Zapraszam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że trochę
się wyjaśni :) Miłego czytania.
- Przez kogo? – zapytał Tony.
- Jak do tego doszło? –
odezwał się Kapitan.
Banner nawet się nie
poruszył, ale słuchał uważnie całej tej wymiany zdań. Sokół tylko uniósł głowę.
Wdowa, która jak zwykle siedziała na barku, obserwowała całą sytuację w
salonie.
- Przez Lokiego. – odparła
Sif.
Wszyscy jak na komendę na nią
spojrzeli.
- Przecież on nie żyje. –
powiedzieli niemal równocześnie Avengersi.
W innej sytuacji pewnie by
ich to rozbawiło, ale teraz nikomu nie było do śmiechu. Wszyscy myśleli, że
mają na zawsze z głowy tego pokręconego, ogarniętego manią wielkości
Asgardczyka.
- Jak mu się to udało? –
Wdowa jako pierwsza się otrząsnęła.
- To dłuższa historia. –
odparła Sif, siadając na kanapie.
Banner zajął miejsce obok
niej, a Stark i Steve wybrali fotele.
Gdy w Asgardzie sytuacja się uspokoiła po inwazji
Mrocznych Elfów, Thor wrócił na Ziemię aby być ze swoją ukochaną. Wszystko
zdawało się całkowicie normalne, a życie biegło swoim torem. Czwórka wojowników
nie miała zbyt wielu zajęć, bo we wszystkich królestwach panował pokój.
Któregoś dnia, gdy akurat wspólnie ucztowali, przybył do nich jeden z rycerzy z
wiadomością od Hajmdala. Strażnik chciał się z nimi spotkać.
Osiodłali konie i ruszyli na Bifrost.
- Witaj Hajmdalu! – odezwał się Volstagg, gdy dotarli
na miejsce. – Czy coś się stało?
- Owszem. – odparł strażnik. – Odkryłem coś, co
zagraża całemu królestwu.
- A więc wyjaw nam to, natychmiast! – zniecierpliwiła
się Sif. – Co zagraża Asgardowi?
Mężczyzna
sprawdził czy są sami. Gdy się upewnił, że nikt ich nie podsłuchuje, powiedział
zupełnie spokojnie:
- Jego król.
- To zdrada! – krzyknęli wojownicy, dobywając mieczy.
Strażnik nie uniósł swojej broni, stał bez ruchu.
- Nie jestem zdrajcą. – był całkowicie opanowany. –
Zdrajca zasiada na tronie…
Wojownicy spojrzeli na niego z niedowierzaniem, nie
opuszczając mieczy.
- Wyjaśnij – odezwała się Fandral.
- Nie wiem kiedy, ani w jaki sposób, Loki przejął
władzę. – powiedział Hajmdal.
Czwórka wojowników schowała broń, choć nadal nie
wierzyli strażnikowi.
- Mówisz, że to Loki zasiada teraz na tronie? –
zapytała Sif. Szczerze mówiąc, była bliska stwierdzeniu, że strażnik oszalał. –
Wszakże Thor przekazał nam wiadomość o jego śmierci.
- Hajmdalu, to niemożliwe. – wtrącił Hogun. – Jeszcze
dziś rano widziałem Wszechojca.
- Czyżbyście zapomnieli, że Loki jest mistrzem manipu…
- nagle urwał, a jego wzrok stał się nieobecny, po chwili znów spojrzał na
wojowników. – Idą tu. – powiedział. – Straże króla chcą nas pojmać.
Wojownicy odwrócili się w stronę pałacu.
- Dowiedział się, że wiem o jego oszustwie, więc
wtrąci nas do lochu, jako zdrajców, a sam pozostanie na tronie. – odezwał się
Hajmdal. – Będzie mógł rządzić Asgardem i nikt mu nie przeszkodzi.
W tym momencie na drugim końcu Bifrostu pojawili się
uzbrojeni jeźdźcy.
- Nie dopuścimy do tego! – zawołał Volstagg.
Oddział straży przybocznej Odyna, zatrzymał się tuż
przed nimi. Jeden z rycerzy zsiadł z konia i podszedł bliżej.
