok, najmniejszy, jaki mógł, w stronę mostu. W tym momencie usłyszał potężny wybuch, który mógł pochodzić tylko z StarkTower. Kolana się pod nim ugięły, opadł na ziemię, a łzy płynęły mu po policzkach strumykami.
„Zabiłem ją. Zginęła przeze mnie” przemykało mu przez głowę.
- Bomba na moście została rozbrojona, sir. – powiedział J.A.R.V.I.S.
Tony prawie go nie słyszał, dopiero po dłuższej chwili sens słów do niego dotarł. Poderwał się z ziemi i wzbił w powietrze.
„Może jednak nie jest za późno” odezwała się w nim szalona nadzieja „Może jakimś cudem…”
Zobaczył wieżę, a raczej to, co z niej zostało – stertę gruzów. Pepper nie miała szans. Wylądował na ruinach i rozejrzał się. Ukrył twarz [maskę] w dłoniach i zamarł w bezruchu.
- Sir – odezwał się po chwili komputer. – Wykrywam słabe oznaki życia pod gruzami.
Tony poczuł, jakby uderzył w niego piorun.
- Gdzie? – zapytała szybko.
- Dziesięć metrów na północny-zachód. – oznajmił J.A.R.V.I.S.
Stark szybko odnalazł wyznaczone miejsce i odkopał gruzy. Pod nimi leżała kobieta, była cała poraniona i posiniaczona, była … martwa. Tony opadł na kolana tuż przy głowie Pepper. Zdjął maskę, zbroja odsłoniła jego dłonie. Delikatnie dotknął twarzy dziewczyny. Łzy nadal spływały mu po policzkach.
- Ona żyje, sir – powiedział komputer.
- Co? – Tony jakby otrząsnął się z transu.
- Analiza wykazała, że kręgosłup nie został uszkodzony, ale narządy wewnętrzne są w dużym stopniu nie sprawne. Jej stan jest ciężki. Należy ją natychmiast przenieść do szpitala.
Zbroja znów pokrywała całe jego ciało. Delikatnie podniósł dziewczynę i wzbił się w powietrze.
- Poinformuj drużynę, co się dzieje i zawiadom sanitariuszy. – rzucił do komputera, przyspieszając.
Po chwili wylądował przed pobliskim szpitalem. Z budynku wybiegli lekarze.
- Co się stało? – zapytał jeden z nich.
Pozostali przenieśli Pepper na nosze i zabrali do środka. Tony zdjął maskę.
- Wieżowiec się zawalił, a ona była w środku. Znalazłem ją pod gruzami – wyjaśnił Stark, nie miał zamiaru zdradzać za dużo.
Weszli do poczekalni, usiedli z dala od pozostałych czekających. Lekarz wypytywał go jeszcze jakiś czas o wszystko, co mogło mieć znaczenie podczas leczenia. W końcu wstał.
- To wszystko. Do widzenia – chciał odejść, lecz Tony go zatrzymał.
- Proszę mi jak najszybciej powiedzieć, co z nią. – poprosił.
- Jest pan z rodziny? – zapytał lekarz.
- Jestem jej narzeczonym – trochę minął się z prawdą.
- Zobaczę co się dzieje i pana poinformuję, proszę poczekać. – odszedł korytarzem.
Ludzie przyglądali się z ciekawością Starkowi. Jakiś mały chłopiec podszedł do niego. Miał w ręce zeszycik i długopis.
- Jesteś Iron Manem? – zapytał.
Tony spojrzał na niego, lekko nieobecnym wzrokiem. Cały czas myślał o Pepper. Dziecko miało może 10 lat.
- Tak. – odpowiedział po chwili.
- Dasz mi autograf? – zapytał chłopiec.
W tym momencie na korytarzu pojawił się lekarz.
- Może później – powiedział Stark mijając dziecko i podchodząc do doktora. – I co z nią?
- No więc, nie przeprowadziliśmy jeszcze wszystkich badań i … - zaczął mówić, ale Tony mu przerwał.
- Proszę nie owijać w bawełnę. – powiedział stanowczo.
- Dobrze – lekarz potarł skronie. – Może pójdziemy do mojego gabinetu? – widząc minę Starka, zrezygnował z tego pomysłu. - Jest bardzo źle. Miała duży krwotok wewnętrzny, a jej narządy ledwo funkcjonują. Robimy wszystko co możemy, ale nie będę pana oszukiwał, szanse, że z tego wyjdzie, są bardzo małe.
Tony poczuł się jakby dostał cios w brzuch. Wziął się w garść.
- Czy mogę ją zobaczyć? - zapytał.
- Niestety nie. Jest na intensywnej terapii. – powiedział lekarz.
- Muszę przy niej być! – Tony podniósł głos.
- Proszę pana to jest szpital, tu są chorzy – zwrócił mu uwagę doktor.
Stark minął lekarza i ruszył korytarzem. Ten złapał go za ramię.
- A pan dokąd? – zapytał.
- Do Pepper. – oznajmił Tony ostro.
- Już mówiłem, że nie może pan tam wejść.
- Mam gdzieś, co pan mówił… - Stark zobaczył minę chłopca, który prosił go o autograf. - Przepraszam pana. Jestem zdenerwowany. Proszę mnie informować o jej stanie. – dodał wychodząc.
Wzbił się w powietrze. Nie mógł bezsensu latać w te i z powrotem, musiał coś zrobić. Postanowił…