- Lady Sif, Hajmdalu, Hogunie, Fandralu, Volstaggu
mamy rozkaz was pojmać. – powiedział oficjalnym tonem.
- Z jakiego powodu? – zapytała wojowniczka.
- Z rozkazu Wszechojca. – odparł tamten.
Czwórka wojowników uniosła miecze, teraz już
wiedzieli, że Hajmdal miał rację, to nie mógł być rozkaz Odyna. Strażnik mostu
także dobył swojej broni.
W tym czasie pozostali rycerze zsiedli z koni.
- Nie chcecie podporządkować się rozkazowi króla?-
zapytał dowódca straży.
Zanim ktokolwiek zdążył jeszcze coś powiedzieć,
rozgorzała walka. Nie wiadomo kto zaczął.
Mimo, że Czwórka Wojowników należała do najlepszych w
Asgardzie, niemal równie dobrze wyszkolonym rycerzom, mającym przewagę
liczebną, udało się ich pokonać.
Bohaterowie Asgardu i jego strażnik zostali wtrąceni
do lochu. Odebrano im broń i zamknięto w celi.
Hajmdal opowiedział im o tym jak wyczuł coś dziwnego w
sali tronowej. Gdy tam zajrzał, przez chwilę widział na tronie Lokiego, zamiast
Odyna. Był to tylko moment, ale strażnik był pewien, że Asgardem rządzi oszust.
Wojownicy bezskutecznie domagali się rozmowy z
„Odynem”(mieli nadzieję, że uda im się ujawnić oszusta). Nie wiedzieli nawet za
co „oficjalnie” zostali skazani, bo prawdziwym powodem zapewne było to, że Loki
obawiał się, że odkryli jego manipulację.
Mijały kolejne dni, a oni wysłuchiwali coraz bardziej
absurdalnych wersji ich „przewinienia”, które krążyły wśród strażników. Wojownicy
próbowali im powiedzieć prawdę, ale kto słucha więźniów?
Tak więc czas płynął, a oni mieli coraz mniejszą
nadzieję na odzyskanie wolności, oczywiście nie poddawali się, ale z lochów
Asgardu po prostu nie dało się uciec (no chyba, że byłeś Przeklętym).
Któregoś dnia przyprowadzono kolejnych więźniów, ci
jednak nie pochodzili z Asgardu.
- Hogunie, czy to nie twoi pobratymcy? – zapytał Volstagg.
- Nie jestem pewien. – odparł mężczyzna, którego
Mdgardczycy zapewne nazwaliby Azjatą, spoglądając na nowoprzybyłych.
Nagle nowi więźniowie zaatakowali strażników. Wszystko
zaczęło się dziać w jednej chwili. Do lochu wbiegli kolejni strażnicy, zabezpieczenia
cel, z niewiadomego powodu, wyłączyły się. Więźniowie zaczęli przedzierać się w
stronę wyjścia. Czwórka Wojowników i Hajmdal także skorzystali z okazji.
Normalnie pomagaliby opanować bunt, ale teraz nic nie było normalne. Poza tym
nie wiedzieli kto został słusznie skazany, a kogo zamknięto przez kaprys
Lokiego.
Wpadli w sam środek walczącego tłumu. Szybko zostali
rozdzieleni. Lady Sif i Hajmdal byli już prawie przy wyjściu, gdy jeden ze
strażników ranił kobietę w ramię. Zanim któreś z nich zdążyło coś zrobić,
pojawił się drugi strażnik. Jednak ten zamiast ich zaatakować, ogłuszył tego
pierwszego.
- Chodźcie za mną. – rzucił i ruszył przed siebie.
Sif i Hajmdal niewiele myśląc, poszli za nim. W całym
tym zamieszaniu udało im się wydostać.
Gdy byli już woli, kobieta odwróciła się w stronę lochu.
- Musimy po nich wrócić. – powiedziała.
- Nie uda nam się to. – odparł strażnik, wciągając ich
za jeden z filarów, aby patrol który właśnie przechodził obok ich nie zauważył.