***

- To androidy i… - Stark nie mógł dodać nic więcej, ponieważ dostał ładunkiem z repulsora, odrzuciło go kilka metrów w tył.
Pozostali Avengersi przystąpili do walki. Każdy walczył ze swoją kopią – tak było bezpieczniej, ponieważ androidy były tak podobne do oryginałów, że w walce mogliby zostać pomyleni.
Wdowa, mimo niedawnych urazów, zaciekle walczyła z droidem. Gdy tamten zaczął strzelać, zrobiła szybki unik za samochód i otworzyła ogień, ale on już zdążył gdzieś zniknąć. Kobieta zaczęła się rozglądać, gdy nagle spadł na nią potężny cios. Upadła na ziemię. Gdy się odwróciła, zobaczyła, że nad nią stoi android i mierzy do niej z pistoletu. Natasha kopnęła go w dłoń tak, że broń wyleciała w powietrze i wpadła do rzeki. Wdowa szybko wstała. Przeciwnik zdążył już dobyć drugiego pistoletu. Ten także wylądował w wodzie…
Pozostali także zaciekle walczyli. Hawkeye nie przerywał ostrzału, Bruce mocował się ze swoją kopią, a Kapitanowie walczyli w ręcz, tarcze leżały na asfalcie.
Natasha kopnęła androida na tyle mocno, że ten musiał zrobić kilka kroków w tył, aby utrzymać równowagę. Zaatakował, wyprowadził mocny cios wprost w oparzenie na ramieniu Wdowy. Kobieta krzyknęła z bólu i upadła na ulicę. Droid zamierzył się, aby zadać kolejny cios.
Nagle rozległ się potężny wybuch. Wszyscy zwrócili głowy w stronę StarkTower, StarkTower androidy, jakby na komendę, odeszły. Zanim ktokolwiek zdążył otrząsnąć się z szoku, już ich nie było. Drużyna zaczęła się rozglądać. Zobaczyli odlatującego Iron Mana.
- Dokąd on się wybiera? – zapytał Hawkeye.
- Był jakiś wybuch, a ciebie najbardziej obchodzi dokąd leci Iron Man? – zapytała ze zdziwieniem Wdowa, podnosząc się z ziemi.
Jej lewa ręka bezwładnie zwisała wzdłuż ciała.
- Wybuch był najprawdopodobniej w StarkTower. – powiedział Bruce.
- Co? – zapytali jednocześnie Clint i Natasha.
- Jesteś pewien? – dodał Kapitan, podnosząc tarczę.
- Nie, ale z tamtej strony dochodził odgłos. – oznajmił Banner.
- Jeśli masz rację… - zaczął Steve – W wieży była tylko Pepper.
- Ale kto i po co miał by wysadzać StarkTower? – zapytał Barton.
- Stojąc tu i gadając niczego się nie dowiemy – odezwała się Wdowa. – Trzeba to sprawdzić.
Wszyscy weszli do jeta. Po chwili byli już w powietrzu. Zbliżali się do wieży kiedy w maszynie odezwał się J.A.R.V.I.S.
- W wieży nastąpił wybuch, budynek został zniszczony. – oznajmił komputer. – Pan Stark przeniósł pannę Potts do szpitala. Nie życzy sobie, abyście próbowali go odnaleźć. – na ekranie pojawiły się jakieś dane – To współrzędne budynku, w którym możecie zaczekać na pana Starka. Zostały wprowadzone do autopilota. - J.A.R.V.I.S. zamilkł.
- Rozumiecie coś z tego? - zapytał Kapitan, gdy jet zmienił kurs.
- Kto to zrobił? – Hawkeye odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie mam pojęcia. – odparła Natasha.
Bruce nie miał ochoty uczestniczyć w tej wymianie zdań. Zastanawiał się nad tym co się wydarzyło.
Wylądowali przed jakimś budynkiem. Wyglądał zwyczajnie, niczym się nie wyróżniał. Weszli do środka. Okazało się, że to normalny dom, choć urządzony w stylu Tony’ego. Znaleźli się w dużym salonie. Na ścianie wisiał telewizor plazmowy, na przeciwko kanapa i fotele z białej skóry. Za nimi był bar, bardzo podobny do tego, który stał w StarkTower. Pomieszczenie było jasne.
Avengersi usiedli na wypoczynku i kontynuowali swoją rozmowę. W końcu przerwał im Bruce.
- Chyba wiem, kto mógłby nam powiedzieć coś więcej o tych wydarzeniach. – oznajmił.

1 komentarz:

  1. to jest boskie !!! kiedy następne mam nadzieję że szybciej ?

    OdpowiedzUsuń