– Jeśli zaraz nie opuścicie Asgardu, znów zostaniecie uwięzieni.
- On ma rację. – odezwał się Hajmdal. – Potrzebujemy
pomocy. Wiesz kogo trzeba sprowadzić.
- Oczywiście. – powiedziała kobieta, wyglądając zza
kolumny, jednak szybko musiała z powrotem się schować, bo dostrzegła rycerzy. –
Czyli musimy dostać się na Bifrost.
- Most jest strzeżony. – ostrzegł ich strażnik.
- Ilu? – od razu zapytała Sif.
- Nie wiem, ale we dwójkę nie dacie im rady. – odparł
rycerz.
- Damy. – uśmiechnęła się wojowniczka. – Tylko
potrzebujemy broni.
- Mam tylko to. – mężczyzna podał im miecz i sztylet.
- Na razie wystarczy. – powiedział Hajmdal. –
Nadchodzą dwaj strażnicy.
Wojowniczka skinęła głową. Gdy rycerze przechodzili
koło ich kryjówki, bez trudu ich obezwładnili i zabrali im broń.
- Nie mogę z wami iść. – odezwał się strażnik.
Nie było czasu na żadne pytania.
- Dziękujemy za twą pomoc. – powiedziała Sif i razem z
Hajmdalem ruszyli w stronę Tęczowego Mostu.
Przejścia międzywymiarowego strzegło sześciu
strażników. Uciekinierzy myśleli, że będzie gorzej. Gdy tylko zbliżyli się do
końca mostu, cały oddział wyszedł im „na spotkanie”. Byli lepiej uzbrojeni od
zbiegłych więźniów.
- To niezbyt sprawiedliwe… - odezwała się Sif, gdy
stanęli naprzeciwko siebie. – dla was.
- Poddajcie się – powiedział dowódca, ignorując
wypowiedź kobiety.
- Przepuśćcie nas. – zażądał Hajmdal.
Rycerze tylko się zaśmiali.
- Nigdy! – krzyknął dowódca. – Brać ich!
Strażnicy ruszyli do ataku. Sif i Hajmdal nie mieli
zamiaru nikogo zabijać, przecież ci ludzie wykonywali tylko swoje zadanie.
Jednak musieli się dostać do portalu, więc obezwładnili rycerzy. Wojowniczka
powaliła trzech. Pozostali walczyli z Hajmdalem. Mężczyzna pokonał dwóch,
trzeciemu udało się uciec.
- Mówiłam, że to niesprawiedliwe… - rzuciła Sif,
przechodząc między nieprzytomnymi rycerzami. Strażnik mostu szedł za nią.
- Jeden zdołał uciec. – odezwał się mężczyzna, gdy
byli już w środku.
- Mamy niewiele czasu. – odparła kobieta, rozglądając
się po pomieszczeniu. – Zaraz wezwie kolejny oddział.
Hajmdal wyminął ją i sięgnął po coś, co leżało na
podeście.
- Tu jest – powiedział pokazując miecz.
W tym momencie usłyszeli tętent końskich kopyt.
- Nadciągają. – odezwał się strażnik, otwierając most.
– Idź pierwsza, ruszę za tobą.
Kobieta skinęła głową. Zanim jeszcze się teleportowała,
usłyszała rycerzy, zatrzymujących się na końcu mostu. Nie mogła nic zrobić, bo
Bifrost przeniósł ją.
Sif wylądowała w jakimś lesie, ale to nie był zwykły
las. Gdy spojrzała w górę, ponad drzewami dostrzegła, wysoką pod niebo, wieżę.
To zapewne była ta sama budowla, o której tyle razy opowiadał Thor, po pojmani
Lokiego i powrocie do Asgardu. Prawdopodobnie tam będzie mogła go odnaleźć.
Ruszyła w stronę budynku.
- I tak właśnie tu trafiłam.
– zakończyła swoją opowieść Sif.
Avengersi uważnie jej słuchali.
Nie mogli w to wszystko uwierzyć. Jakim cudem Lokiem udało się oszukać całą
planetę?
- Czyli Loki siedzi na tronie
Asgardu już od jakiś dwóch lat i nikt, oprócz Hajmdala, nie domyślił się tego?
– odezwała się po chwili Natasha.
- Dwa lata… - powtórzyła w
zamyśleniu Asgardka. – Minęły już dwa lata? – ale zanim ktokolwiek zdążył jej
odpowiedzieć, otrząsnęła się. – Nie wiem czy ktokolwiek wie o tym. Dlatego
muszę ukazać Asgardczykom oszustwo Lokiego. Miałam nadzieję, że Thor pomoże mi
w tym, ale skoro go tu nie ma…
- Właściwie… - przerwał jej
Tony, który zaczął wszystko rozumieć. Bóg kłamstw musiał planować atak na
Ziemię, dlatego odstawił tę szopkę u Thora i zrzucił całą winę na Starka.
Chciał skłócić Avengers, może miał nawet nadzieję, że pozabijają się nawzajem.
Wtedy nikt by mu nie przeszkodził w podbiciu świata. – Thor jest w wieży.
Sif zerwała się z miejsca i
podeszła do Tony’ego. Podniosła mężczyznę z fotela za koszulę.
- Jak śmiałeś mnie okłamać! –
krzyknęła, unosząc go kilka centymetrów nad podłogę.
Tony próbował się uwolnić,
jednak chwyt kobiety był zbyt mocny. Wszyscy Avengersi ruszyli w ich stronę.
- Uspokój się – wykrztusił
Stark.
- Sif, puść go. – odezwał się
Kapitan, który teraz stał koło kobiety. – Nie ma teraz na to czasu. – Asgardka
spojrzała na niego, rozluźniła uścisk i Tony znów stanął na ziemi. – Zajmijmy
się lepiej sprawą Asgardu.
- Masz rację, Stevie
Rogersie. – powiedziała Sif, sięgając po miecz, który zostawiła na kanapie. –
Prowadź więc do księcia Asgardu.
Fajne :)
OdpowiedzUsuńWhoa! Szok jak nic. Ubarwiona historyjka która naprawdę mnie zaskoczyła. Jednak podobało mi się to. Asgard i Midgard. No po prostu idealnie splecione w całość . Czyli kozioł rządzi światem Thora aż dwa lata? No no ile musiał mieć sprytu, by to osiągnąć . Już wiadomo, jakie miał intencje wobec brata. Geniusz manipulacji :D Super rozdział . Nic tylko czekać aż ktoś pozbędzie się kozła z tronu.
OdpowiedzUsuńiron-adventures.blogspot.com
Oj, no na pewno się dużo wyjaśniło!
OdpowiedzUsuńCzyli jednak miałam dobre przeczucie z tym Lokim - słowo, zgadywałam :D
Dziwi mnie trochę, że go tak późno odkryli w tym Asgardzie.
Opowieść Sif była całkiem ciekawa, pozwala trochę wczuć się w tą ich sytuację, no i wcale się nie dziwię, że była taka zdenerwowana, jak się u Tony' ego pojawiła. Też bym siedziała, jak na szpilkach.
No i Loki sprytnie zrzucił całą winę za śmierć Jane na Tony' ego. Ciągle mam taką cichą nadzieję, że ona żyje, ale to raczej koniec, co? Szkoda :(
Pozdrawiam i czekam do następnej soboty - chyba że znów będziesz mieć jakieś wyrzuty sumienia i dodasz rozdział wcześniej ;)
Jestem Happy . Fajny rozdział naprawdę :)
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg
Wiadomo, nie jest to wybitna literatura, ale czyta się całkiem sympatycznie, pozdrawiam Autorkę i życzę natchnienia do dalszej twórczości.
OdpowiedzUsuńZ całym szacunkiem, ale ciekawi mnie, czy znasz jakiegoś autora fanficków, którego dzieła są wybitną literaturą... -.-
UsuńZostałaś nominowana do Liebster Award :) Więcej informacji tutaj: http://winter-kills.blogspot.com/2015/05/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń